24. kolejka Premier League: grad goli w ostatnich minutach, problemy czołówki
Ledwie ochłonęliśmy po emocjach meczów z soboty i niedzieli, a przed nami już kolejna garść spotkań, przypadających tym razem na środek tygodnia. Zanim to jednak nastąpi, podsumujmy minioną kolejkę, w której oba kluby z Manchesteru jeden punkt ratowały golami w ostatnich minutach, a derby Merseyside okazały się wiać nudą.
Tottenham – Arsenal 2:1
0:1 Oezil
1:1 Kane
2:1 Kane
„Here I Am -Rock you like a Harry Kane!” mogli sobie śpiewać, na wzór hitu Scorpionsów, kibice Tottenhamu po meczu z "Kanonierami". Ten pojedynek miał jednego bohatera i jak widać, Harry Kane najpierw wyrównał stan meczu, a następnie kapitalną główką dał swojej drużynie upragniony triumf w tak prestiżowym pojedynku. Tottenham był lepszy praktycznie przez całe spotkanie. Co prawda na przerwę schodził z deficytem, po dość szczęśliwym golu Mesuta Oezila, jednak również przed nią pokazywał, że w tym meczu liczy się dla niego tylko wygrana. Szybciej, sprawniej operował piłką, oddawał dużo groźniejsze strzały, kreował sobie lepsze okazje podbramkowe i tylko fantastyczna dyspozycja Davida Ospiny sprawiła, że Arsenal do końca pierwszej połowy nie stracił ani jednego gola. W drugiej połowie „Kanonierzy” również starali się odgryzać, jednak kiedy podchodzili już bliżej bramki Hugo Llorisa, to ten bronił jej bardzo skutecznie. Zwycięstwo „Kogutów” było zasłużone i pozwoliło im wyprzedzić swojego największego rywala w ligowej tabeli.
Aston Villa – Chelsea 1:2
0:1 Hazard
1:1 Okore
1:2 Ivanović
Chelsea odniosła szalenie ważne zwycięstwo, które wobec zaledwie remisu Manchesteru City, powiększyło jej przewagę w tabeli nad tym zespołem do siedmiu oczek. Aston Villa nie była jednak łatwym przeciwnikiem dla The Blues i gdyby ktoś powiedział, że ta wyjazdowa wygrana przyszła im łatwo, to minąłby się z prawdą. The Villans postawili twarde warunki gry i byli bardzo zdeterminowani. Doprowadzili do remisu i sami parokrotnie potrafili zagrozić bramce Courtois. Koniec końców Branislav Ivanović ustalił wynik na 2:1 dla londyńczyków, a gospodarze utrzymali swoje miejsce tuż nad strefą spadkową.
Leicester – Crystal Palace 0:1
0:1 Ledley
Przede wszystkim pokłosiem tego spotkania były doniesienia (przytaczane w zasadzie jako pewne fakty) o zwolnieniu Nigela Pearsona, zdementowane po paru godzinach przez sam klub. Trener „Lisów” nie podołał po raz kolejny zadaniu zdobycia punktów na własnym stadionie i jego drużyna zaledwie jedną bramką przegrała z Crystal Palace, bo bardzo ładnej akcji gości, których rzut rożny uderzony na długi słupek wycofał w stronę bliższego Hangeland, a tam uderzył ją Ledley.
Manchester City – Hull 1:1
0:1 Meyler
1:1 Milner
„Obywatele” ogromnie męczą się bez Yayi Toure w składzie. Iworyjczyk brał udział w Pucharze Narodów Afryki i nie mógł uczestniczyć w ostatnich spotkaniach swojego klubu, w których ten ma co najmniej słabą formę. I nie może jej przerwać, nawet z Hull. Gospodarze jako pierwsi musieli liczyć się ze stratą bramki po długiej akcji, w której „Tygrysy” okrutnie ostrzeliwali bramkę rywala. Najpierw Hart popełnił błąd wychodząc do piłki, która wybił ostatecznie obrońca. Chwilę potem musiał parę metrów przed bramką bronić strzał z dystansu, by po chwili kolejne uderzenie minęło go i trafiło w słupek. Ostatnia dobitka okazała się już skuteczna i Hull prowadziło sensacyjnie 0:1 aż do 92. minuty, kiedy Milner bezpośrednim uderzeniem z rzutu wolnego został bohaterem swoim kibiców.
Queens Park Rangers – Southampton 0:1
0:1 Mane
Jeśli czytaliście opis meczu Man City, to warto dodać, że ta kolejka ogólnie zaoferowała nam kilka takich „cudownych” rozstrzygnięć. Przez ponad 90 minut goście nie potrafili znaleźć drogi do bramki i dopiero akcja w doliczonym czasie dała im upragnionego gola. Świetnie w polu karnym odnalazł się Mane, który zastawił się przed obrońcą i gdy otrzymał piłkę ruszył na lewą stronę, by po chwili potężnie uderzyć i dać swojej ekipie rozstrzygającego, jedynego w tym meczu gola.
Swansea – Sunderland 1:1
0:1 Defoe
1:1 Ki Sung-Yong
Swansea może narzekać na formę, jednak kiedy po przeciwnej stronie staje napastnik w świetnej dyspozycji, ciężko zachować czyste konto. Jermain Defoe powrócił z USA do Anglii i świetnie wita się z kibicami Sunderlandu, 3 mecz z rzędu mając udział przy bramkach drużyny. Tym razem wyprowadził swój klub na prowadzenie już w pierwszej połowie, świetnym strzałem z 16. metra, na który rywale odpowiedzieć mogli dopiero w drugiej połowie. Przy pasywnej postawie obrońców świetnie zamienił dośrodkowanie na bramkę Ki.
Everton – Liverpool 0:0
Drugi z derbowych hitów zapowiedzianych na tę kolejkę, który jednak do pięt nie dorastał temu, co zobaczyliśmy w północnym Londynie. W pojedynku o przywództwo w Merseyside grę prowadzili piłkarze Brendana Rodgersa, jednak trudno powiedzieć, aby przekładało się to jakoś znacząco na liczbę stwarzanych okazji bramkowych, nie mówiąc już o samych golach. Liverpool może się cieszyć, gdyż punkty w tej kolejce stracił również Manchester United, a to oznacza, że strata tego zespołu do czołowej czwórki zwiększyła się tylko o jeden punkt.
Burnley – West Bromwich Albion 2:2
1:0 Barnes
2:0 Ings
2:1 Brunt
2:2 Ideye
Ten, kto zdecydował się oglądać potkanie na Turf Moore na pewno się nie zawiódł. Początek zdecydowanie zdominowali gospodarze, którzy bardzo szybko zaczęli stwarzać sobie kolejne okazje bramkowe. Kiedy Fraser Foster sparował jeden ze strzałów na poprzeczkę, wydawało się, że szczęście jest tego dnia wyraźnie po stronie podopiecznych Tony’ego Pulisa. Gospodarze jednak z czasem robili się skuteczniejsi i w pewnym momencie prowadzili już 2:0. Wtedy wszyscy mogliśmy pomyśleć, że to spotkanie ma już nieuchronnego zwycięzcę, jednak tuż przed przerwą do gola kontaktowego strzelił Chris Brunt. W drugiej połowie gospodarze dali sobie wbić gola w identyczny sposób, choć tym razem do bramki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę wbił Brown Ideye.
Newcastle – Stoke 1:1
1:0 Colback
1:1 Crouch
Spotkanie dwóch równych drużyn gwarantowało nam ciekawe spotkanie i tak było. Zdecydowanie lepszą formę prezentowało Newcastle, pokazując to na boisku i często nacierając na bramkę Begovicia, który miał wiele pracy na stadionie rywala. Mimo ofensywnych zaciągów i licznych prób, Newcastle udało się trafić dopiero w drugiej połowie kiedy po jednej z akcji piłkę na jedenastym metrze zagarnął Sissoko i odegrał do tyłu, gdzie na lewy słupek uderzył ją Colback. Stoke odpowiedziało w ostatniej minucie swoją klasyczną bronią – dośrodkowanie uderzeniem głową na bramkę zamienił nikt inny, jak Peter Crouch, ratując wynik „Garncarzom”.
West Ham United – Manchester United 1:1
1:0 Kouyate
1:1 Blind
Forma Manchesteru United wciąż pozostawia wiele do życzenia. „Czerwone Diabły” wyszły na to spotkanie w bardzo mocnym zestawieniu, a mimo to miały ogromne problemy z produktywnym i zagrażającym rywalowi rozgrywaniem piłki. Za to wszystko zostały ukarane przez West Ham na samym początku drugiej połowy, kiedy fantastycznego gola zdobył Kouyate. Potem goście wzięli się nieco do roboty, jednak bardzo dobre okazje marnowali Radamel Falcao oraz Robin Van Persie. Remis drużynie Louisa Van Gaala w doliczonym czasie gry uratował Daley Blind, jednak i tak spadła ona po tej kolejce z ligowego pudła i wróciła na czwartą lokatę.
Tabela po 24 kolejkach (pełna tabela tutaj) | |||
---|---|---|---|
Pozycja | Klub | Liczba punktów | Różnica tabeli |
1. | Chelsea | 56 | 33 |
2. | Manchester City | 49 | 23 |
3. | Southampton | 45 | 21 |
4. | Manchester United | 44 | 17 |
5. | Tottenham Hotspur | 43 | 6 |
* | * | * | * |
16. | Aston Villa | 22 | -20 |
17. | Burnley | 21 | -17 |
18. | Hull City | 20 | -13 |
19. | Queens Park Rangers | 19 | -19 |
20. | Leicester City | 17 | -17 |
Klasyfikacja strzelców po 24 kolejkach | |||
---|---|---|---|
Pozycja | Nazwisko strzelca | Klub | Liczba goli |
1. | Diego Costa | Chelsea | 17 |
2. | Sergio Aguero | Manchester City | 14 |
3. | Charlie Austin | Queens Park Rangers | 13 |
4. | Harry Kane | Tottenham Hotspur | 12 |
5. | Alexis Sanchez | Arsenal | 12 |
BRAMKA KOLEJKI:
Obserwuj autorów na twitterze!