Szalona wymiana ciosów w Bielsku-Białej! Podbeskidzie i Śląsk na remis, hat-trick Stevanovicia
Jak dotąd w meczach rozgrywanych na stadionie w Bielsku-Białej z boiska wiało nudą, a najczęstszym wynikiem był bezbramkowy remis. Nie tym razem. W 29. kolejce kibice ze stolicy Podbeskidzia obejrzeli prawdziwy thriller, po którym Podbeskidzie zremisowało ze Śląskiem Wrocław 3:3 (1:2). Hat-trickiem dla gości popisał się Dalibor Stevanović.
Po deklaracjach trenera Tadeusza Pawłowskiego, który konsekwentnie chce stawiać na ofensywny styl gry, w Bielsku-Białej spodziewano się frontalnych ataków gości od pierwszej minuty. Śląsk miał zniechęcić do gry rywala i jak najszybciej "ustawić" spotkanie na swoją korzyść. Jak odpowiedział na to Leszek Ojrzyński? Tym razem postawił tylko na jednego defensywnego pomocnika, Dariusza Łatkę, a Maciej Iwański i Anton Sloboda mieli za zadanie rozruszać ofensywę "Górali".
Manewr ten przyniósł pozytywny skutek, bo Podbeskidzie rozegrało swoje najlepsze spotkanie w tej rundzie. Najgroźniejsi bielszczanie byli po prawej stronie, gdzie doskonale współpracowali ze sobą Tomasz Górkiewicz i Marek Sokołowski. To Śląsk jednak zaatakował jako pierwszy. W 9. minucie po podaniu byłego zawodnika bielszczan, Sylwestra Patejuka, doskonałą okazję miał powracający do wyjściowego składu wrocławian Sebastian Mila, ale fatalnie przestrzelił. Niespełna kwadrans później goście przeprowadzili pierwszą bramkową akcję. Świetnym przerzutem w pole karne do Patejuka popisał się Paixao, skrzydłowy Śląska zgrał piłkę głową przed bramkę do Dalibora Stevanovicia, a ten bez problemu pokonał Richarda Zajaca.
Piłkarze Podbeskidzia kolejny raz jako pierwsi stracili gola u siebie, ale podziałało to na nich mobilizująco. Już cztery minuty później akcję lewą stroną przeprowadził Piotr Malinowski, który zagrał wzdłuż pola karnego do Sokołowskiego, a strzał tego drugiego zablokował ręką Dudu Paraiba. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł oczywiście Sokołowski i okazał się pewnym egzekutorem rzutu karnego.
Bielszczanie chcieli iść za ciosem. Niebezpiecznie było m.in. po strzale zza pola karnego Frank Adu Kwame czy dobrej okazji Malinowskiego, ale w pierwszym przypadku na posterunku był Marian Kelemen, zaś uderzenie skrzydłowego "Górali" powędrowało nad bramką.
Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się remisem, Śląsk zaatakował jeszcze raz. Goście wykonywali rzut rożny, po którym piłkę ponownie wstrzelił w pole karne Dudu, a niepokryty przez bielskich obrońców Stevanović po raz drugi tego wieczoru wpisał się na listę strzelców.
Od początku drugiej połowy zdeterminowani gospodarze rzucili się do odrabiania strat, ale Śląsk skutecznie rozbijał ich ataki. A gdy już udało się skierować piłkę do siatki Błażejowi Telichowskiemu, sędzia słusznie dopatrzył się zagranie ręką obrońcy Podbeskidzia. Tomasz Musiał nie miał już żadnych zastrzeżeń w 63. minucie. Wprowadzony chwilę wcześniej na boisko Jan Blażek wygrał pojedynek biegowy z Juanem Calahorro, w sytuacji sam na sam z zimną krwią "położył" Kelemena i pewnie umieścił piłkę w siatce.
Niesieni entuzjazmem "Górale" zupełnie zepchnęli do obrony gości z Wrocławia. Jak Podbeskidzie objęło prowadzenie? Oczywiście za sprawą... rzutu karnego. Po raz drugi jedenastkę sprokurował Dudu, który sfaulował Górkiewicza. Sokołowski tym razem przymierzył w prawy róg bramki Kelemena i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Dla kapitana Podbeskidzia była to już szósta bramka w tym sezonie, a zarazem... czwarta strzelona z rzutu karnego!
Kibice w Bielsku-Białej szykowali się już do świętowania wygranej, ale ostatniego słowa nie powiedział jeszcze Stevanović. Słoweniec po dokładnym dośrodkowaniu Mili znów znalazł się niepilnowany w polu karnym i strzałem głową nie dał szans Zajacowi. Thriller w stolicy Podbeskidzia mógł zakończyć się siódmym golem, ale doskonałych okazji nie wykorzystali Blażek, Malinowski i Patejuk. Remis przed podziałem punktów jest dla obu ekip niewiele znaczący, ale widzowie na Stadionie Miejskim i tak mogli czuć się usatysfakcjonowani. W meczu Ekstraklasy jeszcze nigdy nie padło tam aż tyle bramek.