menu

TOP 10 najbardziej znienawidzonych piłkarzy w polskiej Ekstraklasie [RANKING]

24 października 2017, 09:14 | red

Kibice na nich gwiżdżą, poświęcają obraźliwe transparenty, a nawet niszczą im mienie. Oto TOP 10 najbardziej nielubianych piłkarzy w polskiej Ekstraklasie. Aż połowa reprezentuje obecnie barwy Legii Warszawa.


fot. Internet
Chociaż wątły i niski, to do awantury zawsze pierwszy. Tym wybuchowym charakterem, a także skłonnością do symulowania fauli zraził do siebie całe rzesze kibiców. W Gdańsku, w którym wcześniej grał, z nerwów zdarzyło mu się z całej siły odkopnąć piłkę w trybuny. W tunelu na stadionie w Warszawie wyzwał natomiast na pojedynek "tego z długimi włosami", stając tym samym w obronie popchniętej rzeczniczki prasowej. Jednym podniósł wtedy ciśnienie, bo jednak zaognił sytuację po nerwowym meczu. A drugich tylko rozbawił. Po latach, gdy "tego z długimi włosami" spotkał w szatni Śląska, nabrał do tego zdarzenia dystansu.
fot. Internet
Nieprzychylnie wita się również reprezentanta Polski, choć w internecie funkcjonuje jako ten od żartów i dobrej zabawy z TurboGrosikiem. Nie lubią go w Warszawie, bo grał w Lechu i w ogóle lubi Legię deprecjonować („Jak słyszę o dominacji Legii to mi się śmiać chce”). Złe zdanie zaczęli mieć o nim również... w Poznaniu. Po pierwsze, wybrał ofertę Lechii, mimo że wcześniej zarzekał się, że wróci do Lecha. Po drugie, w jednym z ostatnich spotkań brzydko potraktował Tomasza Kędziorę. Najpierw wytargał go za uszy, potem uderzył łokciem. Nie przeprosił. Przeprosił za to fanów Lechii, że dostał karę zawieszenia i tym samym nie mógł pomóc w trzech następnych spotkaniach.
fot. Piotr Hukalo
Choć ten Malarz wydaje się być pokojowy i raczej stroni od prowokacji, to na wielu stadionach nie jest miłym gościem. Szczególnie w Poznaniu. Podczas pamiętnego finału Pucharu Polski na PGE Narodowym kibice Lecha obrzucali go odpalonymi racami. Doświadczony bramkarz mógł się położyć na murawę i żądać od sędziego walkoweru, ale postanowił nie robić scen. W pomeczowych wywiadach również zachował zimną krew. - Po grze w Grecji byłem przyzwyczajony do takich wydarzeń. W końcu na Olympiakosie latały zapalniczki i monety. Na takie rzeczy trzeba się umieć uodpornić (…) Powiem jednak, że miło mi się zrobiło, kiedy prezes Boniek przytulił mnie i powiedział „Arek, szacunek za to, co zrobiłeś” - stwierdził Malarz. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/Yz_aZYO7hI0" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Nienawidzą go choćby sympatycy Widzewa Łódź i Lecha Poznań. Tym pierwszym zalazł za skórę rodowodem ŁKS-u i wypowiedziami typu: „Zawsze to miłe, kiedy Widzew spada”. Przez drugich nazywany jest po dziś dzień Judaszem. Jeszcze gdy zakładał koszulkę Lecha tak właśnie o nim śpiewano na stadionie. Skąd się to wzięło? Otóż Madej nie ukrywał w wywiadach, że może odejść do Legii. Przewinęła się też plotka, że sprzedał medal za Puchar Polski. Zawsze kiedy przyjeżdża do Poznania te tematy wracają jak żywe. A Madej ironicznymi oklaskami dziękuje za ich przypomnienie. Tak było też ostatnio podczas meczu we Wrocławiu. Co ciekawe, oklaski od lechitów otrzymał Marcin Robak. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/4hBU8zX1ZWA" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
fot. Pawel Relikowski / Polska Press
To jedna z twarzy Legii, więc już z tego tylko powodu trudno dziwić się, że cała Polska (z drobnymi wyjątkami) za nim nie przepada. Co interesujące, zraził do siebie także samych kibiców z Warszawy. Po każdym słabym występie wylewa się na niego wiadro pomyj. W 2013 roku po fecie mistrzowskiej doszło nawet do szarpaniny. - Wyszedłem z klubu z dziewczyną i po drugiej stronie ulicy zaczepili mnie kibice. Spytałem, o co im chodzi, poprosiłem, żeby dali mi spokój. Odparli, że... mam sobie iść na wypożyczenie. Ja na to, że jeśli mnie nie chcą w Legii, to niech mi to powiedzą w twarz, a nie mówią o wypożyczeniu. Wtedy doszło do krótkiej szarpaniny. Potrwała może z 20 sekund – stwierdził Kucharczyk w rozmowie z „Super Expressem”.
fot. Internet
Spośród wszystkich lechitów najgorszą opinię ma Trałka. Dla kibiców Lechii – bo wybrał ofertę Lecha właśnie. Dla kibiców Legii i innych – bo ma serdeczne relacje z sędzią Marciniakiem, dzięki czemu - wedle kibiców właśnie - parokrotnie nie został wyrzucony z boiska albo po prostu nie dostał kartki. "Swoi" też go nie oszczędzają. Za co? A za to, że wyzwał jednego z fanów zagrzewających zespół przed wyjazdem na finał Pucharu Polski w zeszłym roku („nie wal w ten autokar, pało j...”). - Chlapnąłem głupotę, to było niepotrzebne – przeprosił Trałka, ale złe emocje tak szybko nie opadły. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/zgjz8tkCixY" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
fot. Głos Wielkopolski
Być może w Krakowie, Gdańsku czy Wrocławiu jego osoba jest zupełnie obojętna tamtejszym kibicom. W Poznaniu od momentu przejścia do Legii działa jednak tylko na nerwy. „Judasz, Judasz” - krzyczeli fani „Kolejorza”, gdy Fin przyjechał z nową drużyną na Bułgarską. W końcu obiecał, że po zakończeniu kontraktu odejdzie do ligi zagranicznej, a nie do największego rywala. Jego gole i asysty dla Lecha szybko poszły więc w zapomnienie. Wielu oddało koszulki z jego nazwiskiem. Był też transparent z przestrogą dla innych zawodników („Następnego spotka kara”). <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/i-vkQPb-TT4" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
fot.
Ciężki żywot na meczach wyjazdowych ma oczywiście Serb z polskim paszportem. Może i nie prowokuje bezpośrednio trybun, nie dusi rywali, ani nie udziela co tydzień buńczucznych wywiadów jak inni, ale za to notorycznie symuluje (świadomie?). Tu zanurkuje, tam padnie jak rażony piorunem... Sędziowie dają się nabierać i to doprowadza kibiców drużyn przeciwnych do szewskiej pasji. Cwaniak to chyba najlżejsze określenie, jakie przypisywane jest Radoviciowi. Po odejściu do chińskiego Hebei China Fortune nie po drodze było mu również z kibicami Legii („poszedł za pieniądzem akurat w trakcie dwumeczu z Ajaksem” - mogliśmy przeczytać na forach).
fot. Internet
Oto najbardziej znienawidzony piłkarz w Ekstraklasie. Gdzie nie pojedzie to się nasłucha od najgorszych. „Ch... ci na imię, Małecki ty sk...” - oto najczęściej powtarzana przyśpiewka; od Gdyni, przez Warszawę, po krakowskie Błonie (Cracovia). Oczywiście sam „Mały” wielokrotnie podjudzał do tego typu zachowań. Potrafił wulgarnie odezwać się do piłkarzy drużyn przeciwnych (słynne: „Kim ty, k..., jesteś” skierowane do Sadloka, „Wstawaj, k..., śmieciu” do Brzyskiego i na dokładkę wiązanka w kierunku Saidiego Ntibazonkizy). Na meczu z Arką dumnie prezentował gospodarzom koszulkę fanklubu z Pruszcza Gdańskiego. Parę razy podpadł też części kibicom Wisły. Po jednym z przegranych meczów gwiżdżących wysyłał na drugą stronę Błoń, a gdy przyjechał na Reymonta z Pogonią Szczecin, schodząc z boiska pokazał gest Kozakiewicza. Takie zachowania to już chyba jednak zamknięty rozdział dla Małeckiego. Rozpoczął pracę z psychologiem, która przynosi efekty. Nie daje się prowokować. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/8xopX0yfee0" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
fot. Wojciech Matusik / Polskapresse Gazeta Krakowska
Rafał Siemaszko (Arka Gdynia) – nielubiany zwłaszcza przez kibiców Ruchu Chorzów za gol ręką w meczu, którym tak naprawdę przesądził o spadku "Niebieskich" do 1 ligi. Abdul Aziz Tetteh (Lech Poznań) – za bardzo ostrą grę. Michał Gliwa (Sandecja Nowy Sącz) – znienawidzony przez sympatyków Zagłębia Lubin. Okazał się kozłem ofiarnym nieudanego sezonu 2013/14. Zniszczono mu samochód. Krzysztof Sobieraj (Arka Gdynia) – Zalazł za skórę zwłaszcza fanom Lechii Gdańsk. Czym? Głównie wypowiedziami. Przed ostatnimi derbami zadeklarował, że zwycięstwo świętować będzie w centrum Gdańska. Jakub Tosik (Zagłębie Lubin) – nielubiany z tego samego powodu co Tetteh.
fot.
Do Krakowa w pojedynkę nie ma co się wybierać. Strasznie zalazł za skórę kibicom Wisły. "Judasz, judasz!", "Ch... ci na imię, Mączyński ty sk..." - skandowano pod jego adresem podczas niedzielnego spotkania przy Reymonta, przed którym zapewnił, że okaże radość, jeśli trafi do bramki "Białej Gwiazdy". Czym sobie "zasłużył" na takie przyjęcie? Otóż notorycznym zwodzeniem i kręceniem w temacie transferu. Na Twitterze zapewniał, że dziennikarze piszą bzdury i że na pewno wypełni kontrakt. Wcześniej był jeszcze ten nieszczęsny występ w "Pomidorze", podczas którego zapewnił, że do Legii nigdy z Wisły nie odejdzie... Finał tej historii jest taki, że nawet biuro prasowe Wisły zechciało pouczyć "Mączkę" w kwestii wierności barw; na przedstawionym w sieci obrazku zaprezentowało jak na wadze szalik Wisły przechyla opakowanie mąki. <iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/jHEYl1z2EE8" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>
fot.
1 / 12