Szalona końcówka derbów Madrytu! Rojiblancos zremisowali z "Królewskimi" [ZDJĘCIA]
W meczu 7. kolejki La Liga doszło do derbów Madrytu. Na Vicente Calderon Real prowadził z Atletico po golu Karima Benzemy w 9. minucie, ale w końcówce spotkania wyrównał Luciano Vietto. Gol dla rojiblancos sprawił, że ostatnie fragmenty meczu toczone były w iście szaleńczym tempie. Skuteczne interwencje bramkarzy obu drużyn sprawiły jednak, że wynik nie uległ już zmianie.
Obie ekipy chciały jak najszybciej zdobyć przewagę. Już w pierwszych trzech minutach zarówno Real jak i Atletico zdołały oddać soje pierwsze strzały na bramkę. Z tej wymiany ciosów zwycięsko wyszli "Królewscy". W 9 minucie spotkania Dani Carvajal na pełnej szybkości dośrodkował z prawego skrzydła w kierunku Karima Benzemy, a ten celnym strzałem głową przechytrzył broniącego bramki gospodarzy Jana Oblaka.
− 7 goli w 8 pierwszych meczach sezonu. Najlepszy Benzema w karierze. Benitez wyznaczył mu minimum - 25 goli − pisał na Twitterze Rafał Lebiedziński.
Atletico natychmiast ruszyło do odrabiania strat. Dwoił i troił się Angel Correa, nieustannie szarżował Antoine Griezmann, ale przez dłuższy czas nic z tego nie wynikało. Real bronił się dzielnie, ale w 21 minucie po podaniu Correi do Thiago Sergio Ramos sfaulował tego ostatniego w polu karnym i sędzia podyktował jedenastkę. Do piłki podszedł Antoine Griezmann. Francuz uderzył mocno, kierując piłkę blisko prawego słupka bramki Keylora Navasa, ale Kostarykanin pofrunął właśnie w tym kierunku i kapitalną interwencją uchronił swój zespół przed utratą gola.
Później tempo gry nieco spadło. Real kontrolował spotkanie, a Atletico starało się nadrabiać zaangażowaniem, co skutkowało dużą ilością fauli. W tej dziedzinie również przodował Angel Correa, który kilka razy przejechał korkami po piszczelach piłkarzy "Królewskich".
W drugiej połowie przez długi czas brakowało tego, czego kibice pożądają najbardziej - emocji. Piłkarze robili co mogli, ale sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. Dopiero na pół godziny przed końcem spotkania tempo zaczęło powoli wzrastać. Zaczęło się od zablokowanego strzału Gabiego zza pola karnego, potem Keylor Navas w ładnym stylu wyłapał mocne dośrodkowanie Jacksona Martineza, a później bez problemu poradził sobie ze strzałem głową Luciano Vietto.
Wydawało się, że Atletico już nie da rady pokonać świetnie dysponowanego w tym meczu Kostarykanina, ale w 83 minucie golkiper Realu musiał wyciągać piłkę z siatki. Zaczęło się od wygranego pojedynku biegowego Martineza na lewym skrzydle. Kolumbijczyk płasko dośrodkował piłkę spod linii końcowej w okolice piątego metra, gdzie wbiegał już Griezmann. Francuz oddał strzał, ale trafił w wychodzącego do piłki Navasa. Na szczęście dla gospodarzy futbolówka wylądowała tuż pod nogami Luciano Vietto, który nie miał problemu ze skierowaniem jej do pustej bramki.
Od tego momentu mecz przemienił się w jakieś epicki pojedynek, w którym 22 gladiatorów walczy o życie. Tempo wzrosło do takiego stopnia, że momentami trudno było policzyć ile ataków przeprowadza każda z drużyn w ciągu minuty. Akcja za akcję, cios za cios, zupełnie jak w walce bokserskiej, w której nikt nie trzyma już gardy, tylko bije tak, aby zadać decydujące uderzenie. Tego uderzenia ostatecznie nikt nie zadał, choć po strzale Martineza w końcówce spotkania Keylor Navas musiał wspiąć się na jeszcze wyższy poziom niż przy rzucie karnym wykonywanym przez Griezmanna. Aż szkoda było patrzeć jak sędzia kończy to spotkanie. Każdy kibic futbolu zapewne chciał, żeby trwało ono dalej, jednak czas jest nieubłagalny. Skończyło się więc na remisie, który nie zadowala żadnej z drużyn. Real stracił szanse na objęcie fotelu lidera, z kolei Atletico jest to trzeci mecz bez wygranej z rzędu.