Trzy gole Zagłębia w sześć minut. Miedziowi wyrwali Wiśle zwycięstwo
Zagłębie Lubin wygrało z Wisłą Kraków 3:1 w ostatnim spotkaniu 28. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Piłkarze "Białej Gwiazdy" prowadzili po bramce Łukasza Burligi, ale w końcówce meczu podopieczni Oresta Lenczyka odpowiedzieli dwoma trafieniami. Trzeciego gola wiślacy strzelili sobie sami.
28. kolejkę kończyliśmy spotkaniem w Lubinie. Miejscowe Zagłębie, które pod wodzą Oresta Lenczyka stara się utrzymać w Ekstraklasie, podejmowało krakowską Wisłę, która ciągle ma szansę na mistrzowską koronę. Jesienią obie ekipy mierzyły się w Grodzie Kraka i wtedy górą była „Biała Gwiazda”, która zwyciężyła 1:0 po golu Łukasza Garguły z rzutu wolnego (przy wydatnej pomocy golikipera lubinian – Michała Gliwy). Dziś oczekiwania co do gry i liczby bramek były o wiele większe.
Odważniej zaczęło Zagłębie, które już w pierwszej minucie meczu stworzyło zagrożenie pod bramką Miśkiewicza. Cotra wrzucił z rzutu wolnego, Kwiek uderzył głową, ale strzał ten był niecelny. „Miedziowi” dalej starali się wykorzystywać fakt, że w środku pola w Wiśle gra nieopierzony Uryga, a obrona jest zapewne nie do końca zgrana. W pewnym momencie inicjatywę przejęła „Biała Gwiazda”, której zawodnicy zaczęli wymieniać podania z pierwszej piłki oraz dominować rywala. I krakowianie przez sporą część pierwszej połowy mieli przewagę, przynajmniej optyczną. Dobrze grał Chrapek, który cały czas był pod grą, trochę magii jak zwykle pokazał Stilić, a niesamowicie aktywny był Sarki. Ładna wymiana futbolówki nie przełożyła się jednak na dogodne sytuacje. W najlepszej znalazł się wspomniany wcześniej Chrapek, który podał do Stilicia, wbiegł w pole karne, gdzie otrzymał podanie zwrotne, ale naciskany przez jednego rywala strzelił obok bramki strzeżonej przez Rodicia. Zagłębie natomiast mądrze się broniło i głównie czekało na dobry moment do wyprowadzenia kontrataku. Po jednym z nich celnie na bramkę Miśkiewicza uderzał Rymaniak. Po chwili po dośrodkowaniu Curto z rzutu rożnego Guldan strzelił z główki w spojenie słupka z poprzeczką. Najlepszą okazję do zdobycia „Miedziowi” mieli jednak trzy minuty później. Kapitalną piłkę w pole karnym dostał Kwiek, który nawinął Burligę, ale nie potrafił pokonać już praktycznie leżącego na murawie Miśkiewicza.
Na drugą połowę obie ekipy wyszły z podobnym nastawieniem. Wisła chciała grać kombinacyjnie, wymieniać mnóstwo podań i w końcu rozmontować defensywę rywala. Zagłębie natomiast zamierzało dalej grać ostrożnie i w razie możliwości kontratakować, zwłaszcza że w drugiej części spotkania na boisku zameldował się David Abwo. Szybciej dogodną sytuację do strzelenia bramki mieli gospodarze. Sporo niepewności w polu karnym wiślaków, niezrozumienie między Miśkiewiczem a obrońcami, w końcu wrzutka Curto, z której wyszło uderzenie – „Misiek” zdołał je jeszcze zbić na poprzeczkę, a po chwili obronił jeszcze dobitkę rywala z ostrego kąta.
Po paru minutach golkiper gości znów musiał dać z siebie wszystko, aby wybronić uderzenie Dzinicia z rzutu wolnego. Jak widać, to Zagłębie wzięło sprawy w swoje ręce i próbowało zmienić wynik na tablicy świetlnej, z kolei Wisła w żaden sposób nie potrafiła zagrozić rywalowi, choć oczywiście cały czas utrzymywała przewagę w posiadaniu piłki. To jednak prawie nic nie grająca „Biała Gwiazda” zdobyła gola. I to przy pierwszym swoim celnym strzale. Ładnie na lewej stronie pola karnego przebił się Chrapek, zagrał do środka, tam futbolówka od Guerriera nie trafiła do Stilicia. Ostatecznie wybił ją Dzinić, ale wprost pod nogi Burligi, który z ostrego kąta, między nogami Rodicia, wpakował piłkę do siatki.
Wisła chciała pójść za ciosem. Na lewej stronie znów poradził sobie Chrapek, dośrodkował w pole karne, a tam głową strzelił Stilić, jednak w tej sytuacji golkiper „Miedziowych” poradził sobie. Gospodarzom udało się wyrównać w fantastyczny sposób – Manuel Curto już parę razy pokazał, że ma bardzo dobrze ułożoną stopę, a tym razem strzelił bezpośrednio z rzutu wolnego. Wiślacy dosłownie po chwili znów mogli wyjść na prowadzenie – Rodić wybronił uderzenie Guerriera. Czego nie zrobili goście, to uczynili piłkarze Zagłębia. Najpierw Abwo utrzymał się przy piłce, wystawił ją Piechowi, a ten uderzył sprzed pola karnego. Futbolówka odbiła się jeszcze od Piotra Brożka i wpadła do siatki obok zmylonego Miśkiewicza. „Misiek” był zresztą "bohaterem" następnej akcji – dostał podanie (niekoniecznie prosto po ziemi) od Nalepy, nie trafił jednak w piłkę i było już 3:1. Od razu przypomniał się mecz w Belfaście i Żewłakow podający do Boruca.