Stawarczyk bohaterem Ruchu! Chorzowianie wymęczyli zwycięstwo z Vaduz
Beniaminek szwajcarskiej ekstraklasy poważnie dał się we znaki Niebieskim. Zawodnicy Vaduz strzelili dwa gole, ale nie wystarczyły do choćby remisu. Bohaterem Ruchu został Piotr Stawarczyk, który błysnął skutecznością.
Czwartkowa inauguracja Ligi Europy dla chorzowskiego Ruchu jeszcze się nie rozpoczęła, a już wiązała się ze sporą kompromitacją. Oczywiście, kompromitacją ze strony organizatorów, którzy nie potrafili na czas przygotować murawy w Chorzowie, przez co spotkanie musiało odbyć się nie przy Cichej, a na stadionie w Gliwicach.
Od pierwszych minut mecz Ruchu ze zdobywcą Pucharu Liechtensteinu oraz beniaminkiem ligi szwajcarskiej było otwarte, ale wynikało to głównie z niefrasobliwości w defensywie obu drużyn. Już w piątej minucie gry żółtą kartkę za faul ratunkowy obejrzał Marcin Malinowski, a chwilę później mogło być 1:0 dla Niebieskich po technicznym strzale Marka Zieńczuka, który o centymetry minął bramkę rywala. Goście z Liechtensteinu jednak w niczym Ruchowi nie ustępowali. Potrafili budować akcje, które w ostatniej chwili, już w polu karnym, były rozpaczliwie przerywane przez podopiecznych Kociana. Jednej z takich akcji nie udało się im przerwać i po zagraniu z lewego skrzydła Suttera, Philipp Muntwiler z bliska na raty pokonał Krzysztofa Kamińskiego.
W przeciwieństwie do wczorajszej wpadki Legii z St Patricks, Ruch potrafił jednak błyskawicznie odpowiedzieć. Najlepszy w szeregach chorzowian Zieńczuk już po chwili popisał się pięknym uderzeniem z 27 metrów, które zakończyło swoją drogę w okienku bramki Petera Jehle. Nie minęło 120 sekund, a Niebiescy byli już na prowadzeniu i znowu w roli głównej występował Zieńczuk, który z rzutu wolnego dośrodkował wprost do Piotra Stawarczyka, który z kilku metrów wpakował piłkę do siatki. Zdaniem rywali zrobił to ręką, zdaniem sędziego głową i bramka ostatecznie została uznana.
Do przerwy sytuacje stwarzali już praktycznie tylko zawodnicy Giorgio Continiego. Sutter otrzymał bardzo dobre podanie w pole karne, po czym z łatwością poradził sobie ze Stawarczykiem, ale zdołał go zatrzymać Krzysztof Kamiński. Kilka minut później Burgmeier padł w polu karnym po starciu z Malinowskim, ale sędzia, chyba słusznie, nie zdecydował się na odgwizdanie jedenastki, a tuż przed końcem pierwszej połowy Koreańczyk Pak spudłował głową w niezłej okazji do wyrównania. Po pierwszych 45 minutach jednak to Ruch prowadził z FC Vaduz 2:1.
Po przerwie pierwsze minuty należały do Niebieskich, ale w najlepszej okazji dla gospodarzy w piłkę przed bramką rywali nie trafił Filip Starzyński. Nie minęła jednak godzina gry, a ponownie na tablicy świetlnej stadionu w Gliwicach był remis. Po rzucie rożnym dla Vaduz groźny strzał głową oddał Stahel, a piłkę do własnej siatki skierował Łukasz Surma.
Po chwili od kolejnego gola chorzowian uchronił skuteczną interwencją Krzysztof Kamiński, a w 71. minucie gry to Ruch powinien cieszyć się z trafienia, ale w idealnej okazji Grzegorz Kuświk uderzył głową tuż bramki rywala. Jako że ‘co się odwlecze, to nie uciecze’, dosłownie kilkadziesiąt sekund później po rzucie rożnym wykonanym przez Bartłomieja Babiarza, akcję zamknął na długim słupku Piotr Stawarczyk i z bliska wpakował piłkę do siatki.
Paradoksalnie to dopiero po bramce na 3:2 gra podopiecznych Jana Kociana wyglądała najlepiej i nie dali oni sobie już odebrać ciężko wywalczonego zwycięstwa. Przyszłotygodniowy rewanż na boisku rywala jednak nie zapowiada się dla kibiców Niebieskich najciekawiej. Trzecią drużynę polskiej Ekstraklasy czeka bardzo ciężka przeprawa.