Superpuchar Niemiec dla Bayernu. Gol Lewandowskiego nie wystarczył
Piąty triumf Bayernu Monachium w Superpucharze Niemiec. Bawarczycy znaleźli wreszcie sposób na Borussię Dortmund, którą pokonali po golach Mario Mandżukicia i Thomasa Muellera. Końcówka należała do mistrzów Niemiec, lecz trafienie Roberta Lewandowskiego okazało się jedynie honorowym.
Bayern już w 6. minucie wyszedł na prowadzenie. Bramkową akcję zapoczątkował Frank Ribery, który wykorzystał moment zawahania Łukasza Piszczka. Francuz dośrodkował zewnętrzną częścią stopy do nabiegającego Mario Mandżukicia, który precyzyjnym strzałem z lewej nogi „przywitał się” z monachijską publicznością. Chorwat nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce, bowiem statycznością wykazali się obaj stoperzy. Neven Subotić nie przeciął podania, a Mats Hummels odpuścił krycie.
Napór gospodarzy wzrastał z każdą sekundą. W 11 minucie było już 2:0. Ekspresowy kontratak wyprowadził Mandżukić. Najpierw w słupek trafił Arjen Robben, ale na jego szczęście, we właściwym miejscu ustawił się Thomas Mueller, który z kilku metrów dobił piłkę. Borussia w pierwszej połowie praktycznie nie istniała. Skrzydła w ogóle nie funkcjonowały, a do gry nie pokazywał się Robert Lewandowski. W środku pola widoczny był brak kontuzjowanego Sebastiana Kehla, bowiem nie rozbijano ataku pozycyjnego Bawarczyków.
Oznaki przebudzenia, ze strony podopiecznych Juergena Kloppa, nastąpiły dopiero na początku drugiej połowy. W 48 minucie wreszcie pokazał się Lewandowski. Napastnik mistrzów Niemiec główkował po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, ale na jego drodze stanął dobrze interweniujący Manuel Neuer. Cztery minuty później, obok prawego słupka kopnął Marco Reus. Gdyby lepiej ułożył stopę, to Jakub Błaszczykowski wpisałby się na listę asystentów, a dortmundczycy złapaliby kontakt z Bayernem. Tak się nie stało. Drugi raz zabrakło postawienia kropki nad „i”, podobnie jak w sytuacji z 54. minuty, gdy Hummels strzelał tuż przy lewym słupku.
Upływający czas działał na korzyść Bayernu, który nieco się cofnął i nie atakował z taką częstotliwością, jak w pierwszej części meczu. Ale wciąż był niebezpieczny. W 64. minucie, trzech rywali minął Robben, ale jego atomowy strzał, jakimś cudem, zdołał wybronić Roman Weidenfeller. Odpowiedź nastąpiła szybko. Koronkowe rozegranie zepsuł jednak Lewandowski, który z bliskiej odległości, zamiast do bramki, trafił w... Philippa Lahma.
W międzyczasie Klopp dokonał wszystkich trzech zmian. Na boisku pojawił się między innymi Mario Goetze. Gra się ożywiła, a Borussia w końcu dopięła swego. Po przejęciu piłki, na uderzenie z okolicy dwudziestego metra zdecydował się Lewandowski. Decyzja była słuszna, a wykonanie wyborne. Futbolówka, po technicznym strzale, wpadła do siatki, mijając ręce Neuera. Goście wciąż przeważali i w końcówce stworzyli sobie dwie wyborne szanse, by wyrównać. Pierwszą zmarnował Julian Schieber, a drugą Goetze. Bayern sięgnął po pierwszy skalp w nowym sezonie i utarł nosa Borussii przed inauguracją Bundesligi.