Totolotek Puchar Polski. Spokojna wygrana Legii w Łęcznej

Większym przeciwnikiem legionistów w maleńkiej Łęcznej była pogoda. Przynajmniej przez większość czasu. Na Lubelszczyźnie temperatura spadła poniżej zera, ale Luquinhas, czy Jose Kante nic sobie z tego nie robili.

To Walerian Gwilia miał być największym zwycięzcą tego meczu. Gruzin walczy o powrót do podstawowego składu, a mecz z drugoligowym Górnikiem Łęczna miał mu w tym trochę pomóc. Były gracz Górnika Zabrze strzelił gola, dał prowadzenie legionistom w 40. minucie meczu. Kilka minut wcześniej zmarnował dwie idealne sytuacje. W obu przypadkach próbował mu asystować Paweł Wszołek. Najpierw dogrywając piłkę z lewej strony, dwie minuty później z prawej.

Dopiero pięć minut przed końcem pierwszej połowy Gwilia trafił do siatki, a asystował mu słupek. Najpierw z prawej strony dośrodkował Domagoj Antolić, akcję podaniem zamknął Paweł Wszołek. Były gracz QPR znowu dograł do Gwili, ale ten z bliskiej odległości trafił słupek. Miał sporo szczęścia, że piłka do niego wróciła - futbolówkę dobił już do pustej bramki. Środkowy pomocnik po golu eksponował koszulkę Arvydasa Novikovasa, który przeszedł we wtorek zabieg ablacji serca. Skrzydłowy ma wrócić do treningów na początku przyszłego roku.

Goście "zabili" mecz trzy minuty po przerwie. Jose Kante zachował zimną krew. Fajnym zwodem zgubił czujność młodego Adriana Kostrzewskiego i wpakował piłkę do pustej bramki. Dopiero po stracie drugiego gola łęcznianie podjęli walkę. Długimi fragmentami pokazywali, że mają jakość, która pozwoli im wrócić - przynajmniej do pierwszej ligi. To już zadanie trenera Kamila Kieresia.

Legia gra dalej. Jest na fali i robi dobre wyniki. Ma apetyt na podwójną koronę. W Łęcznej wygrała, marnując bardzo mało paliwa. Teraz warszawianie zagrają na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław.

Totolotek Puchar Polski, 1/8 finału: Górnik Łęczna - Legia Warszawa 0:2 (Gwilia 40, Kante 48)