Szczęsny wrócił przed siódmą. Chelsea rozbiła Arsenal, kuriozalna pomyłka sędziego (ZDJĘCIA, WIDEO)
Chelsea Londyn dała prawdziwą lekcję futbolu, którą piłkarze Arsenalu Londyn będą długo pamiętać. Wynik 6:0 w stu procentach odzwierciedla przewagę, jaką mieli "The Blues". Ten mecz zostanie zapamiętany z jeszcze jednego powodu. Sędzia Andre Mariner w 15. minucie spotkania przez pomyłkę wyrzucił z boiska nie tego piłkarza co trzeba.
To miało być wielkie piłkarskie święto, szczególnie dla Arsene'a Wengera, który rozgrywał swój tysięczny mecz za sterami Arsenalu Londyn. Jednak nie minęło dziesięć minut, a jubileusz Francuza zaczął przypominać koszmar, jakim był niedawny mecz z Liverpoolem. Już w 3. minucie obrońcy Arsenalu pozostawili zbyt dużo przestrzeni Samuelowi Eto'o, który został obsłużony znakomitym podaniem przez Andre Schurrle, a następnie wbiegł z piłką w pole karne, nawinął na prosty zwód Mertersackera i wpakował piłkę do siatki. Minęły dwie minuty a Schurrle znów był na ustach wszystkich kibiców. Brakiem koncentracji wykazał się Cazorla, który stracił piłkę w środku pola. Ruszył z nią Niemiec, który łatwo poradził sobie z defensywą Kanonierów i strzałem po ziemi pokonał Wojciecha Szczęsnego.
− Chelsea fans singing "Arsene Wenger, we want you to stay" − pisał na Twitterze Olivier Holt, dziennikarz Daily Morror.
Koszmar Wengera trwał, chociaż Mourinho też musiał poradzić sobie z pewnymi problemami. W 10. minucie kontuzji doznał Eto'o i Portugalczyk musiał dokonać zmiany. Jednak taki problem to żaden problem, bo Kameruńczyka zastąpił znakomicie dysponowany Fernando Torres. Chwilę później menedżer Kanonierów znów wyrywał sobie włosy z głowy. Eden Hazard oddał strzał z odległości około ośmiu metrów, piłka pofrunęła obok słupka, ale sędzia boczny zauważył, że obrońca Arsenalu zagrał piłkę ręką. Reakcja arbitra głównego była prawidłowa - rzut karny i czerwona kartka. Problem w tym, że ręką zagrywał Oxlade-Chamberlain, a Mariner wyrzucił ... Kierana Gibbsa. Powtórki wyraźnie pokazywały, ze "Ox" wziął odpowiedzialność na siebie, ale arbiter pozostał niewzruszony. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Hazard i celnym strzałem ustalił wynik meczu na 3:0.
Kwintesencją upokorzenia Wengera i jego ekipy była 42. minuta. Po raz kolejny poważny błąd popełniła defensywa Arsenalu, przepuszczając łatwą do wybicia piłkę na własnej połowie. Połakomił się na nią Torres, który popędził prawym skrzydłem i dograł ją w okolice piątego metra, gdzie wbiegał Oscar. Brazylijczyk był szybszy od Wojciecha Szczęsnego i wpakował piłkę do siatki. W tym momencie Arsenal przegrywał już 4:0, a defensywa Kanonierów powinna zastanowić się nad zakończeniem kariery w przerwie meczu.
Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy mogło być już 5:0. Najpierw Szczęsnego próbował zaskoczyć Torres strzałem z bliskiej odległości, ale Polak stanął na wysokości zadania. Z dobitką natychmiast pośpieszył David Luiz ale golkiper Arsenalu jeszcze raz wyszedł obronną ręką z opresji. Później The Blues wyraźnie zwolnili. Podopieczni Jose Mourinho przypominali sytego wilka, który mógłby jeszcze coś przekąsić, ale woli zostawić sobie trochę na później. Ale kiedy zawodnicy Chelsea nieco odpoczęli, postanowili przekąsić coś jeszcze. Głód poczuł Oscar, który zdecydował się na strzał zza pola karnego. Szczęsny mógł jeszcze odbić piłkę, ale zareagował zbyt późno i w efekcie piłka wpadła do siatki.
Chelsea nie miała dość. Nie minęło pięć minut a na tablicy świetlnej mieliśmy wynik 6:0. Tym razem w roli głównej wystąpił wprowadzony dwie minuty wcześniej Mohamed Salah, ale trzeba też w tym miejscu podkreślić, że fantastycznym podaniem popisał się Matić. W tym momencie widzowie mogli stracić rachubę, bo nie byli pewni czy Chelsea ma właśnie trening strzelecki, czy to rzeczywiście jest spotkanie na szczycie. Londyńczycy swoją grą skłaniali się ku tej pierwszej opcji, bo wymiana piłki w środku pola przypominała zabawę w dziada bez piłkarza, który miałby biegać w środku celem odebrania piłki.
Arsenal został upokorzony. Chelsea obnażyła wszystkie słabości ekipy Wengera, jednak trzeba przyznać, że te słabości nie pierwszy raz zostały odkryte w brutalny sposób przez rywala Arsenalu. Wcześniej Kanonierzy dostali potężne lanie od Liverpoolu (1:5), a Manchester City strzelił ekipie z Emirates sześć bramek, tracąc trzy.