Szybka kontra: Karierowicze...
Ilu to już piłkarzy wyjeżdżało z naszego kraju w pogonią za sławą, za pieniędzmi, za lepszym życiem... Jakieś 80% później wracało z podkulonym ogonem i z kacem moralnym, że może jednak warto było zostać. Teraz przed takim wyborem stoi kilku młodych piłkarzy naszej Ekstraklasy. Wśrod nich Arkadiusz Milik. Wyjechać, czy nie wyjechać? Oto jest pytanie.
fot. sylwester wojtas
Jakiś czas temu, na swoim blogu, Wojciech Kowalczyk (tak, ta gwiazda z IO w Barcelonie) napisał, o Arkadiuszu Miliku, że żeby wyjechać do Bundesligi, trzeba najpierw zawojować polską Ekstraklasę. No polać Panu Wojtkowi! Święte słowa! Arka (nie będę mówił mu przez Pan jak niektórzy, bo po pierwsze jestem od niego starszy o 7 lat, a po drugie, gdybym mówił mu per Pan to zamiast za młody polski talent, mógłby robić za kolejnego straconego piłkarskiego emeryta) już dziś widziałoby tysiące polskich dziennikarzy w Bundeslidze, Premier League, Serie A…
Dobrze, że nie wymienia się jeszcze La Liga, bo do dwójki Messi, Ronaldo dołączyłby kolejny kandydat do korony króla strzelców w Hiszpanii (ok., koniec szydery). Kowalczyk ma rację. Żeby zawojować coś na zachodzie, trzeba najpierw zawojować własne podwórko. A Milik? Rozgrywa dopiero swój pierwszy naprawdę dobry sezon w Polsce. Dobry… i nic więcej. Strzelił 7 bramek… Wynik w miarę przyzwoity, ale czy oszałamiający? Ślusarski (ten sam, który boiskowych rywali szuka wśród kibiców poznańskiego stadionu) trafiał już w tym sezonie 8 razy. Come on! (ku czci Leo Beenhakkera).
Aby wyjechać z Polski i robić kariery na zachodzie, trzeba pokazać coś wśród „swoich”. Lewandowski pokazał, Błaszczykowski również… A inni? Szczęsny wychowywał się i dorastał poza naszym krajem, Krychowiak ma tyle wspólnego z polską ligą, co Przemek Saleta ze Stevanem Seagalem – epizod, Piszczek ma dziś już 27 lat i dopiero od dwóch lat prezentuje międzynarodowy poziom. A reszta? Żaden z pozostałych polskich piłkarzy nie zrobił w miarę przyzwoitej kariery na zachodzie. Gdzie są dziś: Świerczok, Borysiuk, Makuszewski, Peszko, Klich? Myślicie, że gdyby Milik wyjechał teraz na zachód to także by nie przepadł? To Wam powiem – przepadłby równie szybko jak się pojawił. Po roku szukalibyśmy go w rezerwach Borussii Dortmund i ogrywającego się w Regionalliga (zawsze mógłby wymienić się po meczu koszulką z Klichem). I w taki oto sposób stracilibyśmy kolejny polski talent.
A Milik ma talent. Uważam, że porównywanie go do Lewandowskiego wcale nie jest na wyrost. Jednego czego brakuje mu teraz obecnie, to obycie na międzynarodowej arenie. Lewandowski, grając w Lechu, mógł rywalizować z gwiazdami takich klubów jak Udinese, Feyenoord, CSKA Moskwa, Nancy, Deportivo La Coruna… Przez to było mu bez wątpienia łatwiej mierzyć się z innymi zespołami z niemieckiej Bundesligi. Milikowi tego brakuje. Mówi się, że od razu trzeba rzucić się na głęboką wodę, żeby później cokolwiek osiągnąć. Jasne… Tyle tylko, że trzeba umieć przynajmniej trochę umieć pływać, bo w innym wypadku pójdzie się na samo dno. A stamtąd, jeżeli nie jesteś Titanikiem, nikt na pewno nie będzie starał się ciebie wyciągnąć.
Nie wiem, czy Arek to czyta, a jeżeli jednak to mam dla niego radę, myślę że dobrą, w końcu jestem starszy – zostań w Górniku jeszcze ze 2 lata, zdobądź koronę króla strzelców, zagraj kilka meczów w reprezentacji, wygraj plebiscyt na najlepszego piłkarza na Śląsku i wtedy pomyśl o podbijaniu zagranicznych lig. W innym wypadku, bardzo prawdopodobnie, usiądziesz gdzieś pod jakimś drzewem w jakimś z niemieckich parków w towarzystwie Mateusza Klicha i w luźnej rozmowie usłyszysz z jego ust – „Wiesz Arek, to takie typowo polskie…”.