Piłkarze Chojniczanki o krok od tragedii. W przednią szybę autokaru trafił kamień
Autokar wiozący ekipę Chojniczanki na mecz do Niecieczy zaatakowano... kamieniem. Na szczęście, nikt z jadących nie ucierpiał.
fot. archiwum klubu
Drużyna Chojniczanki wyprawę na zawody z Termalicą w Niecieczy odbywała w nocy z piątku na sobotę. W piątek, punktualnie o godz. 22.30, ekipa wyruszyła w daleką wyprawę do Niecieczy, z przystankiem na nocleg w Dąbrowie Górniczej. Podopieczni Mariusza Pawlaka mieli się zameldować w hotelu wczesnym przedpołudniem. A po posiłku i odpoczynku, w godzinie niedzielnego meczu (16.30), odbyć tradycyjny rozruch.
- Jechaliśmy na Górny Śląsk tradycyjnie, autostradą - relacjonuje Szymon Bibik, rzecznik klubu. - Było krótko po północy, większość członków ekipy mościła sobie miejsce do snu. Przed Włocławkiem, na wysokości wiaduktu ocknął nas niemiłosierny huk. Chociaż miałem na uszach słuchawki z muzyką, odgłos był wystarczająco mocny. Kierowca klubowego autokaru, którym podróżujemy, zdecydowanie wyhamował. Okazało się, że w przednią panoramiczną szybę uderzył sporej wielkości kamień. Drobinki szkła posypały się na drugiego kierowcę i leżącego trenera Pawlaka. Udało się doprowadzić autokar do najbliższej stacji benzynowej. I na tyle, na ile było to możliwe zabezpieczyć taśmą szybę.
W ocenie rzecznika chojnickiego klubu pęknięcie szyby było, najprawdopodobniej, konsekwencją rzucenia w autokar kamieniem. Drużyna szczęśliwie dotarła do Dąbrowy Górniczej; piłkarze realizowali swój zaplanowany program, a kierowcy zabrali autokar do punktu wymiany szyb. Na szczęście, szyba i uszczelki do tego typu autokarów były pod ręką. Wymiana przebiegła sprawnie. Wykonawca wystawił fakturę za usługę na ok. 5000 złotych, co oczywiście pokryje ubezpieczyciel z Autocasco.
Jarosława Klauzo, wiceprezesa Chojniczanki, tym razem ważne sprawy zatrzymały na miejscu. I nie towarzyszył drużynie. - Podróżuję na mecze zawsze z ekipą - opowiada sternik klubu. - I zajmuję miejsce tradycyjnie za kierowcą. Za tzw. fotelem pilota (w tym wypadku siedział drugi kierowca) miejsce zajmuje trener Mariusz Pawlak. Tym razem usiadł na moim miejscu. Nomen omen, kamień spadł mi z serca, że nic nikomu się nie stało. Strach pomyśleć, gdyby kamień trafił w szybę po stronie prowadzącego autokar. Nie chce się wierzyć, aby trafienie kamieniem autokaru było zamierzone i zorganizowane.
Dla Chojniczanki wyprawa do Niecieczy była, jak się później okazało, podwójnie pechowa. Najpierw zraniony został autokar, a drużyna poniosła minimalną porażkę.