Remis na Suchych Stawach. Świtowi przeszkodziły... Tour de Pologne i pielgrzymka
- Po siedmiu i półgodzinie jazdy autobusem można zwiedzać krakowską starówkę, a nie grać mecz – podsumował występ swoich podopiecznych Tomasz Reginis. Ekipa Świtu jadąc na spotkanie z Garbarnią napotkała po drodze pielgrzymkę i zablokowane drogi z powodu końcowego etapu Tour de Polagne.
fot. Michał Sikora / Gazeta Krakowska
Mecz Garbarni ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki rozegrany został na Suchych Stawach, ponieważ stadion Garbarni nie spełnia wymogów. Goście liczyli na pierwsze zdobyte trzy punkty, a gospodarze na pierwsze jakiekolwiek punkty i przede wszystkim… gole.
W pierwszej połowie zdecydowanie więcej przy piłce byli „Garbarze” i to oni prowadzili grę. Szczególnie aktywy był Marcin Siedlarz, który co kilka minut oddawał groźne strzały z dystansu. W sytuacji najdogodniejszej do zdobycia bramki znalazł się w trzydziestej minucie, ale w sytuacji sam na sam trafił w Bigajskiego. Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Dziesięć minut później ten sam zawodnik przedarł się przez obronę rywali i tym razem nie zmarnował swojej szansy. Siedlarz został pierwszym strzelcem gola dla Garbarnii w drugiej lidze. Do przerwy pozostało wtedy pięć minut, ale żadna z drużyn nie stworzyła klarownej sytuacji do strzelenia gola.
Drugie czterdzieści pięć minut nie było już tak szczęśliwe dla gospodarzy. Zaledwie dwie minuty po wznowieniu gry Piszczek wybijał piłkę z bramki. Chwilę później wyrównał Strzałkowski, a po nim dobił „Garbarzy” Gmitrzuk. W tym momencie Krzysztof Bukalski załamał ręce. W zaledwie kilka minut gospodarze przenieśli się z nieba do piekła. Gdy wydawało się, że gorzej być nie może, kontuzję złapał Marcin Siedlarz i Kamil Rado. Zastąpili ich Kozieł i Chodźko. Mimo, że czasu do namysłu nie było zbyt wiele, to wejście tych graczy okazało się decydujące. Kozieł może nie miał za wiele okazji do wykazania się, ale Tymoteusz Chodźko odmienił losy meczu i zdobył bramkę na 2:2.
Wynik się nie zmienił, ale sędzia pokazywał kolejne kartoniki. Ogólnie przez dziewięćdziesiąt minut żółty kartonik został wyciągnięty z kieszeni arbitra aż dziewięć razy. Pięciokrotnie karani byli zawodnicy Świtu i czterokrotnie gracze Garbarni.
W doliczonym czasie gry z rzutu wolnego próbowali jeszcze gospodarze, ale nie udało się pokonać Bigajskiego po raz trzeci.
Po meczu na konferencji prasowej pojawili się obaj trenerzy, a także Tymoteusz Chodźko – strzelec decydującego gola i Piotr Maślanka – pomocnik Świtu.
Krzysztof Bukalski (trener Garbarni): Również mamy niedosyt, głównie dlatego, że w pierwszej połowie mieliśmy tyle sytuacji, że mogliśmy wygrać to spotkanie w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Znaliśmy mocne strony rywala i one się potwierdziły zaraz po przerwie. Te atuty to były stałe fragmenty gry, wiedzieliśmy jak wykonują te sytuację, ale nie potrafiliśmy im zapobiec. Pomimo tego, że straciliśmy bramki po przerwie chciałbym pogratulować drużynie, że mimo trudnej sytuacji chłopcy potrafili się podnieść i zremisować.
Tomasz Reginis (trener Świtu): Biorąc po uwagę nasze przygotowanie do meczu i podróż wziąłbym ten remis w ciemno. Po takiej podróży można wyjść z autobusu i zwiedzać starówkę, a nie grać mecz ligowy. Jechałem w autobusie i sam byłem zmęczony. Chcę podziękować chłopakom za drugą połówkę, bo za pierwszą nie ma za co dziękować. Bramka stracona do szatni po błędzie z wznowienia z autu, a zwracałem na treningach uwagę na ten fragment gry. Pozostaje niedosyt, ale taka jest piłka nożna i takie bramki też wpadają. Na dzień dzisiejszy mamy nieciekawą sytuację kadrową i postaram się sprowadzić jeszcze z dwóch zawodników, aby w takich chwilach mieć kogo wpuścić na boisko.
Tymoteusz Chodźko (Garbarnia Kraków): - Rywalizacja w składzie jest dosyć duża, dzisiaj akurat musiałem usiąść na ławce rezerwowych, chciałem się pokazać z dobrej strony i mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu dostanę szansę gry od pierwszych minut. Wejście miałem dobre, strzeliłem gola, choć z pomocą bramkarza. Bigajski popełnił błąd i mimo słabego strzału piłka wpadła do bramki.
Piotr Maślanka (Świt Nowy Dwór Mazowiecki): - Dzisiejszy mecz był dla nas ciężkim meczem. Jechaliśmy tutaj siedem i półgodziny mijając po drodze pielgrzymki i Tour de Pologne. Przeciwnik był ciężki, nie mieliśmy dwóch czołowych zawodników, mamy młodą kadrę. Straciliśmy głupią bramkę, ale trudno. Nie da się wygrać meczu to trzeba go zremisować. Trzeba zbierać nawet te drobne punkty, bo nawet te drobne oczka mogą w przyszłości dać szansę na awans.