Stawiamy na Cristiano Ronaldo i "czeskiego Messiego". Poznaj "11" bohaterów i antybohaterów Euro
Faza grupowa Euro 2012 za nami, pora więc na pierwsze podsumowania. Każdy ma oczywiście swoich bohaterów i antybohaterów turnieju, my wybraliśmy takich. Słusznie czy nie? Oceńcie sami.
JEDENASTKA
Iker Casillas - klasa sama dla siebie. Uważamy tak nie tylko dlatego, że do tej pory wpuścił tylko jedną bramkę.
Mathieu Debuchy - francuska obrona zawiodła co prawda w meczu ze Szwecją, ale do niego akurat trudno mieć pretensje. W pozostałych spotkaniach grał tak, że po Euro trafi zapewne do lepszego klubu, niż Lille.
Mats Hummels - tu za cały komentarz wystarczą słowa byłego reprezentanta Niemiec Olafa Thona: "On przypomina mi Franza Beckenbauera".
Pepe - będzie partnerem Hummelsa na środku obrony, nie tylko z powodu bramki strzelonej Danii. Słynący z bezmyślnych fauli stoper Realu Madryt póki co gra podczas Euro w piłkę, nie w kości.
David Limbersky - to miał być turniej Łukasza Piszczka, ale po meczu Polski z Czechami można dojść do wniosku, że to piłkarz Viktorii Pilzno bardziej pasuje do Realu Madryt.
Cristiano Ronaldo - za występ w meczach z Niemcami i Danią powinien trafić do antyjedenastki. Po tym co pokazał przeciwko Holandii nie może go jednak zabraknąć w tym zestawieniu. Petr Jiracek musi jeszcze zaczekać.
Andrea Pirlo - latka lecą, a on wciąż rządzi i dzieli w środku pola. Nawet w meczu z Irlandią (gdzie był cieniem samego siebie z dwóch kolejnych) zaliczył asystę.
O drugie miejsce na środku rywalizowali zaciekle walczyli Andres Iniesta z Ceskiem Fabregasem. Wybór akademicki, my zdecydowaliśmy się na pierwszego. W ogóle na tej pozycji kandydatów do nagród nie brakowało, że wymienimy tylko Bastiana Schweinsteigera i Giorgosa Karagounisa.
Vaclav Pilar - strzelił Ruskim, strzelił Grekom. Polakom nie strzelił, ale Łukaszowi Piszczkowi pewnie do dziś śni się po nocach. "Czeski Messi" to jedno z odkryć turnieju.
Mario Gomez i Ałan Dżagojew - wartość napastnika najlepiej określa liczba bramek na koncie, a ci dwaj (do spółki z Chorwatem Mandżukiciem) póki co mają ich najwięcej. Dżagojew to chyba jedyny Rosjanin, który nie musi się wstydzić swojego występu na Euro.
ANTYJEDENASTKA:
Andrij Piatow - podobnie jak nasz Przemek Tytoń dostał nieoczekiwanie szansę od losu (czytaj: wskoczył do składu na Euro dzięki kontuzjom i dyskwalifikacjom konkurentów). W odróżnieniu od Polaka zawalił jednak na całej linii. Takie wpadki, jak jego w meczu z Anglią Jan Tomaszewski nazywa "wielbłądami".
Łukasz Piszczek - w ofensywie poniżej oczekiwań, w defensywie tragedia (patrz David Limbersky i Vaclav Pilar). To on w meczu z Rosją nie upilnował Dzagojewa.
Siergiej Ignaszewicz - współautor bramki, która wyrzuciła Rosjan z turnieju (to on podał do Karagounisa). Wcześniej też udowadniał, że miejsce w składzie zawdzięcza tylko kontuzji Wasilija Bieriezuckiego.
Do towarzystwa dajemy mu Richarda Dunne'a. Aż dziewięć straconych przez Irlandię bramek to w dużej mierze zasługa tego, że zamiast w piłkę trafiał głownie w nogi rywali.
Stephen Ward - w zasadzie moglibyśmy napisać "patrz wyżej". Rodak Dunne'a zasłużył jednak na specjalne wyróżnienie za to co zrobił w meczu z Chorwacją, gdy próbując wybić piłkę do przodu, kopnął ją... do tyłu. Wprost do Nikicy Jelavicia. Gol kuriozum.
Arjen Robben - przez lata wydawało nam się, że w zrobieniu kariery na miarę nieprzeciętnego talentu przeszkadza mu słabe zdrowie. Tej wiosny mogliśmy się przekonać, że psychikę też ma kruchą.
Rafał Murawski - nie tylko za błąd, który kosztował nas stratę bramki w meczu z Czechami. Obok niego ustawimy Wesley'a Sneijdera, który podczas Euro znalazł się w centrum uwagi tylko raz. Gdy "błysnął" dowcipem, zrzucając winę za fatalną grę Holendrów na "kreta", który rzekomo zdradzał prasie przed meczami ich założenia taktyczne.
Andriej Arszawin - zaliczył niby trzy asysty, ale ogólnie grubo poniżej oczekiwań. W końcówce meczu z Polską był wręcz naszym dwunastym zawodnikiem - jak to ujął złośliwie Zbigniew Boniek. Na koniec jeszcze obraził zawiedzionych rosyjskich kibiców.
Milan Baros i Aleksandr Kierżakow. Pierwszego niby chwalą koledzy, ale od piłkarza jego formatu można wymagać choćby jednej bramki. Drugi był jednym z "architektów" rosyjskiej klęski.








