menu

Stare grzechy Cracovii [KOMENTARZ]

1 września 2013, 16:35 | Andrzej Matusik

Zespół Wojciecha Stawowego nadal zbyt często traci piłkę na swojej połowie, jest bardzo przewidywalny w grze ofensywnej i ma olbrzymie dziury w bocznych sektorach boiska. Wykorzystywała to wczoraj Legia (0:1), a w zeszłym roku nawet drużyny z dolnych rejonów tabeli pierwszej ligi.

Krakowianie walczyli wczoraj do ostatnich sekund, ale punkty pojechały do Warszawy
Krakowianie walczyli wczoraj do ostatnich sekund, ale punkty pojechały do Warszawy
fot. Ryszard Kotowski

Taktyka jedenastki "Pasów" opiera się na długim posiadaniu piłki, dokładnym jej rozgrywaniu, dużej wymienności pozycji i włączaniu się do akcji ofensywnych bocznych obrońców. Założenia te są rozsądne, nawet bardzo. Nie można jednak prowadzić takiej gry przez całe 90 minut. Co jakiś czas należałoby uruchomić długim podaniem bocznego pomocnika lub napastnika, zaskakując w ten sposób rywala i dając odpocząć obrońcom. Takich zagrań niestety brakuje, co powoduje, że piłkę najczęściej rozgrywają między sobą defensorzy. Zwłaszcza ci boczni są mocno eksploatowani, co sprawia, że po godzinie gry, albo i wcześniej, nadają się do zmiany. Grozi to także niebezpiecznymi stratami w okolicach własnego pola karnego.

Cracovia ma niezłych bocznych pomocników, niestety zbyt często schodzą oni do środka pola i tracą tam większość swoich atutów. Teoretycznie robią oni miejsce dla kolegów z zespołu, ale nie powinno to się zdarzać zbyt często. Skrajni obrońcy i tak zazwyczaj po długim sprincie nie są w stanie dokładnie zagrać w pole karne, a potem brakuje ich pod drugą bramką, gdy akcję prowadzi przeciwnik.

Innym problemem jest brak typowych snajperów w drużynie. Dochodzi często do sytuacji, że boczny obrońca po swoim rajdzie marzy jedynie o dośrodkowaniu i chwili odpoczynku. Koledzy jednak uciekają z pola karnego, by wykonać kolejnych kilka czy kilkanaście kombinacyjnych podań. Taka gra jest efektowna i nowoczesna, ale może powodować także straty piłki i szybkie kontry. Gdy zawodnicy są zbyt blisko siebie, przeciwnik często wykorzystuje to, że wolne pozostają inne strefy.

Oczywiście można grać w piłkę nożną bez długich podań i bocznych pomocników, tak jak można prowadzić samochód jedną ręką czy z zamkniętym jednym okiem. Zespół z Krakowa nie jest jednak aż tak mocny, żeby mógł sobie pozwolić na jakąś brawurę czy eksperymenty. Miejmy nadzieję, że nie usłyszymy już nigdy od trenera Stawowego tekstu, że jego drużyna kontrolowała grę, ponieważ dłużej niż przeciwnik utrzymywała się przy piłce. W tym sporcie liczą się bramki, a nie statystyki czy dobre wrażenie. Większość rywali Cracovii z przyjemnością oddaje prowadzenie gry, licząc na kontrataki lub stałe fragmenty gry.

Gra obronna drużyny Stawowego przy rzutach rożnych czy wolnych przeciwników to generalnie oddzielny temat. Analizując go nasuwa się momentami powiedzenie, że gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Zbyt dużo zawodników cofa się we własne pole karne i bywa że żaden nie pozostaje w okolicach środka boiska. Takie zamieszanie utrudnia interwencje bramkarza i pomaga wręcz przeciwnikowi w przygotowaniu "wybloków". Dodatkowo po przejęciu piłki jest ona najczęściej rozgrywana w okolicy własnego pola karnego, dzięki czemu rywal może szybko odzyskać piłkę lub wrócić do ustawienia defensywnego.

Cracovia ma sporo problemów, zwłaszcza w defensywie, ale potencjał personalny w zespole jest. W spotkaniu z Legią było kilka okazji, aby objąć prowadzenie lub później wyrównać. Mecz potoczyłby się inaczej, gdyby Dawid Nowak i jego koledzy zachowali więcej zimnej krwi. Podkreślił to także trener Stawowy. – Troszkę żałuję tych pierwszych piętnastu, dwudziestu minut. Jeżeli się gra z tak klasową drużyną, jaką jest Legia Warszawa i ma się naprawdę dwie dobre sytuacje, aby wyjść w meczu na prowadzenie, to przynajmniej jedną trzeba wykorzystać. Wtedy wiadomo, że grałoby się troszeczkę łatwiej. Później natomiast mnożyły się błędy, mieliśmy bardzo dużo niedokładności w grze. Dużo było strat niewymuszonych i trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że do Legii nam jeszcze sporo brakuje. Wygrała to spotkanie, ponieważ była zespołem od nas lepszym – podsumował szkoleniowiec.

Skromne zwycięstwo Legii z Cracovią. Lider znowu w Warszawie


Polecamy