Sześć goli na Old Trafford. "Czerwone Diabły" pokonały Bayer Leverkusen (ZDJĘCIA)
Manchester United udanie rozpoczął nowy sezon Champions League. "Czerwone Diabły" pewnie wygrały na Old Trafford z Bayerem Leverkusen. Całe spotkanie rozegrał krytykowany za grę w reprezentacji Polski Sebastian Boenisch i nie ustrzegł się poważnych błędów.
Od pierwszego gwizdka sędziego na Old Trafford, goście kompletnie oddali pole gry rywalom. "Aptekarze" cofnęli się tak głęboko, jak tylko można to sobie było wyobrazić, więc siłą rzeczy dłużej przy piłce utrzymywały się "Czerwone Diabły".
Na pierwszy strzał na bramkę musieliśmy jednak poczekać do 8 minuty. Wtedy sprzed pola karnego przymierzyć postanowił Wayne Rooney, ale na jego nieszczęście został zablokowany przez obrońców rywala. Potem szczęścia próbowali również Robin van Persie oraz Chris Smalling, ale gol padł nieco później.
Jego autorem był Rooney. Jednak przy tym trafieniu mieliśmy dwie, dość spore kontrowersje. Wydaje się, że na spalonym był asystujący Patrice Evra, a pewnym być można, że Antonio Valencia faulował golkipera "Aptekarzy", Bernda Leno, uniemożliwiając mu skuteczną interwencję. Gol nie powinien zostać uznany.
Po tej akcji utrzymywała się zdecydowana przewaga mistrzów Anglii. Swoje sytuację przed przerwą mieli jeszcze Shnji Kagawa, Van Persie i "Wazza", jednak wynik już nie uległ zmianie.
Już na początku drugiej części spotkania powinno być 2:0. Rooney wykorzystał błąd obrońcy, przedryblował bramkarza i… nie trafił do pustej bramki. Na tym poziomie, u piłkarza tej klasy, taka rzecz wydaje się być kompletnie niemożliwą. Jak się jednak miało później okazać, to niemożliwe nie stało się w tym meczu po raz ostatni.
Mówi się, że niewykorzystane sytuacje się mszczą i minęła ledwie minuta, a goście doprowadzili do wyrównania. Niezłą akcję przeprowadził Koreańczyk Son, odegrał do Simona Rolfesa, a ten strzałem sprzed pola karnego pokonał Davida De Geę. Futbolówka po drodze zahaczyła jeszcze o nogę Michaela Carricka.
Radość gości nie trwała jednak zbyt długo. Już pięć minut później, padła bramka na 2:1. Na prawym skrzydle Antonio Valencia po raz kolejny obnażył wszystkie słabości Sebastiana Boenischa, dośrodkował w pole karne, a tam Robin van Persie popisał się fantastycznym strzałem z przewrotki. Piłka po ręce bramkarza, wpadła do siatki.
Niewykorzystana sytuacja zemściła się również na piłkarzach z Bundesligi. W 69. minucie, De Gea wyłapał strzał Bendera, posłał długą piłkę do Rooney’a, a ten jeszcze po błędzie Emira Spahicia, spokojnie pokonał Leno.
Nie był to jednak koniec strzelania w Teatrze Marzeń. W 79 minucie gry, Rooney, który miał już na koncie dwa trafienia, dorzucił do nich asystę. Angielski snajper obsłużył kapitalnym podaniem Antonio Valencię, który nie miał większych kłopotów z pokonaniem golkipera przeciwników.
Goście potrafili jeszcze odpowiedzieć jednym, honorowym golem. Pod koniec meczu, po zamieszaniu przy rzucie rożnym, piłka trafiła pod nogi Omera Topraka, który wpakował ją do bramki.
Na więcej Bayeru nie było już stać, a jeśli ktoś mógł strzelić gola, to "Czerwone Diabły". Valencia ponownie wykorzystał kompletną bierność w grze obronnej Boenischa, świetnie dośrodkował, ale Robin van Persie podobnie jak Wayne Rooney, nie trafił do pustej bramki. Ktoś pamięta, kiedy ostatnio dwóch zawodników tej klasy, nie trafiło w tym samym meczu do „pustaka”?
Do końcowego gwizdka wynik nie uległ już zmianie. David Moyes i jego ekipa zasłużenie zgarnęli trzy punkty. Martwić może dyspozycja Boenischa, reprezentacyjnego lewego obrońcy. Najniższy odsetek celnych podań, 0 wygranych główek i dryblingów, jedno udane dośrodkowanie oraz jeden udany odbiór – to dzisiejsze statystyki Boenischa. Gdy dodamy do tego katastrofalną grę pressingiem, to trudno będzie oprzeć się wrażeniu, że ekipa z Niemiec grała z Manchesterem United w dziesiątkę.