Trener Motoru nie przewiduje rewolucji po porażce. "W Limanowej boisko było fatalne"
Piłkarze Motoru Lublin w ostatnich meczach nie prezentują się zbyt dobrze. W sobotę, żółto-biało-niebiescy przegrali pierwszy mecz pod wodzą nowego trenera Roberta Kasperczyka, ulegając na wyjeździe beniaminkowi Limanovii 2:3.
Piłka ręczna: MKS Lublin pokonał Zagłębie Lubin (ZDJĘCIA)
Mimo to, lublinianie mają niewielką stratę do czołówki tabeli. - W Limanowej boisko było fatalne. Wiem, że moje słowa nie brzmią zbyt logicznie, w dodatku po porażce, a warunki były jednakowe dla obydwu drużyn - mówi Kasperczyk. - Ale wymienienie trzech podań na takiej murawie graniczyło z cudem. Decydowało zaangażowanie i większa wola walki, a ta, niestety, była po stronie gospodarzy. Punkty straciliśmy także przez fatalne błędy w defensywie.
Motorowcy w każdym meczu popełniają kiksy, które rywale bezlitośnie wykorzystują. Pewnym tłumaczeniem może być fakt, że kontuzje leczą doświadczony Grzegorz Bronowicki, czy ograny na tym szczeblu Damian Falisiewicz. - Cały bałagan zaczyna się od dziecinnych błędów, co przenosi się na cały zespół. Musimy nad tym elementem mocno pracować i tak będzie - zdradza Kasperczyk.
Pojawiły się głosy, że trener Motoru po rundzie jesiennej szykuje kadrową rewolucję. Ponad połowa piłkarzy miałaby szukać sobie nowego pracodawcy. - Nie wiem, kto wymyśla takie teorie, w dodatku niemające nic wspólnego z prawdą - wyjawia Kasperczyk. - Gdyby tak było, zawodnicy dowiedzieliby się o tym pierwsi. Jestem wobec nich lojalny i szczery do bólu, co czasami obraca się przeciwko mnie. Piłkarze każdym meczem pracują, żeby udowodnić swoją przydatność na rundę wiosenną.
Kasperczyk podkreśla, że nie jest zwolennikiem całkowitego przemeblowania składu. - Niedawno pierwszoligowa Flota Świnoujście po rundzie jesiennej była liderem tabeli i była blisko awansu - mówi. - W przerwie między rozgrywkami do zespołu dołączyło wielu nowych, doświadczonych zawodników, a zespół w rewanżach grał o dwie, trzy klasy gorzej. Powtarzam, wszystko w głowach i nogach moich piłkarzy.