Steblecki: Nasza sytuacja zrobiła się nieciekawa
Chociaż to Cracovia strzeliła pierwszego gola w sobotnim spotkaniu z Legią, ostatecznie musiała uznać wyższość mistrza Polski i przegrała 1:3. - Z każdego meczu można wyciągnąć pozytywy, ale boli mnie, że zagraliśmy dwa pojedynki i nadal mamy zero punktów. Już na samym początku sezonu sytuacja zrobiła się nieciekawa - przyznaje Sebastian Steblecki.
Już w 4. minucie gry Marcin Budziński wyłożył piłkę do niepilnowanego Dawida Nowaka, a ten z najbliższej odległości wpakował ją do bramki Dusana Kuciaka. - Gol na początku meczu to pozytywny impuls i bodziec dla drużyny. Z biegiem czasu to jednak goście przejmowali inicjatywę. Z perspektywy ławki wyglądało to tak, jakbyśmy trochę za głęboko się cofnęli. I było oczywiste, że Legia będzie mieć coraz więcej sytuacji. Tym bardziej, że nie graliśmy z przysłowiowymi ogórkami, tylko mistrzem Polski - analizuje Steblecki.
- Błędy są nieuniknione i takie nam się przytrafiły. Po jednym z nich padła bramka na 1:1. Tak naprawdę do przerwy ten wynik nie był aż taki tragiczny, ale w drugiej połowie Legia szybko sprowadziła nas na ziemię i trzeba było ich gonić. A wtedy drużyna się otwiera i nadziewa na kontry. Popełniliśmy też kolejny błąd, czyli faul w polu karnym i padł gol na 1:3. Potem było ciężko cokolwiek odrobić - przyznaje wychowanek Pasów.
Steblecki na boisku pojawił się w 58. minucie zastępując Dariusza Zjawińskiego. - Każdy piłkarz, który zaczyna mecz na ławce, nie jest zadowolony. Ja jednak szanuję i rozumiem decyzję trenera. Każdy z zawodników pracuje na dobro klubu i daje z siebie wszystko na treningu. Czasem zaczyna się na ławce, ale jak się wchodzi, to robi się wszystko, by pomóc drużynie - podsumowuje pomocnik Cracovii.