Termalica wypunktowała kolejnego rywala
Drużyna Piotra Mandrysza pokonała wczoraj w Legnicy tamtejszą Miedź. Z premedytacją oddawała gospodarzom inicjatywę i groźnie kontratakowała. Zespoły prowadzone przez Wojciecha Stawowego już od dawna są znane z bezproduktywnego utrzymywania się przy piłce i efektownych porażek. Podobnie było tym razem...
fot. PIotr Kwiatkowski
Legniczanie przygniatającą przewagę mieli zwłaszcza w pierwszej połowie. Niewiele z tego jednak wynikało. Tradycyjnie ich akcje były wyjątkowo schematyczne i łatwe do rozszyfrowania. Stawowy nakazał włączać się do akcji ofensywnych bocznym obrońcom, ale jeśli zbyt często się to powtarza, nie ma w tym elementu zaskoczenia. Dodatkowo tych zawodników brakuje w defensywie po stracie piłki.
Obrońca, jak sama nazwa wskazuje, lepiej broni niż atakuje. Stawowy natomiast w kolejnym już klubie upiera się, aby im pozostawiać boczne sektory boiska, gdy drużyna atakuje. Niestety dla niego w Miedzi nie dysponuje zawodnikami pokroju Łukasza Piszczka czy chociażby Adriana Basty.
Mandrysz świetnie przygotował swój zespół do tego spotkania. W defensywie było dużo spokoju i asekuracji, natomiast w ofensywie sporo ryzyka i kreatywności. Najaktywniejsi byli Bartłomiej Smuczyński i Emil Drozdowicz. Dużo ożywienia wprowadził rezerwowy Tomasz Foszmańczyk. Właśnie do nich należały boczne strefy boiska, gdyż Miedź niepotrzebnie skupiona była głównie na zagęszczeniu środka pola.
Smuczyńskiemu czy Drozdowiczowi zdarzają się proste straty, ale właśnie ich indywidualne akcje zaskakują przeciwników i decydują o ostatecznym podziale punktów. Ciężko sobie wyobrazić, aby któryś z piłkarzy Miedzi zdecydował się na taką akcję, jak wczoraj Drozdowicz w 53. minucie. Dla Stawowego przecież najważniejsze jest utrzymywanie się przy piłce. Taka taktyka przyniosła dziewięć punktów w dziewięciu meczach, być może trzeba ją zmienić, póki nie jest za późno.
Termalica ponadto lepiej wytrzymała mecz kondycyjnie. Miała w końcówce okazje na podwyższenie prowadzenia. Miedź popełniała coraz więcej błędów, łapała żółte kartki, a od 72 minuty grała w osłabieniu, gdyż czerwoną otrzymał Radosław Bartoszewicz. Podopieczni Stawowego muszą poprawić swoją grę, bo w środę do Legnicy przyjeżdża Legia Warszawa i może dojść do blamażu.