Stoke - Arsenal LIVE! Czy Kanonierzy odczarują Britannia Stadium?
Takich rywali Arsenal nie lubi. Preferujących atletyczny futbol, bezkompromisowych, czasami wręcz brutalnych. Rezydenci Britannia Stadium wyglądają na najbardziej konserwatywną drużynę w Premier League. Nie poddali się reformie ligi i dalej uparcie tkwią przy staroangielskim kick and rush. W sobotnie popołudnie znów będą uprzykrzać życie faworyzowanemu rywalowi.
Tylko z pozoru wyjazdowy mecz ze Stoke jest dla Kanonierów łagodnym wprowadzeniem w marcową ścieżkę zdrowia. The Potters przy zacierającym ręce przez rewanżem na Allianz Arena Bayernie, liderującej angielskiej ekstraklasie Chelsea czy mającym ogromne apetyty na odzyskanie mistrzowskiej patery Manchesterze City wyglądają jak skromna przystawka przez wykwintną ucztą. Nic bardziej mylnego. Statystyki przypominają podopiecznym Arsene’a Wengera, że wielokrotnie próby przełknięcia Stoke kończyły się ciężkim zadławieniem. W sześciu ostatnich potyczkach wyjazdowych Arsenal zdołał wygrać tylko raz, i to w dodatku w pyrrusowym stylu. To właśnie w tym spotkaniu Aaron Ramsey nabawił się koszmarnej kontuzji, która zahamowała na dłuższy czas jego harmonijny rozwój.
Gospodarze sobotniego starcia w ostatnich tygodniach zaliczają spore wahania formy. Zwycięstwo (oczywiście na własnym stadionie) z Czerwonymi Diabłami poprzedziło passę trzech meczów bez zdobycia kompletu punktów. W ostatnim przeciwko Manchesterowi City podopieczni Marka Hughesa dzielnie stawiali opór faworyzowanym rywalom aż do 70 minuty. Czy można nazwać ich koszmarem lub przynajmniej nocną zjawą faworytów? Chyba tak, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie jak na murach twierdzy Stoke-on-Trent skruszyli sobie kopie dzielni rycerze Jose Mourinho. Tym razem na barykadach zabraknie Hutha i Assaidiego. Obaj zmagają się z urazami stawu kolanowego.
Kanonierzy do pojedynku ze Stoke przystępują podbudowani ostatnim pewnym tryumfem nad Sunderlandem. Przemeblowani The Gunners nie dali szans finaliście Capital One Cup i znów pokazali, że jak nikt inny potrafią radzić sobie z mikrokryzysami. Wszyscy ci, którzy obawiali się osłabienia ich kondycji mentalnej po frustrującej batalii z Bayernem, mogą odetchnąć z ulgą. Londyńczycy są na dobrej drodze, by do końca liczyć się w walce o najcenniejsze trofea w Anglii.
Sen z powiek może spędzać Wengerowi plaga urazów. Ostatnio wypełnione druki L4 do siedziby klubu dostarczyli Kieran Gibbs oraz Nacho Monreal, dołączając tym samym do długoterminowo kontuzjowanych Ramseya, Walcotta i Diaby’ego. W tej sytuacji na lewej stronie formacji obronnej w roli strażaka wystąpi najprawdopodobniej nieco zapomniany Thomas Vermaelen. Do składu wraca też Mesut Oezil. Niemiecki maestro znów ma dzielić i rządzić w centrum wielozadaniowej ofensywy Arsenalu. Być może nawiąże do jesiennego pojedynku z Garncarzami, w którym zaliczył asystenckiego hat-tricka, a jego zespół zwyciężył 3:1.
- Musimy być agresywni i silni. Wtedy wygramy – zapowiada Tomas Rosicky. – Uwielbiam wykonywać brudną robotę – tak Mathieu Flamini bez wahania określa swoje ulubione zadanie na boisku. Tej w sobotnie popołudnie na Britannia Stadium nie zabraknie. Siła, agresja i zuchwałość kontra fantazja, elegancja i technika. To będzie zderzenie reprezentantów dwóch piłkarskich światów.