Legia – Steaua kibicowsko. Ultra Extreme Fanatical Atmosphere [RELACJA Z TRYBUN]
Jakub Kosecki zbiera brawa po wczorajszym meczu Legii Warszawa ze Steauą Bukareszt. Młody legionista bowiem jako jeden z niewielu piłkarzy nie zawiódł w arcyważnym spotkaniu. Do tego grona można jeszcze włączyć 21,4 tys. osób spoza szatni…
Mowa naturalnie o kibicach stołecznego klubu. Aby spotkanie miało odpowiednią oprawę na trybunach sporą pracę trzeba było wykonać jeszcze przed pierwszym gwizdkiem.
Pracochłonne przygotowania
Po odrzuceniu przez UEFA odwołania w sprawie zamknięcia „Żylety”, przy Łazienkowskiej zaczęli się głowić jak zorganizować doping bez słynnych sektorów. Władze klubu wraz z kibicami doszły do wniosku, że najlepszym wyjściem będzie przeniesienie kibiców na przeciwległą trybunę za bramką (imienia Lucjana Brychczego) oraz częściowo na trybunę wschodnią (Kazimierza Deyny). Niby proste rozwiązanie, a jednak okazało się sporym wyzwaniem logistycznym dla pracowników klubu. Ostatecznie jednak udało się, część fanatyków rozsianych była także po pozostałych trybunach. Legioniści zajęli także sektor buforowy i gości, co możliwe było ze względu na niewielkie zainteresowanie meczem ze strony Rumunów. Doping z tymczasowego gniazda poprowadzony został z południowo-wschodniego narożnika stadionu.
Od rana po trybunach krzątali się przygotowujący oprawę ultrasi. Przed spotkaniem w specjalnym oświadczeniu o staranne podejście do jej prezentacji, oraz głośny doping apelowały grupy kibicowskie. W końcu hasłem przewodnim spotkania dla fanów było: „Żyleta to nie miejsce, a ludzie”. Na zamkniętej trybunie została też rozwinięta znana już z kilku meczów wielka sektorówka „Legia”. Przypominano także o obowiązkowej białej koszulce. Natomiast na prośbę piłkarzy śpiewany przed każdym meczem „Sen o Warszawie” został zaintonowany po hymnie Ligi Mistrzów.
Oprawa. Kibice nie wyobrażają sobie meczów bez UEFY
Głośne śpiewy rozpoczęły się już przed meczem, do czego dobrą okazją była rozgrzewka piłkarzy. Na wejście zawodników przywitało tradycyjne „Mistrzem Polski jest Legia!”, przy czym na trybunie Brychczego została zaprezentowana kapitalna oprawa. Na jej widok delegat z europejskiej centrali piłkarskiej początkowo zapewne uśmiechnął się – fanatycy utworzyli bowiem okazałą kartoniadę z napisem „UEFA” znajdującym się w sercu, na zielonym tle. Po chwili jednak oficjelowi mina zrzedła, kibicowskie rozwinięcie skrótu mówiło samo za siebie „Ultra Extreme Fanatical Atmosphere”. Na potwierdzenie hasła z transparentu po opuszczeniu kartonów i folii sektory najzagorzalszych zapłonęły morzem rac i ogni wrocławskich. Na koniec na trybunie pojawiła się stara sektorówka „Legia” (pierwowzór rozciągniętej na „Żylecie”). Efekt wyśmienity. Warto podkreślić także oryginalny pomysł ultrasów z formacji „Nieznani Sprawcy” oraz wykonanie. Ważnym szczegółem estetycznym było i podkreślenie napisu „UEFA” czarnym cieniem. Niestety za kapitalne widowisko słono zapłaci klub.
Doping do końca, garstka gości
Trybuny przyozdobiło więcej flag niż zwykle, wiszących nie tylko na sektorach fanatyków. Niewielka grupa fanów Steauy została zlokalizowana na trybunie zachodniej. Początkowo na sektor weszło kilkadziesiąt osób, w przerwie dotarła reszta. W sumie w stolicy zjawiła się setka gości z siedmioma flagami, o przebiciu się przez śpiewy warszawiaków mowy nie było.
ZOBACZ! Nasza kibicowska GALERIA z meczu
Legioniści od pierwszej minuty ruszyli z potężnym dopingiem. Dwie szybkie bramki Rumunów nieco podcięły skrzydła fanom, ale nadal w śpiewy ochoczo włączał się cały stadion. Najlepszą mobilizacją do wykrzesania z siebie czegoś więcej była bramka kontaktowa, po której Pepsi Arena oszalała. Kilka minut po golu śpiewy miażdżyły. Wielu fanów gwizdało też podczas akcji piłkarzy Steauy. W przerwie dodatkową motywacją do dopingu okazały się powtórki najciekawszych akcji na telebimie, w tym nieuznanej bramki. Zawodników powitały więc chóralne śpiewy. Fanatyków nieustannie nakręcał „Staruch”, ale wraz z upływem czasu doping nieco stracił na mocy. Niemniej i wtedy cały stadion w kilka chwil potrafił złapać się za bary i zacząć skakać. Piłkarze mogli liczyć na wsparcie do ostatnich minut. Jakiejś ogromnej euforii po bramce na 2:2 nie było, na gola marzeń zostało wówczas jeszcze ledwie kilkadziesiąt sekund. Po ostatnim gwizdku sędziego śpiewy… trwały w najlepsze, i tak jeszcze przez kilkanaście minut. Załamanych piłkarzy fani pocieszali skandując rzadko słyszane „Ch... z wynikami, dla nas jesteście mistrzami”. Podczas gdy inni zawodnicy Steauy tańczyli z radości, Łukasz Szukała dziękował legionistom za walkę.
Oprócz wielu pochlebnych opinii, kibice Legii słów uznania doczekali się i od rywali. - Olbrzymie wrażenie wywarł na mnie stadion i kibice. Oprawa była efektowna, a obiekt jest piękny. Szkoda, że dzisiejszy mecz odbył się bez jednej trybuny. Z nią atmosfera byłaby z pewnością jeszcze lepsza – mówił dla oficjalnego serwisu Legii Federico Piovaccari. W bardzo podobnym tonie wypowiadał się i trener gości, Laurentiu Reghecampf. - Atmosfera podczas meczu była niesamowita. Kibice świetnie wspierali swoją drużynę. Uważam, że dzięki ich pomocy Legia w przyszłości będzie jeszcze lepsza.
Liga Mistrzów w Warszawie? Kibicowska jest już od dawna.
źródło: własne / legionisci.com