menu

To jest... kolejny nudny tekst

19 sierpnia 2012, 12:04 | Krzysztof Skrzypek

Pierwszym zamysłem tego tekstu, było napisanie kilku (nie)przemyślanych zdań po meczu towarzyskim Estonia – Polska. Podsumowanie marnych dokonań naszych reprezentantów oraz przedstawienie pewnej wizji/możliwości na czekające nas mecze eliminacyjne. Chociaż kilka słów już powstało, to jednak klawisz backspace kolejny raz zaprezentował swoje możliwości. Pomyślałem: - Ile można pastwić się na drużyną narodową? Dlatego też obejmie on szerszą część futbolu.

Panie trenerze, nie chce mi się!

Oczywiście przegranego meczu z Estonią nie zamierzam pominąć milczeniem. Jestem jedną z tych osób, która zawsze w zespół narodowy mocno wierzy i ogląda mecze z zapartym tchem. Być może są to pozostałości po chłopięcym marzeniu o grze z Orłem na piersi. Niemniej jednak, lata lecą i doświadczenie mnie nauczyło, że serce to słaby doradca, dzięki czemu rozum pozwolił trafnie ocenić możliwości i przewidzieć wynik.

Nie przeraził mnie fakt, że przegraliśmy z 1,5-milionowym krajem. Nie przeraził mnie fakt słabej gry i nie będę krzyczał ‘Fornalik get out!’ (ang. Fornalik wynocha). Osoby spodziewające się rewolucji kadrowo-systemowej oszukiwały same siebie. Nowy selekcjoner chociażby chciał, to takowej nie może dokonać, bo zwyczajnie nie ma w czym wybierać.

Przeraziła mnie natomiast postawa naszych liderów(?). Jakub Błaszczykowski, jako kapitan drużyny kolejny raz potwierdził, że nie potrafi wystarczająco mocno wpłynąć na zespół. Łukasz Piszczek myślami nadal był przy EURO 2012. Największą burę kieruję jednak w stronę Roberta Lewandowskiego. „To ten człowiek, o którego bije się pół Europy?” – pytałem sam siebie. Napastnik BVB najmocniejszy wydaje się być w przed- i pomeczowych wypowiedziach: to jest źle, to mi się nie podoba, tego trener nie rozumie. Gdyby tak Robert skupił się na grze? Cieszy fakt, że głośno potrafi powiedzieć o tym, co go boli, ale nie zawsze ma rację i nie zawsze wypowiadać się powinien. Gdyby jeszcze był absolutnym liderem, a tymczasem jego stosunek bramek i występów w biało-czerwonych barwach jest bardzo mizerny, o czym nie omieszkał wspomnieć Zbigniew Boniek. Ciekawe tylko, że zupełnie inny rodzaj zaangażowania prezentuje on w Borussii. Czyżby trzeba było użyć popularnego stwierdzenia i rzec: - Kasa misiu, kasa...

Po co nam Batman, skoro jest Robin?

Kibice Manchesteru United różnie przyjęli wiadomość o transferze Robina van Persiego. Fani „Czerwonych Diabłów” mają świadomość, że wzmocnień wymaga inna pozycji, niżeli atak. Z drugiej jednak strony, od przybytku głowa nie boli i kolejna gwiazda światowego formatu zawsze może się przydać. Pytanie tylko, co mają myśleć kibice Arsenalu? Niesłuszne wydają się modyfikacje nazwiska na van Per$ie oraz cyrk z paleniem koszulek. Rozumiem złość. Wydaje się jednak, że wynika ona raczej z faktu, że Holender odszedł do wiecznego rywala, niż, że w ogóle odszedł – to było nieuniknione. Pytanie tylko czy autentycznie dla kasy? Słyszałem wiele głosów w bardzo podobnym tonie: do City po kasę, do Realu po uznanie, do United po sukces. Sukces, którego przez wszystkie lata nie mógł zagwarantować Arsene Wenger, który w moich oczach i tak jest wielki. Tak długo składać puzzle, które co roku gubią jeden lub dwa najważniejsze elementy?

T-Mobile Ekstrak(l)asa, już nie taka ekstra...

Wystartowała T-Mobile Esktraklasa, która w tym sezonie nie jest już tak bogata. Kryzys finansowy chwycił za szyję prezesów, którzy zmuszeni zostali do pogodzenia się ze stratą kilku milionów w budżecie. Ostatecznie może się to okazać plusem sezonu 2012/13. Brak pieniędzy na transfery powoduje, że w najwyższej klasie rozgrywkowej zobaczymy większą liczbę młodych chłopaków z Polski, chociażby reprezentujących wcześniej kluby zaplecza Ekstraklasy. Brawo! Odnośnie samej ligi... tutaj nic się nie zmienia. Już pierwsze mecze pokazały, że każdy może wygrać z każdym i wcale nie dlatego, że poziom jest tak wysoki. Oj nie! Ale... może będzie więcej pięknych bramek w tym sezonie, niczym ta zdobyta przez Ediego Andradinę w meczu z Zagłębiem Lubin? Życzę tego sobie i każdemu kibicowi krajowego podwórka.

Wiara umiera ostatnia

Zakończmy ten wpis wiadomością bardzo optymistyczną – na meczu IV ligi pojawiło się aż 49 118 kibiców! Rekord został, więc ustanowiony. Oczywiście nie miało to miejsca w Polsce, lecz w oddalonej o kilkaset kilometrów Szkocji, gdzie wierni kibice Glasgow Rangers nie pozwolą umrzeć klubowi śmiercią nienaturalną. Z wielką przykrością patrzyłem na sytuację tak utytułowanego klubu, w momencie, gdy w naszym kraju na siłę utrzymuje się twory klubo-podobne poprzez przyznawanie warunkowych licencji i innych przeróżnych skrajnie głupich i nieodpowiedzialnych decyzji. Brawo Ibrox Park (stadion Rangers - przyp. red.), niech Wasz głośny i fanatyczny doping wzniesie Was na sam szczyt - Scottish Premier League!