menu

Trzy bramki Lecha, Górnik rozbity w Zabrzu! (ZDJĘCIA)

12 kwietnia 2014, 20:01 | Sebastian Gladysz

Lech Poznań rozbił Górnika Zabrze pokonując gospodarzy spotkania 3:0. Grzegorza Kasprzika dwukrotnie pokonał Kasper Hamalainen, a raz na listę strzelców zapisał się Łukasz Teodorczyk. Obie drużyny awansowały do grupy mistrzowskiej.

W ostatniej kolejce Lech rozgromił przy Bułgarskiej Jagiellonię 6:1, więc ciężko było oczekiwać wielu zmian w wyjściowym składzie. Trener Rumak nie przetasował zbytnio zwycięskiej jedenastki – na środku obrony Ajajuuriego zastąpił Wołąkiewicz, a jego miejsce na lewej stronie defensywy zajął Henriquez.

W składzie Górnika tradycyjnie roiło się od roszad – w bramce ponownie pojawił się Kasprzik, na środku obrony powracający po poważnej kontuzji Danch a także pauzujący w ostatnim spotkaniu Sobolewski. Tercet środkowych pomocników stworzyli tym razem Łuczak, Jeż i (po raz pierwszy w wyjściowej jedenastce) Gwaze. Na skrzydło przy absencji Oziębały wrócił Madej, a jako nominalny napastnik ponownie zagrał Iwan.

Na początku spotkania mieliśmy trochę bezładnej kopaniny, ale widać było, że oba zespoły nastawione były na ciężką batalię – „Kolejorz” z dużą pewnością siebie, a Górnik ze sporą dawką energii. Zabrzanie nie dali się stłamsić rywalom, ale widać było, że to ataki lechitów są groźniejsze i bardziej przemyślane. Pierwszy kwadrans minął spokojnie, bez większych emocji, mieliśmy tylko dwa celne strzały – raz z nieprzygotowanej pozycji uderzał Teodorczyk, a kilka chwil później zza pola karnego strzelał Olkowski. W obu przypadkach bramkarze spisali się bez zarzutów.

Plan Górnika na ten mecz wydawał się jasny. Gospodarze zmuszali swoich przeciwników do ataku pozycyjnego i czyhali na kontry. Ta taktyka miała szanse powodzenia, bowiem zabrzanie mieli w swoich szeregach kilku szybkich zawodników (Nakoulma, Gwaze, Madej). Ogólnie jednak z boiska wiało nudą, optyczna przewaga była po stronie gości, ale kompletnie nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Do rangi najciekawszego wydarzenia drugiego kwadransa urosła… kontuzja Luisa Henriqueza, którego zastąpił Kędziora.

W 31 minucie Lech przeprowadził dobrą akcję i zdobył swoją bramkę. Niezłą piłkę na prawej stronie otrzymał Lovrencsics, dośrodkował agresywnie, piłka poodbijała się od Dancha i Jeża i Teodorczyk otrzymał ją jak na tacy. Napastnik poznaniaków z metra dopełnił tylko formalności. Sto dwadzieścia sekund później było już 0:2. Obrona gospodarzy pogrążona w letargu kompletnie zapomniała o kryciu przy dośrodkowaniu z lewej strony Kędziory. Futbolówkę pewnie głową do siatki skierował Hamalainen.

Zabrzanie próbowali się odgryźć rywalom – najpierw niecelnie głową uderzał Iwan, a chwilę potem kapitalnie z powietrza wolejem szczęścia próbował Kosznik, jednak piłka poszybowała tuż nad poprzeczką bramki Kotorowskiego. Do końca pierwszej połowy więcej już się nie wydarzyło. Chwila dekoncentracji w obronie i szok po straconym pierwszym golu to główne przyczyny, dla których Lech mógł ze spokojem schodzić do szatni z dwubramkowym prowadzeniem. Przez pół godziny zabrzanie bronili się mądrze, ale jeden błąd przekreślił wszystko – nie pomogła nawet obecność Dancha. „Kolejorz” kontrolował od tego momentu wszystko, co działo się na murawie. I nic nie zapowiadało, żeby miało się to zmienić w drugiej części tego spotkania.

To nieprawdopodobne, jaki regres zaliczył Górnik Zabrze od czasu odejścia Adama Nawałki. Początek drugiej połowy był idealnym podsumowaniem tego, jak wygląda ekipa z Zabrza w 2014 roku. Lech bez jakiegokolwiek zdenerwowania oddał inicjatywę swoim rywalom , bo widać było, że nie potrafią oni stworzyć jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką Kotorowskiego. A sami robili, co chcieli.W 51 minucie piłka dotarła do Teodorczyka, który przez chwilę myślał, że jest na spalonym. To samo pomyśleli obrońcy Górnika, ale spalonego niebyło, wobec czego napastnik „Kolejorza” podał do wychodzącego na czystą pozycję Hamalainena. Fin wyszedł sam na sam z Kasprzikiem i bez trudu umieścił piłkę w siatce.

Kilka minut później najlepszą okazję do zdobycia bramki honorowej mieli zabrzanie. Po zagraniu ręką we własnym polu karnym Wołąkiewicza sędzia wskazał na „wapno”. Iwan z jedenastu metrów uderzył obok słupka. Tego było już za wiele dla kibiców z Zabrza. Mogliśmy usłyszeć gromkie niecenzuralne okrzyki, a dwóm fanom Górnika zagotowały się głowy i doszło między nimi do ostrej wymiany zdań, w wyniku której jeden z nich musiał opuścić stadion. W 66 minucie podopieczni Roberta Warzychy zaskoczyli wszystkich obecnych przy Roosevelta i przeprowadzili koronkową akcję – Nakoulma, Iwan i Zachara kompletnie rozklepali defensywę Lecha, ale ten ostatni z dwóch metrów trafił… wprost w Kotorowskiego.

„Kolejorz” kompletnie odpuścił sobie jakiekolwiek działania ofensywne i postanowił poczekać do końcowego gwizdka. W międzyczasie Górnik starał się atakować i trzeba przyznać, że zawodnicy „Trójkolorowych” dochodzili do dobrych sytuacji. Próbował Nakoulma z dziesiątego metra, ale trafił w boczną siatkę, Z narożnika pola karnego ładnie uderzał Łuczak, ale paradą popisał się golkiper Lecha. Potem mieliśmy dwie sytuacje gości – pojedynek sam na sam z Kasprzikiem przegrał Kownacki, a następnie blisko fantastycznej bramki z dystansu był Teodorczyk, ale bramkarz Górnika popisał się świetną paradą. W doliczonym czasie gry w dobrej sytuacji znalazł się Lovrencsics, ale i tym razem górą był Kasprzik. Był to ostatni akcent tego jednostronnego meczu. Mimo porażki, Górnik utrzymał się w ósemce, więc obie drużyny spotkają się w tym sezonie jeszcze raz.


Polecamy