Trzy ciosy Olimpii pogrążyły Okocimskiego
Piłkarze Olimpii Grudziądz pokonali przed własną publicznością drużynę Okocimskiego Brzesko 3:1 i wciąż będą wiceliderem rozgrywek o mistrzostwo pierwszej ligi. Zespół "Piwoszy" najprawdopodobniej czeka ciężka walka w dolnej strefie tabeli.
fot. Ewelina Żak
To były dwie zupełnie inne połowy spotkania. W pierwszej nie brakowało emocji, sytuacji podbramkowych i tego najważniejszego, czyli bramek. Po zmianie stron wszystko ucichło. Mecz toczył się głównie w środkowej strefie boiska. Obie drużyny tylko odświętnie próbowały zmienić rezultat na tablicy wyników. Zacznijmy jednak od początku.
To był prawdziwy rollercoaster, jeśli chodzi o początek spotkania w wykonaniu piłkarzy Olimpii Grudziądz. Już w 5. minucie doznali oni bowiem szoku. Prostopadłe podanie z "niczego" do Piotra Darmochwała i mamy 1:0 dla przyjezdnych. Na trybunach konsternacja, na boisku kompletne zaskoczenie.
Na szczęście dla miejscowych sympatyków futbolu - gospodarze w miarę szybko odpowiedzieli. Kapitalna akcja snajperskiego duetu Adam Cieśliński i Maciej Kowalczyk. Ten pierwszy dośrodkował z prawej strony, a ten drugi z bliskiej odległości skierował piłkę do siatki. Na tablicy wyników mamy remis.
Na upragnione prowadzenie biało-zielonych trzeba było poczekać do 20. minuty. Tym razem dośrodkował Marcin Smoliński, a w odpowiednim miejscu stanął Cieśliński i były napastnik Podbeskidzia Bielsko-Biała wpakował piłkę do siatki. Gospodarze już prowadzili!
Trzeci i jak się później okazało decydujący cios w kierunku "Piwoszy" wymierzył Piotr Ruszkul, który na skraju pola karnego przechwycił piłkę od obrońcy gości i popędził z nią w kierunku bramki Aleksandra Kozioła. Po uderzeniu futbolówka odbiła się po drodze od defensora z Brzeska i w dość szczęśliwy sposób przelobowała golkipera przyjezdnych. Olimpia miała w tej chwili dwubramkową przewagę.
Jeszcze przed przerwą o podwyższenie wyniku zabiegał świetnie dysponowany tego dnia Smoliński, jednak jego strzał w dość efektowny sposób za linię końcową wybił Kozioł. Kilka sekund później próbował jeszcze Kowalczyk i znów górą był bramkarz Okocimskiego, który tym razem swoją ofiarną interwencją nabawił się kontuzji i na drugą część gry już nie wyszedł.
Po przerwie poziom spotkania widocznie się obniżył. Gospodarze zaczęli od dwóch odważnych ataków. Najpierw dośrodkowanie Frańczaka z głowy Cieślińskiego zdjął zmiennik Kozioła, Marek Pączek. Następnie w sytuacji sam na sam z bramkarzem gości znalazł się Ruszkul, ale jego mocne uderzenie trafiło w poprzeczkę.
W dalszej części drugiej połowy sytuacji było znacznie mniej. Jak twierdzili w pomeczowych wypowiedziach piłkarze Olimpii - był to wynik lepszej gry gości i pewnych założeń taktycznych od trenera Tomasza Kafarskiego.
Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry gwóźdź do trumny "Piwoszom" próbował wbić Ruszkul. Sędzia zdobytego gola ostatecznie nie uznał, choć z megafonów na stadionie płynęła już muzyka, która zawsze towarzyszy uzyskanej bramce.
Ostatecznie piłkarze Olimpii po sobotniej wpadce w Nowym Sączu odnieśli swoje kolejne zwycięstwo. Dzięki tej wygranej podopieczni trenera Kafarskiego wciąż będą wiceliderami rozgrywek. Z kolei w zdecydowanie gorszych nastrojach są zawodnicy Okocimskiego. Piotr Stach i jego gracze utrzymują minimalny dystans nad strefą spadkową.