menu

Taye Taiwo bez błysku w sparingu Legii Warszawa z Karabachem Agdam [ANALIZA]

27 stycznia 2015, 15:14 | Marek Koktysz

Taye Taiwo, który niedawno dołączył do zespołu Legii Warszawa, ma już za sobą pierwszy mecz kontrolny. Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej 29-letniemu Nigeryjczykowi, który zaimponował włodarzom mistrzów Polski piłkarskim CV.

Taiwo dostał swoją pierwszą szansę od Henninga Berga w sparingu przeciwko Karabachowi Agdam. Pierwszą połowę rozegrał na lewej stronie obrony, gdzie ma załatać dziurę po kontuzjowanym Tomaszu Brzyskim. W drugiej odsłonie zobaczyliśmy go już na środku obrony. Szkoleniowiec Legii ceni sobie zawodników uniwersalnych. Norweg nie zamierza ograniczać roli Taiwo tylko do jednej pozycji.

Fakt, że Taiwo wytrzymał obie połowy jest krzepiący. Jednakże należy pamiętać, że był to tylko sparing, rozgrywany na dodatek przy niewielkiej intensywności (nawet w porównaniu do niedawnego meczu z Viktorią Pilzno). Do takiego obrazu spotkania dopasował się testowany zawodnik, który zdecydowanie się nie przemęczał. Większość meczu „przedreptał”, do szybszego biegu zbierał się niechętnie, a i na przeciwnikach nie stosował jakiegoś agresywnego pressingu. Agresja to zresztą aspekt, który wyjątkowo raził w grze doświadczonego Taiwo. W sytuacjach „jeden na jeden” utrzymywał raczej bezpieczny dystans od rywala, nie doskakiwał do przeciwnika, a kiedy ten go minął (co przychodziło zawodnikom Karabachu dość łatwo) wcale nie zrywał się do szybkiego odbioru piłki. Przez to trudno było ocenić chociażby szybkość i zwrotność Taiwo. Nigeryjczyk wyglądał jakby brakło mu motywacji, testowany zawodnik, któremu zależy na pokazaniu się powinien raczej „wypruwać sobie żyły”, a nie przejść obok spotkania spacerkiem. Zaangażowanie, agresja i ogólna aktywność na murawie zdecydowanie „in minus” dla Taiwo.

Żeby wprowadzić pewną równowagę spróbujemy wyszukać plusów w grze tego lewego obrońcy. Doświadczenia i pewnych nabytych przez lata umiejętności nikt mu nie odbierze. Pewność w przyjęciu piłki, zarówno lewą, jak i prawą nogą (choć częściej tą pierwszą), to umiejętności wydawałoby się podstawowe, ale jakże często zaniedbane w polskiej rzeczywistości. Choć nie miał ku temu wielu okazji, to pokazał, że jeżeli tylko da mu się nieco przestrzeni i zagra dobrą piłkę, to potrafi przyspieszyć. W tym aspekcie brakuje mu oczywiście odpowiedniego przygotowania fizycznego, ale to akurat można nadrobić. W sparingu z Karabachem pokazał także, że nie zapomniał jak się strzela, a i „młotka” z lewej nogi jeszcze mu całkowicie nie odebrano. Bramki nie zdobył, ale pokazał, że przy odpowiedniej pozycji potrafi się zdecydować na groźny strzał. Przy rzutach rożnych i dośrodkowaniach z rzutów wolnych szuka sobie miejsca w polu karnym. Podczas sparingu z Karabachem nie doszedł do strzału głową, ale ewidentnie szuka sobie ku temu sposobności, co stwarza dodatkowe niebezpieczeństwo przy stałych fragmentach gry. Gra głową na pewno nie jest mu obca, co pokazał zgrywając przy dużym zamieszaniu w polu karnym piłkę do Saganowskiego, który z kolei zmarnował okazję na gola.


Agencja TVN/x-news

Jak wspomnieliśmy na początku Taiwo zagrał na dwóch pozycjach. Na lewej obronie można było mieć zastrzeżenia do tego, że jest nieco niewidoczny. Brzyski, dla porównania, uczestniczy w niemal co drugiej akcji Legii. Gra na całej linii boiska. Taiwo zostawał raczej z tyłu, a kiedy szedł już do przodu zbyt długo zajmował mu powrót pod własną bramkę. Inną sprawą jest to, że ewentualni przyszli koledzy z Legii obdarzyli Nigeryjczyka bardzo ograniczonym zaufaniem. Legioniści konstruowali akcję przez środek bądź prawą stronę, pomijając Taiwo, który niejednokrotnie unosił ręce w górę, pokazując, że chce dostać piłkę. Współpracą z lewym obrońcą nie był zainteresowany Kosecki, który wolał podać do schodzącego do boku Kalinkowskiego czy Furmana. To sprawiało, że Taiwo często kręcił się po prostu wokół własnej osi, podnosił ręce i nie uczestniczył w akcjach Legii. Oczywiście takie rzeczy jak komunikacja i zgranie przychodzą z czasem, jednak w tym sparingu brak jakiegokolwiek zainteresowania nowym graczem aż raził po oczach.

Niejako z musu Taiwo został zauważony, kiedy przesunięto go na środek obrony. Na jego nieszczęście. Pod większym naciskiem rywala zaczął się gubić, miał problemy z wyprowadzeniem piłki, zagrywał niecelnie, mijał się z piłką. Często uciekał też do swojej nominalnej lewej strony. Przede wszystkim zawalił przy bramkach, który sprawiły, że Legia przegrała. Przy pierwszej nie zaasekurował bocznego obrońcy, pozostając chyba nawet poza polem karnym przy podbramkowej akcji rywali. To było pokłosie bierności zawodnika, którą można było zaobserwować już w pierwszej odsłonie Drugi gol to już kompletnie „dzieło” Taiwo. Tak doświadczonemu graczowi takie błędy zdarzać się raczej nie powinny. Nigeryjczyk chciał albo zgrać piłkę klatką do obrońcy (lub bramkarza) albo też niepoprawnie ją sobie przyjął na rzeczoną „klatę”. Pewne są dwie sprawy – zawalił bramkę i tylko on wie, co dokładnie chciał zrobić.

Podsumowując, Taye Taiwo nie zachwycił jak jego piłkarskie papiery. Przy obecnej dyspozycji zdecydowanie nie nadaje się na środkowego obrońcę. Na lewej zaprezentował się poprawnie, ale jest wiele rzeczy do poprawy w jego grze. Przede wszystkim zaangażowanie, motoryka, odbiór piłki i agresja przejawiająca się w pressingu, kryciu rywala i odbiorze. Pytanie tylko, czy Nigeryjczyk w ogóle dostanie szansę na poprawę tych aspektów swojej gry.


Polecamy