menu

Terry po wyroku nie miał życia na Emirates Stadium

1 października 2012, 12:50 | Bolesław Groszek/Polska The Times

W ubiegłym tygodniu dużo mówiło się o Johnie Terrym. Kapitan Chelsea Londyn na początku zrezygnował gry w reprezentacji, a następnie dostał karę od Angielskiej Federacji Piłkarskiej w wysokości czterech meczów zawieszenia i 220 tys. funtów grzywny.

Terry został skazany za używanie obraźliwych słów i zachowań w stosunku do Antona Ferdinanda w ubiegłorocznym meczu z QPR. Kibice w Anglii nie mogli przepuścić takiej okazji, by dopiec Terry'emu, tym bardziej że Chelsea gościła właśnie na stadionie Arsenalu. Idealna pogoda i starcie dwóch najlepszych drużyn ze stolicy zachęciły kibiców, by licznie pojawić się na Emirates Stadium.

Mecz zaczynał się powoli, a obie drużyny grały ospale, próbując wyczekać przeciwnika. Wtedy odezwali się więc kibice gospodarzy. Standardowo za każdym razem, gdy przy piłce znalazł się Ashley Cole, słychać było buczenie. Lewy obrońca The Blues jest już jednak przyzwyczajony, że jako były gracz Arsenalu nie jest akceptowany. Zdeprymowany mógł być jednak John Terry. Obrońca przy każdym kontakcie z piłką słyszał chóralne okrzyki: "Wiesz, kim jesteś, jesteś rasistą!". Kibice Arsenalu wydawali się w idealnych nastrojach, ponieważ za każdym razem, gdy przy piłce pojawiał się czarnoskóry zawodnik, wołali: John Terry cię nie lubi!

Trybuna gości rozzłoszczona atakami na swojego kapitana. "Wiemy, kim jesteśmy, jesteśmy mistrzem Europy" - z dumą śpiewali fani w niebieskich koszulkach.

Tuż po ostatnim gwizdku na trybunie The Blues zapanowała euforia, a kibice i piłkarze, a w szczególności John Terry, opuszczali północny Londyn z podniesionymi głowami. Kapitan The Blues po rozegranych 90 minutach podarował młodemu kibicowi Chelsea swoje buty i mógł się cieszyć z pierwszego miejsca swojego klubu w ligowej tabeli.

Więcej emocji czysto sportowych kibice mogli jednak zobaczyć w drugim sobotnim hicie na Old Trafford, gdzie zagościł Tottenham. Podopieczni Andre Villasa-Boasa prowadzili już po dwóch minutach, a na przerwę schodzili aż z dwubramkową zaliczką. Tuż po przerwie kibice obu drużyn przeżyli prawdziwy rollercoaster, ponieważ najpierw bramkę strzelił Manchester, w kolejnej akcji odpowiedział Tottenham, a chwilę później drugiego gola dołożyli gospodarze. Grę ożywił wracający po kontuzji Wayne Rooney, ale mimo to Manchester uległ 2:3. Dla Kogutów była to pierwsza wygrana na Old Trafford od 1989 roku.

Polska The Times