Trenerzy po meczu Chrobry Głogów - MKS Kluczbork [KONFERENCJA]
W meczu 18. kolejki 1. ligi, Chrobry Głogów wygrał na własnym stadionie z MKS-em Kluczbork 5:1 (1:1). Po tym spotkaniu trenerzy obu zespołów podzielili się swoimi przemyśleniami na temat wydarzeń, które miały miejsce na boisku. Oto zapis konferencji.
fot. Łukasz Łabędzki
Ireneusz Mamrot (Chrobry Głogów): Nasza gra zaczęła przypominać stare dobre czasy z szybkim atakiem. Nieźle weszliśmy w mecz. Może nie stwarzaliśmy stuprocentowych sytuacji, ale dwa, trzy razy było groźnie. Jednak zdobyta z czasem bramka jakby nas strasznie poparzyła. Nie wiem czy to przypadkiem nie było spowodowane serią przegranych meczów. Nie przypominam sobie tak nerwowego momentu tej drużyny i nie mogę tego zrozumieć, bo w tej lidze zdobyty gol jest ogromnym kapitałem. Zespół strzelający bramkę ma przewagę psychologiczną i taką w organizacji gry, bo wtedy lekko się cofa i może kontrować. Tymczasem u nas było bardzo chaotycznie. Nastąpiło więc wyrównanie. Nie wnikam czy gol rzeczywiście był. Zawodnicy i bramkarz utrzymywali, że nie. Nie wnikam, bo to nie jest w tym momencie najistotniejsze. Po tej stracie wróciliśmy do swojej gry i po chwili stuprocentową szansę miał Maciej Górski. Zaczęło to jakoś wyglądać. Po przerwie musieliśmy podejść wyżej. Ważna była interwencja Karola przy stanie 1:1. Z mojej perspektywy też wyglądało to w ten sposób, że piłka zaraz wleci do środka. Poza tym dobrą zmianę dał Damian Sędziak. Wiem, że bohaterem w mediach będzie Maciek Górski za sprawą trzech bramek i udziale w innej, ale Damian naprawdę wniósł dużo pozytywnego. Nasza gra zaczęła wtedy przypominać stare dobre czasy z szybkim atakiem. Każdy atak był zdecydowany, dobrze wyglądaliśmy jak na tę porę roku - szybkościowo, do tego bardzo ładne gole, po akcjach i uderzeniach z dystansu. Z Andrzejem Konwińskim jesteśmy w bardzo bliskich relacjach, ale z MKS-em przegraliśmy kiedyś bardzo wysoko, 0:4, i myślę, że w każdym ambitnym człowieku taki mecz siedzi. W naszej drużynie siedziało, bo jest u nas kilku zawodników, którzy to pamiętają. Cieszymy się więc z takiego rewanżu za to, co miało miejsce trzy lata temu. Cieszymy się też takim pożegnaniem stadionu. Takie zwycięstwo zadowoli kibiców. Szkoda, że nie było ich aż tylu, ale nasze wyniki osiągane na swoim obiekcie i pogoda nie zachęcały. To nasze najwyższe zwycięstwo w pierwszej lidze, dlatego jest duża radość.
Andrzej Konwiński (MKS Kluczbork): Można powiedzieć, że do pewnego momentu nic nie wskazywało na to, że przegramy tak wysoko. Do tego pewnego momentu mecz był wyrównany. Kluczowy okazał się okres pomiędzy 65 a 75 minutą. Pomimo przewagi optycznej i takiej w operowaniu piłki po stronie gospodarzy, my stworzyliśmy dwie sytuacje. W pierwszej świetnie zachował się bramkarz. Osobiście już widziałem piłkę w bramce. Zaraz potem okazja Niziołka, też praktycznie sam na sam. Niestety, strzał był niecelny. Do tego czerwona kartka Brodzińskiego i można powiedzieć, że ten mecz posypał się jak domek z kart. Nie potrafiliśmy nadrobić szybkościowo w defensywie przy takiej dyspozycji napastnika, Górskiego. Przestrzegałem, sporo o tym mówiliśmy, ale szczególnie wtedy, gdy graliśmy w dziesięciu, nie byliśmy w stanie sobie poradzić. Poza tym straciliśmy dwóch obrońców. Już w pierwszej połowie Kamila Nitkiewicza, który ma prawdopodobnie złamaną nogę, stąd jego pobyt w szpitalu. Drugim z lewej strony był Brodziński. Zabrakło nam mocy, żeby ten mecz wyciągnąć. Musimy to przeanalizować i przemyśleć, co zrobić, aby za tydzień zdobyć jakieś punkty.
źródło: Chrobry Głogów