menu

Liverpool wygrał ze Stoke i jest bliżej finału Pucharu Ligi. Ale stracił dwóch piłkarzy [RELACJA]

5 stycznia 2016, 22:58 | jac/Tomasz J. Górski

W pierwszym półfinałowym spotkaniu Pucharu Ligi Angielskiej Liverpool pokonał na wyjeździe Stoke City 1:0 (1:0). Zwycięstwo dal jeszcze przed przerwą wprowadzony na boisko Jordon Ibe.

W ćwierćfinale Pucharu Anglii „The Potters” pokonali pierwszego grudnia 2015 r. przed własną publicznością Sheffield Wednesday 2:0 (1:0). Na listę strzelców wpisali się Affelay (30') oraz Bardsley (75).
Z kolei "The Reds" rozbili na wyjeździe Southampton aż 6:1 (3:1), mimo że przegrywali... od pierwszej minuty po golu Mane. Na trafienia Senegalczyka dwukrotnie odpowiedział Sturridge (25' i 29'), a tuż przed przerwą strzelił Origi (45'). Belg jeszcze dwa razy pokonał bramkarza rywali w 68. i 86. minucie, a jego gole rozdzielił Ibe (73').

Tym spotkaniem obie strony chciały zmazać ligowe porażki sprzed trzech dni – Stoke przegrał na wyjeździe z West Brom 1:2, a Liverpool wrócił z Londynu na tarczy po porażce 0:2 z West Hamem. Apetyty na emocje i sporo bramek w dzisiejszym meczu gwarantowały statystyki – ostatnio jedną strzeloną bramką oddzielały efektowne wygrane Stoke 6:1 i 3:1, czy 5:3 oraz ekipy prowadzonej przez Jürgena Kloppa (co ciekawe, na Brittania Stadium).

Spotkanie z wysokiego „C” zaczęli goście, którzy w początkowej fazie meczu nie opuszczali okolic pola karnego drużyny Marka Hughesa. Już po kilkunastu sekundach pierwszą interwencją miał na swoim koncie Butland, który obronił strzał Firmino z dystansu po błędzie Pietersa. Pięć minut później znowu swoich kolegów uratował bramkarz Stoke po obronie groźnego strzału Lallany. Gospodarze nie byli w stanie przeciwstawić się huraganowym atakom. Dzięki bramkarzowi pozostawiali w grze. Jednak ta ofensywna gra straciła na sile w 17. minucie, kiedy urazu doznał dobrze spisujący Roberto Firmino nabawił się urazu. Wymuszona pierwsza zmiana w pierwszych trzech kwadransach była strzałem w „dziesiątkę” - wprowadzony na murawę Jordon Ibe po dwudziestu minutach dał Liverpoolowi prowadzenie. Firmino dostał dalekie podanie na wysokości prawego narożnika pola karnego gospodarzy i zagrał do wbiegającego środkiem Allena. Ten widział lepiej ustawionego Ibe'a, któremu podał, a ten precyzyjnym strzałem przy prawym słupku wpisał się na listę strzelców.

Od tego momentu nastąpiła wymiana ciosów. Jednak strzały Shaqiriego, Ibe'a czy Firmino mijały bramki w nieznacznej odległości i wynik do przerwy nie uległ zmianie.

Po zmianie stron można było odnieść wrażenie, że Stoke i Liverpool zamienili się nie tylko połowami, ale też... strojami. Gospodarze raz za razem atakowali, a obrona „The Reds” dowodzona przez Toure dwoiła się i troiła by blokować/przerywać akcje. Jednak znowu bliscy gola byli przyjezdni, lecz Firmino nie wykorzystał dogodnej okazji. Ataki Stoke były schematyczne i przewidywalne, przez co poza zwiększoną statystyką posiadania pilki (63% – 37%) niewiele zmieniało w obrazie gry. Piłkarze Jürgena Kloppa wyraźnie nastawili się na kontry – jedną z nich o mały włos nie wykorzystałby Ibe, ale uderzył z narożnika pola karnego w boczną siatkę. Kilka minut później Firmino miałby na koncie kuriozalną bramkę po tym, jak został nastrzelony przez Butlanda. Ten zdołał jednak naprawić swój błąd. W ostatnich dwudziestu minutach działo się niewiele. Mignolet najpierw z problemami przeniósł piłkę nad poprzeczką po „świecy” Joselu, a potem spokojnie obserwował nieudany strzał Waltersa

W środę poznamy drugiego finalistę Pucharu Anglii. Możemy spodziewać się derbów miasta Beatlesów, bowiem Everton zmierzy się przed własną publicznością z Manchesterem City. Początek spotkania o godz. 21.