menu

Stano bohaterem Podbeskidzia. Górale w "dziesiątkę" ograli Lechię

29 listopada 2014, 17:23 | Przemysław Drewniak

Podbeskidzie Bielsko-Biała po golu Pavola Stano pokonało Lechię Gdańsk. "Górale" sięgnęli po komplet punktów, chociaż przez ponad połowę spotkania grali w osłabieniu po tym, jak Frank Adu Kwame otrzymał czerwoną kartkę. To już szósty z rzędu meczu lechistów bez zwycięstwa.

Mimo przenikliwego chłodu spotkanie w Bielsku-Białej od pierwszych minut toczone było w przyzwoitym tempie. Inicjatywę przejęli gospodarze, którzy wykazywali się większą agresją w walce o piłkę i dłużej utrzymywali się w jej posiadaniu. Zanim jednak determinacja bielszczan przełożyła się na sytuacje bramkowe, sędzia kilkukrotnie musiał temperować ich zapędy żółtymi kartkami. W samej pierwszej połowie Mariusz Złotek pokazał ich pięć, w tym dwie Frankowi Adu Kwame. Lewy obrońca w nieprzemyślany sposób dwukrotnie ostro faulował Macieja Makuszewskiego i już po 35 minutach musiał udać się do szatni.

Mimo gry w przewadze Lechia sporadycznie zagrażała bramce „Górali”. Przed przerwą jedyne celne uderzenie oddał Antonio Colak, ale jego próba nie sprawiła żadnych problemów Michalowi Peskoviciowi.

Konkretniejsi w swoich atakach byli gospodarze. Jeszcze gdy obie drużyny grały w równowadze, piłkę do siatki skierował Sylwester Patejuk, ale w momencie podania od Roberta Demjana skrzydłowy Podbeskidzia był na spalonym. W 43. minucie Mateusz Bąk ponownie musiał wyciągać futbolówkę ze swojej bramki, ale tym razem wszystko odbyło się zgodnie z przepisami. Z rzutu rożnego precyzyjnym dośrodkowaniem popisał się Maciej Iwański, a pojedynek główkowy z obrońcami wygrał Pavol Stano, który dał bielszczanom prowadzenie.

Na początku drugiej połowy kibice na stadionie przy Rychlińskiego wstrzymali oddech. W górnym pojedynku o piłkę Colak przypadkowo uderzył łokciem Iwańskiego, ale zrobił to na tyle mocno, że pomocnik Podbeskidzia stracił przytomność i bezwładnie upadł na murawę. Na całe szczęście doszedł do siebie już po kilku minutach, ale jego miejsce w składzie zajął Adam Deja.
Kolejny cios nie zdeprymował „Górali”, którzy momentami niczego nie robili sobie z przewagi liczebnej rywali i w 57. minucie mieli stuprocentową sytuację do podwyższenia prowadzenia. Z autu wrzucał piłkę Marek Sokołowski, ale błędu obrońców gości nie wykorzystał Tomasz Górkiewicz, fatalnie pudłując na trzecim metrze.

Z biegiem czasu napór Lechii i oblężenie pola karnego gospodarzy były coraz silniejsze. Trener Jerzy Brzęczek postawił wszystko na jedną kartę, wprowadzając na murawę trzech ofensywnych zawodników, ale gdańszczanie długo nie mieli pomysłu na sforsowanie głęboko cofniętej obrony Podbeskidzia.

W końcówce zmęczeni gospodarze pozostawiali rywalom coraz więcej miejsca w polu karnym, ale między słupkami „Górali” kapitalnie spisywał się Pesković. Słowak stanowił dla Lechistów zaporę nie do przejścia, broniąc groźny strzały Ariela Borysiuka i Piotra Wiśniewskiego. Największy aplauz kibiców wzbudziły jednak interwencje po strzałach Bartłomieja Pawłowskiego. Rezerwowy gości dwukrotnie nękał bramkarza Podbeskidzia z bliskiej odległości, ale Pesković w obu przypadkach efektownie zatrzymywał jego próby.

Dzięki ofiarnej walce i znakomitej postawie słowackiego bramkarza Podbeskidzie w dramatycznych okolicznościach dowiozło do końca jednobramkowe prowadzenie. „Górale” mają już sześć punktów przewagi nad Lechii, która nie potrafiła wyrównać mimo godziny gry w przewadze. Czołowa ósemka zaczyna oddalać się od gdańszczan w coraz szybszym tempie.


Polecamy