menu

Tomasz Frankowski w pogoni za rekordem Cieślika

20 marca 2013, 13:19 | Rafał Musioł / Dziennik Zachodni

W 3. minucie piątkowego meczu Jagiellonii Białystok z Polonią Warszawa pierwszą bramkę dla gospodarzy strzelił Tomasz Frankowski. Dla niewysokiego napastnika było to już 166. ligowe trafienie. W klasyfikacji wszech czasów "Franek łowca bramek" zajmuje czwarte miejsce, a od podium dzieli go tylko jeden gol. To trzecie miejsce należy do legendarnego piłkarza Ruchu Chorzów, Gerarda Cieślika.

- Wiem o tym i trzymam za Frankowskiego kciuki - mówi 86-letni były snajper Niebieskich. - Nie czuję zazdrości, życzę mu wszystkiego najlepszego i niech gra w piłkę jak najdłużej bez żadnych kontuzji. Ja i tak mam swoje powody do zadowolenia. Przecież poza tymi golami w lidze, to jeszcze strzelałem w pucharach i reprezentacji. Nie tylko Polski, ale i Śląska, bo to kiedyś też były ważne mecze.

Pomiędzy Frankowskim i Cieślikiem jest też zasadnicza różnica. - On ma 38 lat i ciągle gra, a ja skończyłem karierę w wieku 32 lat - przypomina chorzowianin. Gdybym występował tak długo jak on, to pewnie ten wynik miałbym znacznie lepszy. Nie ma jednak co narzekać, bo zdążyłem dwa razy zostać królem strzelców, a przez dziesięć lat nikt w Ruchu nie strzelał więcej ode mnie.

Napastnik Jagiellonii ma na koncie cztery korony strzeleckie - trzy razy w krakowskiej Wiśle i raz już w Białymstoku. - Te bramki ciągle trzymają mnie na boisku. Po każdym sezonie w ostatnich latach rozmawiam z żoną i przekonuję ją, że jeszcze powinienem trochę pograć, może pół roku, może rok - przyznaje Frankowski. - Nie ukrywam jednak, że pobicie wyniku Gerarda Cieślika to jeden z celów, jakie sobie stawiam.

Prowadzący w klasyfikacji wszech czasów Ernest Pohl i Lucjan Brychczy wydają się już poza zasięgiem Frankowskiego. Pierwszy posyłał piłkę do siatki 186 razy, drugi 182.

Za plecami Frankowskiego znaleźli się Włodzimierz Lubański i Teodor Peterek - ich 155 goli "Franek" wyrównał w październiku 2011 roku. - Frankowski przede wszystkim jest piłkarzem bardzo inteligentnym - ocenia Lubański. - Ma znakomitą intuicję, potrafi znaleźć się dokładnie tam, gdzie trzeba. No i ma niezwykły instynkt. Strzela gole z obu nóg, a czasem nawet piętą czy kolanem. Ba, zdarzało mu się nawet głową, a przecież wzrostem zbytnio nie grzeszy.

Mecz Jagiellonii z Ruchem odbędzie się 2 czerwca, w ostatniej kolejce. Czy wtedy Frankowski będzie miał już więcej trafień niż legenda Niebieskich?

Zobacz także: Ku przestrodze Górali i Ruchu: jak spadały śląskie zespoły

Dziennik Zachodni

Twitter