menu

Trzecia z rzędu porażka Olimpii, awans łęcznian w ligowej tabeli

3 listopada 2013, 14:23 | Artur Bocheńczyk

Górnik Łęczna w meczu 15. kolejki 1. ligi wygrał na własnym stadionie z Olimpią Grudziądz (2:1). Dzięki wygranej gospodarze awansowali na trzecią pozycję w ligowej tabeli.

Górnik Łęczna wygrał z Olimpią Grudziądz
Górnik Łęczna wygrał z Olimpią Grudziądz
fot. Wojciech Czekała

Początek spotkania to wzajemne badanie sił. Żadna ze stron nie potrafiła narzucić swojego stylu gry, co znajdywało odzwierciedlenie w braku sytuacji podbramkowych. Dość powiedzieć, że pierwszy celny strzał na bramkę dopiero w 39. minucie spotkania oddał Zawistowski.

Walka toczyła się głównie w środku pola, z rzadka przenosząc się pod pole karne którejś ze stron. Górnicy swoje ataki konstruowali głównie lewą stroną boiska, gdzie z dobrej strony prezentowali się Mraz i Bonin z Szałachowskim, którzy wzajemnie wymieniali się flankami.

Przed upływem dwóch kwadransów po ładnej wymianie piłki z lewej strony boiska w dobrej sytuacji strzeleckiej znalazł się Nowak, który minimalnie przeniósł futbolówkę nad bramką.

Wynik spotkania otworzył Sasin, który w 42. minucie po znakomitym wycofaniu piłki z lewej strony na 11. metr przez Bonina, skierował piłkę do bramki.

W przerwie Jurij Szatałow dokonał jednej zmiany. W miejsce rozgrywającego dobre zawody Juliena Tadrowskiego wszedł najlepszy strzelec łęcznian - Łukasz Zwoliński.

Początek drugiej części spotkania to odbicie lustrzane tego, co działo się przed przerwą. Kiedy kibice przysypiali na swoich krzesełkach nagle drugą bramkę zdobyli łęcznianie. Swój dorobek bramkowy do 6 trafień powiększył Zwoliński. Asystentem po raz kolejny został Bonin, który fantastycznie wyłożył piłkę na 5. metr, gdzie Zwolak dostawił tylko nogę.

Radość gospodarzy nie trwała jednak zbyt długo. Chwilę po wznowieniu gry w szesnastce znalazł się Ruszkul, który ze skraju pola karnego skierował piłkę w okienko bramki Prusaka.

Po dwóch szybko zdobytych bramkach wydawało się, że mecz nabierze rumieńców. Jednak gra dalej toczyła się w środkowej strefie boiska. Brakowało sytuacji podbramkowych, a na dodatek podopiecznym trenera Kafarskiego brakowało decyzji o strzale w dogodnych okolicznościach, o co szkoleniowiec miał sporo pretensji do swoich zawodników.

W 90. minucie sympatykom Górnika serca zabiły mocniej, bowiem po zagraniu piłki ręka przez Sasina, goście mieli dobrą szansę na wyrównanie. Piłkę na 18. metrze ustawił Zabłocki, ale uderzył w sam środek bramki Prusaka, czym nie zdołał zaskoczyć golkipera rywali. Chwilę potem sędzia odgwizdał koniec meczu.


Polecamy