menu

Trener Arki: Jakbym wygrał kilkanaście milionów, to rozszerzyłbym skalę poszukiwań zawodników

23 stycznia 2013, 11:38 | Janusz Woźniak/Dziennik Bałtycki

- Na pewno nie chcę odgrodzić się murem od piłkarzy, jestem otwarty na rozmowy, ich uwagi. Chcę mieć dobrą atmosferę w szatni, ale… nie za wszelką cenę - mówi Paweł Sikora, trener Arki Gdynia.

Paweł Sikora poprowadzi Arkę w rundzie wiosennej
Paweł Sikora poprowadzi Arkę w rundzie wiosennej
fot. Polskapresse

Jaka jest różnica pomiędzy byciem pierwszym trenerem a drugim, którym był Pan dotychczas?
Na pewno się w nocy mniej śpi (śmiech). A już poważnie, to ciąży na mnie znacznie większa odpowiedzialność, praktycznie za wszystko, co dzieje się w zespole i wokół niego. To także bieżąca współpraca z zarządem klubu, sztabem szkoleniowym i sztabem medycznym pierwszego zespołu. Wreszcie to także współpraca z trenerami grup młodzieżowych, bo w Gdyni do pracy z młodymi zawodnikami przywiązujemy dużą wagę. Aby to wszystko ogarnąć, potrzebna jest sprawna organizacja i taką staram się wypracować.

Jest Pan młodym szkoleniowcem. Czy w związku z tym bliżej Panu do modelu trenera-kumpla, czy raczej surowego szefa, nieznoszącego sprzeciwu i dyskusji?
Myślę, że w tym przypadku nie ma gotowego wzorca. Trzeba poruszać się elastycznie pomiędzy tymi modelami zachowań. Na pewno nie chcę odgrodzić się murem od piłkarzy, jestem otwarty na rozmowy, ich uwagi. Chcę mieć dobrą atmosferę w szatni, ale… nie za wszelką cenę. Pamiętam o tym, że trener musi być konsekwentny i sprawiedliwy w ocenach. To jest droga do budowania właściwych relacji z zespołem i własnego autorytetu. Ponadto cokolwiek by nie mówić, to i tak pracę trenera ocenia się po wynikach drużyny. Jeżeli te wyniki będą na wiosnę dobre, to i pracować nam wszystkim będzie łatwiej.

Żółto-niebiescy po raz pierwszy od lat nie pojadą na żadne zimowe zgrupowanie. Czy to duży problem w przygotowaniach do wiosennej rundy?
Czy duży, to się dopiero okaże w trakcie wiosennych spotkań. Nie ma co ukrywać, że zgrupowania są ważnym elementem przygotowań. Pełnią przy tym wiele funkcji. Dają szansę na integrację zespołu, pozwalają mieć nadzór nad właściwym wyżywieniem, właściwą proporcją czasu pracy i wypoczynku. Zawodników odrywają od kłopotów życia codziennego. Jednocześnie zgrupowania mają jeden minus - sporo kosztują. Mówiąc to wszystko, nie mam jednak zamiaru narzekać. Przyjęliśmy w tym roku inny model przygotowań, będziemy mieli dwa tzw. zgrupowania dochodzące na miejscu w Gdyni. Na szczęście na obiektach GOSiR mamy naprawdę dobre warunki. Powiem więcej, niejeden zespół chciałby mieć takie warunki przygotowań i my musimy je maksymalnie wykorzystać.

Przez najbliższe tygodnie będziecie trenować, a mam na myśli zajęcia z piłkami, na sztucznej murawie. Niestety, takie płyty boiska sprzyjają kontuzjom.
To rzeczywiście największy mankament. Plan treningów będzie jednak tak ułożony, aby korzystać z różnych miejsc do treningów; terenu, hal, a chcemy też skorzystać z boiska ze sztuczną trawą na Witominie, które ma chyba lepszą - bo bardziej elastyczną - nawierzchnię. Mam też nadzieję, że pogoda będzie dla nas na tyle łaskawa, że możliwie szybko będziemy mogli skorzystać z trawiastych płyt. Po prostu na wszystko trzeba patrzeć optymistycznie.

Brak zgrupowania, szczególnie zagranicznego, to także brak wymagających sparingpartnerów...
Możemy oczywiście szukać różnych minusów aktualnego stanu rzeczy, ale co to da? Musimy dostosować się do tego, co jest i z gier, które przed nami, wyciągnąć jak najwięcej korzyści. Liczę na maksymalne zaangażowanie piłkarzy, bo wówczas wartość każdego sparingu będzie rosła. To ma być poważna walka o miejsce w podstawowej "11", bo grać będą ci, którzy w tych sparingach wypadną najlepiej.

Na pierwszych styczniowych treningach było na zajęciach - łącznie z zawodnikami testowanymi - nawet do 30 piłkarzy. Kiedy kadra na drugą część sezonu zostanie zamknięta?
Na pewno w najbliższych dniach. Chciałbym, aby znalazło się w niej 25 zawodników, w tym 3 bramkarzy. W zasadzie teraz koncentruję się na poszukiwaniu prawego obrońcy, który mógłby zastąpić Juliena Tadrowskiego, podejmując rywalizację o miejsce na prawej stronie obrony z Damianem Krajanowskim.

To jest Pan skromny w tych poszukiwaniach. Widziałbym jeszcze w Arce nowego napastnika, dobrego środkowego pomocnika i bramkarza.
A jaka jest teraz kumulacja w totolotku? Jakbym wygrał kilkanaście milionów, to może też rozszerzyłbym skalę moich poszukiwań zawodników (śmiech). O miejsce w ataku będą walczyć wypożyczony z Pogoni Szczecin Łukasz Zwoliński, przywrócony do klubowej kadry Janusz Surdykowski, Maciej Górski, a przecież mogą zagrać też na tej pozycji Marcus da Silva, Piotr Kuklis czy Dariusz Formella. Z ilością nie jest źle, jakość będę chciał zobaczyć na boisku. Jeżeli chodzi o środek pomocy, to uważam, że jest to optymalna pozycja dla Mateusza Szlocha, który powinien rywalizować z Michałem Rzuchowskim. Obaj młodzi, zdolni, wiosną będą mieli okazję pokazać, że pochwały za grę w rundzie jesiennej nie były na wyrost. A w bramce jest Maciej Szlaga i będzie pewnie Jakub Miszczuk. Ja w ogóle staram się zaszczepić zawodnikom moje trenerskie motto, które brzmi: Chęć do ciężkiej pracy to też jest talent.

Myśli Pan, co będzie w czerwcu, czy pozostanie Pan w Arce? A może ta kwestia nie ma teraz żadnego znaczenia?
Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Liczy się to co tu i teraz. Dostałem szansę na samodzielne prowadzenie zespołu i to tak renomowanego jak Arka. Będę ją chciał wykorzystać najlepiej jak potrafię. Pracuję na nazwisko i swoją przyszłość, ale to samo można powiedzieć o większości piłkarzy Arki. Razem może nam się udać. Myśl o tym, co może wydarzyć się w czerwcu, na pewno mnie nie paraliżuje, chociaż zdaję sobie sprawę, że letnie scenariusze mogą być różne.

Jaki sportowy cel stawia Pan sobie i drużynie na wiosnę?
Nasze cele i ambicje będzie weryfikowało każde z 15 spotkań tej rundy. Nie muszę chyba mówić, że w każdym z nich będziemy walczyć o punkty, a chcielibyśmy zakończyć sezon na wyższej niż obecna - 9 - pozycji w tabeli.

Arka Gdynia zremisowała w sparingu z Pogonią Szczecin

Dziennik Bałtycki