Surma: Może być tak, że przestanie mi się chcieć grać w piłkę, zanim stracę siły
- Ja wiem, że mój organizm biologicznie jest młody i nadal mogę zasuwać na boisku, zawsze te 90 min. wybiegam. Ludzie, którzy decydują w klubach, patrzą jednak na datę urodzenia i mówią: No nie, za stary jest - mówi Łukasz Surma, piłkarz Ruchu Chorzów.
fot. Polskapresse
Agnieszka Radwańska przegrała z Dominiką Cibulkovą w finale turnieju w Stanford [ZDJĘCIA]
Ma Pan już 416 występów w polskiej ekstraklasie. Rekordzista - Marek Chojnacki, który już od dawna nie gra w piłkę - 452. Według nowego regulaminu w sezonie będzie aż 37 meczów. Naprawdę już dużo nie brakuje, aby go pobić...
Z jednej strony niedużo, a drugiej jednak sporo. Co prawda w klubach, w których dotąd występowałem, grałem systematycznie, ale zdarzyło się i tak, jak pod koniec poprzedniego sezonu w Lechii Gdańsk, że straciłem miejsce w składzie i zaraz potem miejsce pracy.
Kiedy nieco ociężały już Wojciech Kowalczyk zobaczył, jaką ma Pan sylwetkę podczas ostatniego meczu Ruchu z Lechią, stwierdził, że w takiej kondycji to Surma może grać w lidze do 45. roku życia.
Chyba coś w tym jest, bo znam swój organizm i świetnie się czuję fizycznie w wieku 36 lat. Może być tak, że przestanie mi się chcieć grać w piłkę, zanim stracę siły. Przyznam, że niedawno nawet to mi przez myśl przemknęło. Zdecydowałem jednak, że jeszcze trochę pociągnę. Za chwilę dojdę do formy, bo dojdę, i nadal będę mógł cieszyć się tym, co robię.
Dlaczego chciał Pan zrezygnować?
Bo nie miałem żadnej propozycji z ekstraklasy. Ja wiem, że mój organizm biologicznie jest młody i nadal mogę zasuwać na boisku, zawsze te 90 min. wybiegam. Ludzie, którzy decydują w klubach, patrzą jednak na datę urodzenia i mówią: No nie, za stary jest.
Tak dobrze się Pan prowadził podczas kariery, czy zdrowie ma Pan wrodzone?
Tata grał w piłkę w ekstraklasie i też omijały go kontuzje, zatem genetycznie to też pewnie jest jakoś uwarunkowane. Z drugiej strony to także kwestia odpowiedniego treningu. Przez ostatnie pięć lat nie zdarzyło mi się, abym czegoś przed albo po treningu nie porobił. Już jak wychodzę na rozgrzewkę to jestem do niej przygotowany. To jest taka szkoła trenerów, z którymi pracowałem - Oresta Lenczyka, Edwarda Lorensa, zresztą w Ruchu Chorzów, do którego teraz po 11 latach wróciłem. Według tej szkoły zawodnik zawsze musiał dbać o mięśnie, o gibkość, aby te mięśnie się nie nadrywały. Pamiętałem o tym przez lata, czy to grając w Legii, czy Izraelu. Po prostu sam pomagam swojemu organizmowi.
Piotr Świerczewski postawił kiedyś twardą tezę, że obecne pokolenie polskich piłkarzy od tych, którzy skończyli albo kończą grać w piłkę, różni się przygotowaniem ogólnosportowym. Młodzi są po prostu bardzo słabi fizycznie, nie uprawiali innych sportów...
Ma rację. Proszę pamiętać, że kiedyś lekcje wf były na w miarę przyzwoitym poziomie. Grało się w siatkówkę, koszykówkę. Pewne elementy sprawności ogólnej bardzo się w grze w piłkę nożną przydawały. I dzięki temu nie było kontuzji. Jeśli zawodnik nie ma przerw, gra regularnie, to staje się coraz lepszy. Dzisiaj te obowiązki zapewnienia sprawności fizycznej przechodzą na trenerów piłkarskich. Oni nie mogą trenować jedynie piłki nożnej, bo ci chłopcy są nieprzygotowani ogólnosportowo. Jeśli grasz tylko w piłkę, to po pięciu latach zaczynają cię boleć kolana itd. Stajesz w miejscu. Ja należę do tego pokolenia podwórkowego, gdzie w młodym wieku grało się we wszystko od rana do wieczora. Teraz jest inaczej.
Wasze podejście do życia też chyba się znacznie różniło od tego obecnego.
Jednak sporo dawały szkoły, liceum, technikum czy nawet jakaś zawodówka. Jednak robiło się coś obok, trzeba było trochę głową ruszyć, mieć inne zainteresowania. Teraz jest tak, że nawet skończenie studiów nie daje żadnej gwarancji pracy. Młodzi ludzie to wiedzą, mają po 18 lat, zaczynają grać w piłkę i już myślą, że wszystkie swoje sprawy pozałatwiali, bo chwilowo uprawiają sport, może nawet czasem na przyzwoitym poziomie. Natomiast, żeby być piłkarzem długowiecznym, wykonywać ten zawód przez lata, to trzeba coś o życiu wiedzieć więcej. Piłka nożna to nie jest coś wyjęte z niczego. Ona jest osadzona w jakichś realiach, w jakimś świecie, obudowana mediami itd. Jak masz nieco szersze horyzonty, to łatwiej będzie ci zaadaptować się w Warszawie czy gdzieś za granicą. A taki chłopak zafiksowany tylko na futbol tak naprawdę może sprawdzić się tylko w swoim środowisku. Niestety, teraz nie ma już etapów, które trzeba przechodzić, aby iść w górę. To wszystko się rozmyło.
Młodym brak pokory?
Jak byłem dzieciakiem i na Wiśle Kraków podawałem piłki podczas meczu z Legią, to sobie nie wyobrażałem, żeby podejść do Romana Koseckiego i powiedzieć: Daj autograf. Był cały Zachód: Przepraszam, proszę pana, czy mógłbym... Dzisiaj to jest tak: Dasz autograf? Nie dasz, to też nie ma problemu, chłopak machnie ręką i powie, że ta liga i tak jest słaba. Rodzice mu w domu mówią, że polska piłka jest słaba, młodzi zawodnicy też nie mają autorytetów. Proszę sobie wyobrazić, że ci wchodzący do składu zawodnicy młodego pokolenia mówią i mają przekonanie, że liga jest słaba. Nie szanują tej roboty, jadą na zgrupowanie i robią, co chcą.
Kasa ich demoralizuje, są przepłaceni?
Ale ja też w młodym wieku dobrze zarabiałem. To jest raczej kwestia braku autorytetów i świadomości, że w piłkę nie gra się wiecznie. Ja wiedziałem, że to zaraz może się skończyć.
Nasza liga tak naprawdę nie jest jednak najmocniejsza.
Ale nie można podcinać gałęzi, na której się siedzi. Dlatego ja nie lubię szyderstwa, przesadnej krytyki. No ręce mi opadają, jak dwóch chłopaków, którzy siedzą na ławce rezerwowych i nie zagrali jeszcze ani jednego meczu, mówią, że liga jest słaba. Albo niektórzy trenerzy, którzy tu pracują. Owszem, nie ma już w tej lidze takich wybitnych zawodników na swoich pozycjach, jak Lech, Czerwiec, Zieliński, Trzeciak, Bizacki, ale na przykład więcej się biega. W 1996 r., jak zaczynałem, to prawdopodobnie gdybym zrobił podczas meczu 9 km, byłoby OK. Teraz nawet 12 może nie wystarczyć.
Był Pan kapitanem Legii, która dobijała się do Ligi Mistrzów. Nie udało się, teraz jest większa szansa?
Ta drużyna nie jest dużo lepsza niż nasza, ale otoczka jest inna. Stadion, organizacja. Wychodzisz na taki obiekt i aż cię niesie. To opakowanie jest bardzo ważne, w futbolu nie liczą się tylko pieniądze.
Dlaczego Lechia Gdańsk nie jest w stanie zapełnić stadionu wybudowanego na finały Euro 2012?
A Śląsk Wrocław jest w stanie? Moim zdaniem to ósme miejsce, które zajęliśmy w ubiegłym sezonie, jest adekwatne do klasy zespołu. To wcale nie jest źle, tylko siedem zespołów w Polsce było od nas wyżej. Tak do tego podchodzę. Ludzi na mecze też nie przychodzi w Gdańsku mało, około 17 tys. Czyli w sam raz. Stadion jest po prostu zbyt duży. W Polsce trzeba budować maksymalnie na 20 tys., to by wystarczyło, nie byłoby przepłacania.
Autor wywiadu jest komentatorem Polsatu Sport