menu

Trener Odry Opole po meczu z Miedzą Legnica: Nie przegraliśmy wojny, a bitwę

3 marca 2018, 13:23 | Łukasz Baliński

Dość jasno zobrazował sytuację po meczu w Legnicy z tamtejszą Miedzią trener Odry Opole, który jego podopieczni przegrali 1-3. O wygranej rywali zadecydowała przede wszystkim lepsza skuteczność.

Mirosław Smyła chwalił swój zespół mimo porażki.
Mirosław Smyła chwalił swój zespół mimo porażki.
fot. Piotr Krzyżanowski

- Uważam, że jak na te warunki - inaugurację rundy, mroźny klimat - było to bardzo ciekawe widowisko - mówił po meczu szkoleniowiec naszego zespołu. - Niestety, często bywa, że w takowych uczestniczymy, ale nie zdobywamy punktów, aczkolwiek myślę, że przyjdzie też taki moment, kiedy z przeciwnikiem teoretycznie wyżej na papierze notowanym, z „nazwiskami”, zaczniemy je zdobywać - obrazował sytuację.

- W tym spotkaniu nie było widać ogromnej różnicy, prócz tego, że skuteczność na pewno była po stronie rywali. Jest 2-1, gra jest wyrównana, wszystko może się zdarzyć, szukamy swoich sytuacji, a pojawia się Mateusz Piątkowski, obraca z piłką i zamyka wynik. To decydujące momenty. Jakość indywidualna piłkarza ma potem wpływ na końcowy rezultat - przedstawiał swój punk widzenia Smyła. - Poza tym powiedziałbym, że spotkały się dziś porównywalne zespoły. Mój zespół zaprezentował się przyzwoicie, jestem z chłopaków dumny, bo od początku do końca chcieli grać w piłkę, stworzyli kilka sytuacji. Przegrywamy jednak i to nas boli - nie krył trener opolan. - To była jedna bitwa, a nie wojna. Wojny nie przegraliśmy – zaznaczał.

Nieco inaczej sprawy widział jego vis a vis w sztabie legniczan podkreślając, iż w przekroju całego spotkania jego zespół stworzył więcej sytuacji i był stroną, która „kulturą gry, umiejętnościami piłkarskimi, przewyższała przeciwnika”.

- Uważam, że to był dobry mecz w naszym wykonaniu, jak na początek rundy, a moi piłkarze wypełnili założenia, które mieliśmy - tłumaczył Dominik Nowak. - Oczywiście, były też słabsze momenty. Będziemy je analizować, ale nie ma się co za wiele rozwodzić. Niepotrzebnie tak głęboko się cofnęliśmy przy prowadzeniu 2-0. Atutem Odry były stałe fragmenty. Z tego mogli nam zagrozić. Uważam, że mogliśmy dalej grać wysoko, próbować odbierać piłkę. Rywal miała kłopot z tym naszym sposobem gry, byliśmy skuteczni - podsumowywał.


Polecamy