menu

"TOP 10" hitów i niewypałów transferowych Lechii w ostatnich latach

25 września 2013, 11:32 | Jan Jaźwiński

Obecnie jedną z najlepiej prezentujących się drużyn w T-Mobile ekstraklasie jest Lechia Gdańsk. Postanowiliśmy przeanalizować, które zakupy tej drużyny w przeciągu ostatnich kilku lat okazały się hitami, a które klapą. Sprawdź, jacy zawodnicy znaleźli się w topowej dziesiątce transferów biało-zielonych.

HITY:

10. Jakub Wilk (Lech Poznań, 2012 r.)

Przyszedł do Lechii na zasadzie wypożyczenia z Lecha Poznań na rundę wiosenną sezonu 2011/12. Z miejsca stał się jednym z liderów gdańskiej drużyny. Wystąpił w 12 meczach Lechii, w których zdobył 2 bramki (w tym jedną z rzutu wolnego w wygranym meczu z Legią Warszawa, który pozbawił stołeczny zespół mistrzostwa Polski). Po sezonie wrócił jednak do Lecha Poznań, gdyż działacze Lechii nie dogadali się z włodarzami Kolejorza w sprawie transferu definitywnego do Gdańska. Obecnie Wilk jest zawodnikiem rumuńskiego FC Vaslui.


9. Sebastian Madera (Widzew Łódź, 2012 r.)

Został zawodnikiem biało-zielonych na początku 2012 roku. Pod koniec owego roku odniósł poważną kontuzję, przez co wystąpił tylko w 10 meczach sezonu 2012/13. Po kontuzji wrócił w bardzo dobrym stylu i w obecnym sezonie jest podstawowym obrońcą biało-zielonych. Wraz z Jarosławem Bieniukiem tworzą duet niemal nie do przejścia - w tym sezonie Lechia nie przegrała jeszcze ani jednego meczu!


8. Paweł Buzała (bez klubu, 2013 r.)

Pod koniec 2012 roku rozstał się z GKS-em Bełchatów i po miesiącu wrócił do Lechii, której barwy reprezentował w latach 2006-2011. Po powrocie do Gdańska wiodło mu się ze zmiennym szczęściem. Momentami przypominał dawnego "Buziego" za czasów gry Lechii w drugiej lidze, ale mimo wszystko kibice wymagali od niego znacznie więcej. Początek obecnego sezonu Buzała może jednak uznać jako bardzo dobry. W pierwszych czterech meczach, w których wystąpił, zdobył 3 bramki. Jest również jednym z kreatorów gry biało-zielonych, potrafi skutecznie uprzykrzyć życie obrońcom przeciwnika.

7. Daisuke Matsui (bez klubu, 2013 r.)

Na papierze zdecydowanie najlepszy gracz, jaki kiedykolwiek wystąpił w biało-zielonych barwach. Matsui grał w takich klubach jak Le Mans, Grenoble, Tom Tomsk, Dijon, czy ostatnio Slavia Sofia.
W Gdańsku jednak reprezentant Japonii ma problem z udowodnieniem swojej wartości. Owszem, jest jednym z liderów Lechii, jednak oczekiwano od niego o wiele więcej. W debiucie na PGE Arenie strzelił 2 bramki przeciwko Podbeskidziu. Już wtedy ogłoszono go wielką gwiazdą, z umiejętnościami wykraczającymi poza poziom naszej ligi. Jak się później okazało, przedwcześnie. Z meczu na mecz Matsui prezentuje coraz słabszą formę. Mimo to umieściliśmy go w zestawieniu najlepszych transferów gdańszczan ostatnich lat, bo nie patrząc na słabą dyspozycję sportową zawodnika, jest to niewątpliwie hit pod względem marketingowym. Na trybunach PGE Areny coraz częściej widać flagi japońskich kibiców, którzy przychodzą na Lechię specjalnie żeby obejrzeć swojego reprezentanta. Transfer Matsui przyciągnął na mecze biało-zielonych również miejscowych widzów, którzy byli ciekawi jak zaprezentuje się nowy gracz, ogłaszany przez wielu jako nowa gwiazda.

6. Łukasz Trałka (bez klubu, 2008 r.)

Przeniósł się do Gdańska po rundzie jesiennej sezonu 2007/08. W Lechii prezentował się bardzo dobrze, po tym sezonie gdańszczanie wywalczyli awans do ekstraklasy. Tam Trałka również prezentował się imponująco, co zaowocowało powołaniem do kadry przez Leo Beenhakkera. To był jednak początek końca przygody pomocnika z Lechią. Po sezonie 2008/09 Trałka przeszedł do Polonii Warszawa za 300 tysięcy złotych (w ramach transakcji do Gdańska przeniósł się Krzysztof Bąk). Obecnie jest piłkarzem Lecha Poznań.

5. Deleu (bez klubu, 2010 r.)

Brazylijczyk jest pierwszym ciemnoskórym zawodnikiem, który zagrał w barwach Lechii. Gdy przychodził do Gdańska, nie był optymistycznie witany przez kibiców. Na trybunach dominowały wyzwiska w jego kierunku, ale sam piłkarz najwyraźniej się tym nie przejmował, bo prezentował się bardzo dobrze. Z czasem stał się ulubieńcem kibiców, a jego styl gry porównywano do tego prezentowanego przez najlepszych brazylijskich piłkarzy. Następnie nastąpił słabszy okres dla Deleu, który prezentował się przeciętnie, ale w ostatnim sezonie był podstawowym prawym obrońcą Lechii, który często (a zarazem skutecznie) włączał się w akcje ofensywne zespołu. W obecnym sezonie prezentuje się jeszcze lepiej, i żaden kibic biało-zielonych nie wyobraża sobie Lechii bez Deleu.

4. Hubert Wołąkiewicz (Amica Wronki, 2007 r.)

W lipcu 2007 roku Wołąkiewicz przeszedł do drugoligowej Lechii Gdańsk, w której szybko stał się podstawowym obrońcą. W sezonie 2007/2008 awansował z gdańskim zespołem do Ekstraklasy. Tam spisywał się bardzo dobrze, dzięki czemu został powołany do kadry przez Franciszka Smudę w 2010 roku. Niedługo po tym wygasł jego kontrakt z Lechią, a obrońca nie zdecydował się na jego przedłużenie. Jego kolejnym klubem został Lech Poznań, co spotkało się z wielkim oburzeniem i złością wśród kibiców Lechii. Od tamtego czasu każda wizyta Wołąkiewicza w Gdańsku wiąże się z wyzwiskami i gwizdami z trybun skierowanymi w jego stronę.

3. Ricardinho (Wisła Płock, 2012 r.)

W Lechii występował tylko przez jeden sezon, ale mimo to zyskał sporą sympatię gdańskich kibiców. W biało-zielonych barwach rozegrał 27 meczów, w których zdobył 7 bramek. Trzeba przyznać, że to imponujące statystyki jak na pomocnika. Po odejściu Traore oczekiwano od niego, że godnie będzie zastępował dotychczasowego lidera biało-zielonych. Robił to tylko przez jedną rundę, bo potem niespodziewanie odszedł do mołdawskiego Sheriffa Tyraspol, który wykorzystał klauzulę odstępnego zawartą w kontrakcie Brazylijczyka.

2. Jakub Kosecki (Legia Warszawa, 2012 r.)

W Gdańsku spędził tylko jedną rundę, ale znakomitą grą zasłużył na umieszczenie go na drugim miejscu w naszym zestawieniu. Przyszedł do Lechii na zasadzie wypożyczenia z Legii Warszawa. Z miejsca stał się podstawowym graczem biało-zielonych. Można nawet powiedzieć, że w tym okresie był liderem gdańskiego zespołu (w słabej formie był wtedy Traore). Lechia radziła sobie fatalnie, a jedyną pozytywną postacią w tym wszystkim był właśnie Kosecki. Nic więc dziwnego, że Legia nie zgodziła się na transfer definitywny pomocnika do Gdańska. Po powrocie do Warszawy "Kosa" na stałe zagościł w pierwszym składzie stołecznego zespołu. Obecnie jest gwiazdą polskiej ligi, zainteresowana jego pozyskaniem była nawet słynna Valencia!

1. Abdou Razack Traore (Rosenborg Trondheim, 2010 r.)

Niezaprzeczalnie najlepszy zawodnik Lechii w ostatnich latach. Reprezentant Burkina Faso został zawodnikiem Lechii na zasadzie wypożyczenia z norweskiego Rosenborga. Prezentował się znakomicie, więc wykorzystano zawartą w umowie klauzulę o transferze definitywnym. W pierwszym sezonie gry w Gdańsku Traore strzelił 12 bramek w 27 meczach. Kolejny sezon nie był już tak udany, ale w następnym pomocnik wrócił do dawnej formy. W samej rundzie jesiennej Traore strzelił 9 bramek w 13 meczach, co czyniło go jednym z najlepszych strzelców ekstraklasy. Jego kontrakt z Lechią wygasał w grudniu 2012. Gdańscy kibice bardzo wierzyli w przedłużenie umowy z najlepszym zawodnikiem drużyny, jednak włodarze Lechii nie wykazali inicjatywy do rozmów z Traore (klub zrzucił winę na zawodnika, jednak w późniejszych wywiadach Razack przyznał, że to Lechia nie wykazywała inicjatywy do rozmów o przedłużeniu umowy). Nowym klubem reprezentanta Burkina Faso został turecki Gaziantepspor, w którym nie wiedzie mu za dobrze.


NIEWYPAŁY:

10. Andreu (bez klubu, 2012 r.)

Były gracz Polonii Warszawa wrócił do Polski po roku gry za granicą. "Może być jednym z najlepszych defensywnych pomocników w lidze"- mówił po jego zatrudnieniu ówczesny trener Lechii Bogusław Kaczmarek. Rzeczywistość jednak szybko zweryfikowała przekonania szkoleniowca biało-zielonych. Andreu wystąpił w jedynie 8 meczach Lechii, praktycznie nic nie wnosząc do gry drużyny. Na początku lutego 2013 roku przeniósł się do hiszpańskiego Racingu Santander, w którym radzi sobie całkiem nieźle.

9. Julian Ripoli (Genoa, 2013 r.)

Posiadający francuskie i włoskie obywatelstwo pomocnik karierę rozpoczynał we Francji, później grał w szwajcarskim Neuchâtel Xamax FC. Spędził w Lechii niecałe pół roku, w żadnym stopniu nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Nie udało mu się nawet wystąpić w ani jednym oficjalnym meczu pierwszej drużyny. Zagrał tylko w kilku spotkaniach rezerw i młodej ekstraklasy. Dziś jest zawodnikiem rumuńskiego Universitatea Craiova.

8. Mohammed Rahoui (SA Mohammadia, 2013 r.)

Przyszedł do Lechii za kadencji Bogusława Kaczmarka, ale - podobnie jak większość napastników z zagranicy - kariery w Gdańsku nie zrobił. Algierczyk wystąpił tylko w trzech meczach Lechii, w których spisał się bardzo miernie. W klubie zdecydowano się nie przedłużać z nim obowiązującego do końca sezonu 2012/13 kontraktu i Rahoui pożegnał się z Gdańskiem. Obecnie jego pracodawcą ponownie jest algierskie SA Mohammadia.

7. Rafał Ulatowski (bez klubu, 2011 r.)

Po zwolnieniu Tomasza Kafarskiego, trener Ulatowski miał odbudować drużynę, która pod koniec rządów poprzedniego szkoleniowca, radziła sobie bardzo źle. Gdańszczanie wiązali duże nadzieje z zatrudnieniem Ulatowskiego, pamiętając jego sukcesy podczas prowadzenia GKS-u Bełchatów. Tym razem jednak byłemu asystentowi Leo Beenhakkera wiodło się znacznie gorzej. Lechię poprowadził tylko w czterech meczach, w których drużyna zanotowała trzy kompromitujące porażki i jedno zwycięstwo (wymęczone 1:0 z Ruchem na PGE Arenie). Dwa tygodnie temu Ulatowski został zwolniony z pierwszoligowej Miedzi Legnica, w której również radził sobie bardzo słabo. Obecnie trener pozostaje bez pracy.

6. Josip Tadić (Omonia Nikozja, 2011 r.)

Kolejny zawodnik, który miał podbić polską ligę. W przeszłości grał w takich klubach jak Bayer Leverkusen (zaliczył nawet jeden oficjalny występ w pierwszym zespole), Dinamo Zagrzeb, czy francuskie Grenoble. Do Lechii przyszedł w 2011 roku. W gdańsku radził sobie fatalnie, wystąpił tylko w 11 meczach, nie strzelił żadnej bramki. Po sezonie rozstano się z nim bez żalu, obecnie Chorwat reprezentuje barwy australijskiego Melbourne Heart.

5. Fred Benson (RKC Waalwijk, 2011 r.)

Przyszedł do Lechii jako najlepszy strzelec holenderskiego RKC Waalwijk (17 bramek w sezonie, po którym drugoligowiec awansował do Eredivisie). Początek w Gdańsku był obiecujący, Benson strzelił jedyną bramkę dla biało-zielonych w meczu otwarcia PGE Areny z Cracovią. Jak się później okazało, był to pierwszy jak i zarazem ostatni gol byłego reprezentanta holenderskiej młodzieżówki w biało-zielonych barwach. Po bardzo słabej rundzie jesiennej Lechia rozwiązała kontrakt z napastnikiem. Co ciekawe, w kolejnym sezonie Benson był jednym z najlepszych strzelców PEC Zwolle, obecnego lidera holenderskiej ekstraklasy. Jak widać, gdański klimat nie sprzyja zagranicznym napastnikom.

4. Bedi Buval (Panionios Ateny, 2010 r.)

Kolejny napastnik, który miał być lekiem na nieskuteczność biało-zielonych. Po pierwszych kilku meczach zdawało się, że Lechia wreszcie zatrudniła snajpera z prawdziwego zdarzenia. Nic z tego. Forma Francuza z każdym meczem słabła. Jego nieudane zagrania wzbudzały frustracje wśród kibiców, którzy z czasem zaczęli się domagać posadzenia Buvala na ławce rezerwowych. Spędził w Lechii jeden sezon, w którym strzelił tylko dwie bramki. Następnie przeniósł się do portugalskiego CD Feirense, w którym odzyskał formę, strzelając 8 bramek w 20 meczach.

3. Aleksandr Sazankow (Dynamo Mińsk, 2010 r.)

Kosztował Lechię aż 300 tysięcy euro, ale - podobnie jak Cacić - większą część kariery nad morzem spędził oglądając mecze Lechii z trybun. Białorusina trapiły kontuzje, jedna po drugiej. Nawet gdy był zdrowy, prezentował się poniżej oczekiwań. Wystąpił w 10 meczach, strzelił zaledwie jedną bramkę w meczu z Górnikiem Zabrze. Spędził w Lechii 1,5 sezonu, obecnie jest graczem rodzimego Dniepra Mohylew.

2. Frane Cacić (bez klubu, 2008r.)

Przyszedł do Lechii przed pierwszym sezonem jej gry w ekstraklasie. Miał być gwiazdą biało-zielonych, piłkarza z takim CV wcześniej w Gdańsku nie było. Caciciem swego czasu interesowała się nawet słynna Barcelona! Po podpisaniu z nim kontraktu szybko okazało się jednak, że zawodnik zataił poważną kontuzję kręgosłupa, która praktycznie eliminowała go z gry na długi czas. Piłkarz wystąpił tylko w jednym meczu Lechii, a całą resztę gdańskiej kariery spędził na trybunach (co miesiąc pobierając z kasy klubowej 7 tysięcy euro!). Po rozwiązaniu kontraktu Lechia starała się udowodnić, że zawodnik celowo zataił uraz, jednak PZPN nakazał gdańskiemu klubowi wypłacić Chorwatowi należną kwotę za przedwczesne rozwiązanie kontraktu.

1. Kamil Poźniak (GKS Bełchatów, 2010r.)

Był uznawany za jeden z największych talentów w ekstraklasie, bardzo dobrze radził sobie w Bełchatowie. Stał się częścią wymiany Lechii z GKS-em. Do Bełchatowa przeszedł Paweł Buzała (ze sporą dopłatą ze strony gdańszczan), zaś nowym zawodnikiem biało-zielonych został Kamil Poźniak. Włodarze Lechii szybko jednak pożałowali tej transakcji. Poźniak spisywał się fatalnie, występując w jedynie 16 meczach podczas półtorarocznej przygody z Gdańskiem. Obecnie 23-letni zawodnik znów reprezentuje barwy 1-ligowego GKS-u Bełchatów


Polecamy