Trzy karne w Zabrzu! Górnik pokonał Zawiszę rzutem na taśmę (ZDJĘCIA)
Szymon Marciniak podyktował w dzisiejszym spotkaniu trzy jedenastki. Dwie wykorzystali piłkarze gości, jedną zmarnował zawodnik gospodarzy. Mimo to Zawisza nie wywozi z Zabrza ani jednego punktu. Znów bohaterem Zabrza jest Radosław Sobolewski, którego bramka w ostatniej sekundzie zapewniła zabrzanom trzy punkty i zwycięstwo 3:2.
Obaj trenerzy zmuszeni byli dokonać pewnych korekt, w porównaniu do ostatniego spotkania, w wyjściowych jedenastkach swoich zespołów. Adam Nawałka u boku Augustyna na środku obrony wystawił Gancarczyka, który zmienił kontuzjowanego Szeweluchina. Po pauzie za kartki kosztem Mosnikova do składu powrócił Przybylski, a Skrzypczaka, który w Kielcach zawiódł, zmienił na „szpicy” Zachara. Ryszard Tarasiewicz dokonał jeszcze większej ilości zmian, niż szkoleniowiec gospodarzy. Pauzującego za cztery sędziowskie napomnienia Lewczuka zmuszony był zastąpić Ciechanowskim, kontuzjowanego Skrzyńskiego Strąkiem (któremu wręczył też opaskę kapitańską), a nie całkiem wyleczonego Goulona Dudkiem. W dodatku od pierwszej minuty na boisku pojawił się Luis Carlos w miejsce Petasza. Mimo osłabień obu drużyn wszyscy spodziewali się otwartego i ciekawego widowiska.
Pierwsze minuty pokazały, że te oczekiwania nie wzięły się znikąd. W 2. minucie dobre podanie z prawej strony w kierunku Nakoulmy w ostatnim momencie przeciął obrońca gości, kilkanaście sekund później do najwyższego wysiłku zmusił Steinborsa Masłowski. Dwie minuty później było już 1:0 dla gości. W zamieszaniu podbramkowym Olkowski dotknął piłkę ręką i sędzia wskazał na „wapno”. Jedenastkę pewnie wykorzystał Vasconcelos. Wszyscy w Zabrzu byli zszokowani takim stanem rzeczy, bowiem przyzwyczaili się, że to podopieczni Nawałki, grając u siebie tłamsili rywali w pierwszych minutach. Teraz byli zmuszeni do odrabiania strat. I uczynili to bardzo szybko. W 8. minucie dośrodkowanie Olkowskiego goście wybili na rzut rożny, z którego padła bramka dla gospodarzy. Wrzutkę Gancarczyka przedłużył Nakoulma, a piłkę z najbliższej odległości do bramki wpakował Kosznik. Nie minęło nawet dziesięć minut, a oglądaliśmy już przy Roosevelta dwa gole. W 11. minucie podopieczni Nawalki mogli wyjść na prowadzenie. Kolejną świetną prostopadłą piłkę zagrał Mączyński, Nakoulma starał się wyłożyć piłkę Zacharze, który próbował strzału z tzw. krzyżaka, ale nie trafił w piłkę. Zawisza nie przyjechał do Zabrza z nastawieniem defensywnym i starał się groźnie atakować, najpierw z lewego, a potem z prawego skrzydła, jednak obeszło się bez większego zagrożenia dla Steinborsa. Chwilę później sam na sam z golkiperem zabrzan mógł znaleźć się Luis Carlos, ale w ostatnim momencie powstrzymał go Olkowski. Na zakończenie pierwszego kwadransa boisko musiał opuścić kontuzjowany Vasconcelos, którego zmienił Geworgyan. Był to z pewnością duży cios dla gości.
Gospodarze atakowali groźniej, jednak nie mieli tak wielkiej optycznej przewagi, do jakiej przyzwyczaili swoich kibiców. Po ładnej akcji i dośrodkowaniu Kosznika strzelał z powietrza Przybylski, ale straszliwie niecelnie. Dwie okazje do dobrych dośrodkowań z rzutów wolnych zmarnował Gancarczyk, coraz bardziej jednak podopieczni Nawałki zaczynali nabierać wiatru w żagle. Duża była w tym zasługa naprawdę nieźle prezentującego się Mączyńskiego, który stwarzał bardzo dużo sytuacji swoim kolegom. Potem nastąpił jednak okres pewnego rozprężenia w grze obu zespołów, których akcje stały się rwane. Miały one głównie miejsce w środku pola, przez co zaczęło brakować sytuacji podbramkowych. Ten stan rzeczy starał się przerwać Luis Carlon, który w 27. minucie efektownym rajdem wdarł się w pole karne gospodarzy, ale ostatecznie został powstrzymany przez defensorów rywala. Do komicznej sytuacji doszło w 29. minucie, kiedy to wszyscy na stadionie widzieli pozycję spaloną Geworgyana, był jej nawet świadomy sam zawodnik, który odpuścił tą akcję, a sędzia... nie podniósł chorągiewki. W całym zamieszaniu najszybciej zorientował się jednak Olkowski, który bez problemu skasował tą akcję.
Beniaminek z Bydgoszczy nie odpuszczał i gral z Górnikiem jak równy z równym. Z dystansu Steinborsa próbował zaskoczyć Drygas, lecz uderzył nad poprzeczką. W odpowiedzi kapitalną akcję z Madejem przeprowadził Sobolewski, w wyniku której przed szansą stanął Kosznik. Jego dośrodkowanie/strzał z lewej strony pola karnego minęło jednak i jego kolegów z drużyny, i bramkę Kaczmarka. Adam Nawałka pieklił się przy linii pola karnego i często wędrował nawet na murawę, aby przekazać swoje wskazówki podopiecznym. Górnik w końcu przycisnął rywala. Akcje prowadził głównie prawym skrzydłem, gdzie odnajdywali się i Olkowski, i Nakoulma, i Madej, a często nawet Mączyński. Reprezentant Burkina Faso uderzał celnie w 40. minucie, jednak wprost w Kaczmarka. Nie znaczyło to jednak, że Zawisza był kompletnie bezbronny w Zabrzu, aktywny na lewej stronie boiska był Luis Carlos. Brazylijczyk w 43. minucie wywalczył rzut wolny dla swojej drużyny, z którego wynikło wielkie zamieszanie pod bramką gospodarzy, zabrakło jednak jakiegokolwiek uderzenia. Wspaniałą szansę na wyjście na prowadzenie miał Górnik w 45 minucie. Po podaniu kapitana Górnika w dogodnej sytuacji znalazł się Nakoulma. Jego uderzenie z z okolic dziesiątego metra w długi róg obronił jednak z najwyższym trudem Kaczmarek. Na przerwę zawodnicy obu drużyn zeszli więc z wynikiem remisowym, może z lekkim wskazaniem na gospodarzy, jednak zespół Zawiszy udowodnił, że nie będzie łatwo zabrzanom o zwycięstwo.
Przed rozpoczęciem drugiej połowy spotkania na boisku zameldował się Łukasiewicz, który zmienił Augustyna. Była to spodziewana roszada, ale wydawało się, że Łukasiewicz pojawi się na boisku dopiero w ostatnim kwadransie meczu. Dostał on jednak od trenera Nawałki całe 45 minut, aby udowodnić swoją przydatność dla zespołu. Górnik zaczął drugą połowę z animuszem. Nie trzeba było długo czekać na efekty. W 48. minucie przebitkę z zawodnikiem gości na połowie rywala wygrał Nakoulma, piłka trafiła do Zachary, który długo się nie zastanawiając uderzył z z dwudziestu kilku metrów. I to jak uderzył! Piłka wpadła w okienko bramki Kaczmarka, który nie miał szans na obronę tego strzału. To murowany kandydat do bramki kolejki. Widać było, że strzelec bramki nabrał pewności siebie. Zabawił się z rywalem na dużym luzie, oddał piłkę do Nakoulmy, który przygotował ją do strzału dla Madeja. Uderzenie byłego zawodnika GKS-u Bełchatów wylądowało jednak... na aucie. Zawisza ani myślał się jednak poddawać. Strata bramki podziałała na podopiecznych Tarasiewicza mobilizująco. Raz po raz starali się nacierać na bramkę Steinborsa, który nadal jednak pozostawał bezrobotny w drugiej części spotkania, bowiem brakowało celnych strzałów piłkarzy „Zetki”. W 55. minucie zakotłowało się w polu karnym gospodarzy, ofiarnie interweniowali Łukasiewicz i Gancarczyk, ale to z pewnością nie był jeszcze koniec walki na Roosevelta. Goście przejęli inicjatywę, co nie było dobrym znakiem dla zabrzan, tracili oni bowiem większość bramek w końcówkach meczów. Podopieczni Nawałki odpowiedzieli groźną akcją w 59. minucie, kiedy po podaniu Nakoulmy groźnie piłkę uderzał Maczyński, jednak w ostatnim momencie został zablokowany.
Zawisza starał się przenieść grę pod pole karne zabrzan, ale gospodarze umiejętnie nie pozwalali na to swoim wysokim pressingiem. Zawodnicy z Bydgoszczy pod presją często się mylili, ale wciąż pozostawali groźni. Dwoma podaniami potrafili stworzyć zagrożenie, bowiem defensywa Górnika po zejściu Augustyna nie wyglądała już tak pewnie. Gancarczyk grał co prawda na swoim zwyczajowym, dobrym poziomie, ale widać było brak zrozumienia między nim, a Łukasiewiczem. W 66. minucie stoperom Górnika urwał się Geworgyan, który uderzał zza szesnastki minimalnie obok słupka. Sześćdziesiąt sekund później szybką kontrą odpowiedzieli gospodarze. Po dograniu Olkowskiego z woleja nieczysto i przede wszystkim niecelnie uderzał Nakoulma. W 68. minucie sędzia podyktował drugą jedenastkę dla Zawiszy. Uznał, że Steinbors faulował wychodzącego sam na sam Geworgyana. Karnego bez problemu wykorzystał Dudek i mieliśmy znów remis. Dwie minuty później szansę na bramkę miał Gancarczyk, a jego silne uderzenie z rzutu wolnego minęło minimalnie lewy słupek bramki Kaczmarka. Po bramce Zawisza nabrał impetu, trener Nawałka natomiast starał się zmienić niekorzystny obraz gry, w miejsce Madeja wpuszczając Małkowskiego.
Ostatni kwadrans zapowiadał się fascynująco, obie drużyny dążyły bowiem do zwycięstwa. Świetnie obronie Zawiszy urwał się Nakoulma, którego powstrzymać był w stanie dopiero faul Drygasa, rzut wolny z boku boiska fatalnie wykonał jednak Mączyński. Kapitan Górnika był faulowany w szesnastce gości i w 80. minucie sędzia podyktował trzeci rzut karny w meczu, tym razem dla Górnika. Do piłki podszedł Przybylski i... spudłował. Uderzył nad poprzeczką i wciąż mieliśmy remis 2:2. Zawodnicy nie zwalniali tempa nawet na chwilę, Zawisza nastawił się już jednak na obronę remisowego wyniku. Kunsztem technicznym popisał się Sobolewski, który przerzucił piłkę nad rywalem i ładnie oddał piłkę do kolegi, który wystawił piłkę Nakoulmie. Jego uderzenie zostało jednak zablokowane. Piłka nie opuszczała trzydziestego metra przed bramką Zawiszy, Górnik grał o pełną pulę. Po dobrej wrzutce Gancarczyka głową niecelnie uderzał Nakoulma. Moment wytchnienia defensywy gości mógł przynieść bramkę dla Zawiszy, jednak Steinbors pewnie bronił strzał Masłowskiego. Arbiter doliczył trzy minuty do regulaminowego czasu gry. Gdy wydawało się, że nic się już nie zmieni, padła ostatnia bramka tego meczu. Składną akcję przeprowadzili zawodnicy Nawałki, Olkowski znalazł w polu karnym Sobolewskiego, który z najbliższej odległości strzelił gola na wagę trzech punktów. „Sobol” po raz kolejny bohaterem Zabrza, Zawisza opuszcza Górny Śląsk z niczym, a Górnik wraca na pozycję wicelidera Ekstraklasy. To był naprawdę dobry mecz!