menu

Trabantem w wyścigu ferrari [KOMENTARZ]

30 kwietnia 2014, 00:05 | Marek Koktysz

29 kwietnia 2014 roku zapisze się w historii piłki nożnej nie tylko jako sromotna porażka Bayernu Monachium. To także koniec ery pewnej taktyki, na którą uodporniła się większość europejskich drużyn. Doprowadzona do perfekcji przez Pepa Guardiolę "tiki-taka" odchodzi do lamusa.

Guardiola boleśnie przekonał się o tym, jak dynamicznie zmienia się futbol. Jeszcze przecież nie tak dawno to, co zawiodło we wtorek pozwalało na dominację totalną. Teoretycznie Pep miał powody, żeby swojej taktyce ufać. Przecież zapewniła mu ona w cuglach mistrzostwo Niemiec, doprowadziła do finału pucharu krajowego (Superpuchar Europy to wciąż większe dzieło Heynckesa niż Guardioli). Wizja hiszpańskiego trenera była jednak nieco wąska, bo nie zauważał tego jak "tiki-taka" zaczyna zawodzić na świecie. Sztucznie podtrzymywana przy życiu przez Martino sprawiła, że Barcelona notuje jeden z najgorszych sezonów od paru ładnych lat. W Arsenalu od prawie dziewięciu lat przynosi jedynie ładne statystyki posiadania piłki po większości meczów. Moim zdaniem obecna sytuacja pokazuje, że Guardiola, okrzykiwany przez rzeszę ludzi najlepszym trenerem na świecie, jest jeszcze bardzo niedoświadczony.

Jak inaczej nazwać to, co zrobił w dwumeczu z Realem? Realem, na którego w dwójnasób nie powinien stosować takiej taktyki. Czy to nie Królewscy przez cztery lata zbierali cięgi od Barcelony Guardioli? Czy to nie drużyna z Madrytu przez tyle lat męczyła się z "tiki-taką"? Uważam, że Real jako jedna z nielicznych, albo i jedyna, drużyna w Europie jest już uodporniona na taką grę. Zwyczajnie ją rozpracowała. Miała "na co dzień", i w jakimś sensie ma nadal, ją w lidze. Zresztą Guardiola sam utonął chyba w tych wspomnieniach z czasów Barcelony, bo nie zauważył chociażby prostej wskazówki od Borussii Dortmund, która obrała przecież idealną taktykę na Real i omal nie wyeliminowała Królewskich. Daleki jestem od tego, żeby wysyłać Pepa precz z Bayernu. To młody trener, od którego zaczęto bardzo dużo wymagać i zapomina się czasem o tym, że ma zwyczajnie mały staż w tym zawodzie. Widział dużo, wygrywał sporo, ale zbyt zapatrzony był w jedną filozofię, której nie chciał zmieniać. Futbol jest dynamiczny i trzeba się do niego dostosowywać, bo ta dyscyplina nie będzie stała w miejscu. Boleśnie przekonuje się przecież o tym Arsene Wenger, który z ciężkim sercem zmienia swoje nawyki ukształtowane przez lata. Piłka nożna to nie przemysł spożywczy, gdzie można raz wymyślić przepis na Colę i od tego czasu nieprzerwanie stać na piedestale. Jeżeli Pep chce wygrywać Grand Prix musi przesiąść się z darzonego sentymentem trabanta do szybkiego ferrari. A kiedy ono się zestarzeje, zmienić na kolejny, nowszy. Taki jest futbol.


Polecamy