menu

Trenerzy po meczu Zagłębie Sosnowiec - Chrobry [KONFERENCJA]

7 listopada 2016, 15:33 | Joanna Sobczykiewicz

Trener Zagłębia Piotr Mandrysz nie miał powodów do zadowolenia na pomeczowej konferencji prasowej po przegranej z Chrobrym Głogów. Drużyna z Sosnowca skomplikowała sobie sytuację w tabeli. Spadła na trzecie miejsce za GKS Katowice i Chojniczankę Chojnice. Zupełnie w innym nastroju był Ireneusz Mamrot. Jego zawodnicy sprawili wszystkim ogromną niespodziankę, wygrywając z zespołem przymierzanym do awansu do LOTTO Ekstraklasy.

Ireneusz Mamrot
Ireneusz Mamrot
fot. PIOTR KRZYŻANOWSKI/POLSKA PRESS

- Pokonać Zagłębie na jego własnym boisku to duża sztuka. Byliśmy dzisiaj bardzo konsekwentni. Oczywiście nie przyszło nam to łatwo. Zagłębie także stworzyło swoje sytuacje. My rzadko kiedy strzelamy takie bramki jak dzisiaj. Zdecydowały one, że wygraliśmy ten mecz. Nie liczę sytuacji, które stworzyliśmy przy 2:0 dla nas. Wiadomo, jak się przegrywa to przeciwnik się otwiera. My też mieliśmy tak w wielu meczach, że gdy goniliśmy wynik to się otwieraliśmy. Najważniejsze były te dwie sytuacje, po których zdobyliśmy bramki. Nie ma co ukrywać, że jesteśmy bardzo zadowoleni. Przeciwnicy z dołu tabeli mocno punktują i to zwycięstwo, a w konsekwencji tego trzy punkty są dla nas bardzo ważne - powiedział szkoleniowiec Chrobrego, Ireneusz Mamrot. Na konferencji skupił się on w szczególności na drugiej bramce strzelonej przez jego zespół. Zdobył ją Konrad Kaczmarek, którego trener wpuścił z ławki. Zawodnik 5 minut później odwdzięczył mu się podwyższając prowadzenie w sobotnim meczu przeciwko Zagłębiu. Jak zdradził szkoleniowiec, ta zmiana miała odbyć się później, a w konsekwencji tego drugiej bramki dla Chrobrego, która ustawiła spotkanie mogłoby nie być.

- Nie chciałem mówić przed meczem, że Konrad Kaczmarek dziś zagra. Wiem, że ten zawodnik gra doskonale głową. Tak więc to, że oddał dzisiaj piękny strzał to nie jest przypadek. On tutaj w 2. lidze też zdobył bramkę po stałym fragmencie. Tak naprawdę planowałem wpuścić go jeszcze później. Ta zmiana była trochę wymuszona. Nie było dzisiaj w kadrze Karola Danielaka. Bałem się wpuszczać niższego zawodnika, by gdzieś tam stały fragment nie zdecydował o naszej porażce. Tak więc wszedł Konrad Kaczmarek za Sebastiana Murawskiego, ale nie ukrywam, że chciałem wpuścić go trochę później. Jego atutem jest to, że może zagrać na kilku pozycjach. Dzisiaj na pewno nam pomógł.

Ireneusz Mamrot wyjaśnił także dlaczego zdecydował się rozpocząć mecz z Dominikiem Kościelniakiem w pierwszym składzie, a nie Bartoszem Machajem. Zmiany dokonał dopiero w 75. minucie, przy korzystnym wyniku dla swojej drużyny, 1:0.

Nie będę ukrywał, że Bartek nie grał dzisiaj od początku tylko dlatego, że chodziło mi głównie o to, by zneutralizować Žarko w defensywie. Dominik Kościelniak jest tutaj troszeczkę lepszym zawodnikiem, zarówno wytrzymałościowo, jak i w defensywie od Bartka. Bartek jest piłkarzem typowo szybkościowym. Dlatego zdecydowałem się na taki wariant. Dominik wykonał kawał dobrej roboty. Wiadomo, że jak gra się z liderem na jego boisku i jest 70 minuta, to lider chce wygrać za wszelką cenę. Prawda jest taka, że my też szanowalibyśmy remis. Padła ładna bramka, później Bartek kilka razy pomógł nam w szybkich atakach. Ważne, że na ławce byli dobrzy zmiennicy - zakończył szkoleniowiec Chrobrego Głogów.

W Sosnowcu na pewno nikt nie był zadowolony z takiego wyniku, jaki padł w sobotnim meczu. Dla Piotra Mandrysza to już drugie przegrane spotkanie z rzędu. W ubiegłym tygodniu jego zespół uległ Stali Mielec. Po raz kolejny potencjalnie słabszy przeciwnik odebrał Zagłębiu cenne trzy punkty.

- W przeciwieństwie do trenera gości trudno bym był w dobrym nastroju. Mieliśmy inny plan na to spotkanie. Chcieliśmy grać piłką od tyłu. Niestety, przeciwnik bardzo dobrze się do nas ustawił. Mieliśmy duży problem z wyjściem z piłką od bramkarza. Przekładało się to na wiele niecelnych podań, a w konsekwencji straty piłek. Zespół Chrobrego przewyższał nas dzisiaj w organizacji gry. To był mecz do pierwszej strzelonej bramki. Kto ją zdobędzie, ten prawdopodobnie wygra to spotkanie. Tak właśnie wyglądało to dzisiaj. Piękny strzał głową Kaczmarka w sytuacji po rzucie rożnym, w którym wydawało się, że nic nam już nie grozi. Próbowaliśmy wyjść z szybkim atakiem, niestety piłka nie trafiła do nas, a w boczny sektor, a tam zawodnicy Chrobrego wykorzystali doskonałe dośrodkowanie i strzał, przy którym Kuba Szumski był bez szans. Drugi gol był jeszcze piękniejszy. Zbiegł się w czasie z tym, gdy chcieliśmy postawić wszystko na jedną kartę i zagrać na dwóch napastników. Skoro przegrywaliśmy, to nic innego nam już nie pozostawało. Na chwilę obecną, jak pokazała końcówka meczu nie stać nas na to, by móc grać dwóją napastników. Próba otwarcia się i strzelenia chociaż kontaktowej bramki kończyła się groźnymi kontrami Chrobrego, z których dwukrotnie obronną ręką, w sytuacji sam na sam wyszedł Kuba Szumski. Pozostaje mi tylko pogratulować trenerowi gości zwycięstwa.

Następne spotkanie w ramach rozgrywek 1. ligi zespół Piotra Mandrysza rozegra dopiero 19 listopada na swoim stadionie, przeciwko wiceliderowi - Chojniczance Chojnice.

- Mamy przerwę, która wynika z racji tego, że w Tychach odbędzie się spotkanie młodzieżowej reprezentacji. Czy nam to pomoże czy nie, to okaże się za dwa tygodnie. Z doświadczenia wiem, że jak się przegra spotkanie to pozostaje piłkarska złość i chce się jak najszybciej zagrać, aby móc się zrehabilitować. Ja rozumiem stwierdzenia moich piłkarzy o tym, że woleliby grać, ale czasami taka dwutygodniowa przerwa może nam pomóc w wielu aspektach, bo jak pokazał dzisiejszy mecz jest nad czym pracować - zakończył szkoleniowiec.

Po takim meczu nikogo nie dziwi decyzja sztabu szkoleniowego Zagłębia Sosnowiec o rozegraniu sparingu w czasie, gdy inni rywale przygotowywać się będą do kolejnego spotkania w lidze. 12 listopada o godzinie 12:00 we Wrocławiu odbędzie się sparing pomiędzy zespołami Śląska i Zagłębia.


Polecamy