Zimny prysznic dla "Stalówki". Niespodziewana porażka w Stargardzie
Piłkarze Stali Stalowa Wola ponieśli w sobotnie popołudnie drugą porażkę w tym sezonie. Hutnicy ulegli w Stargardzie miejscowym Błękitnym.
fot. Tadeusz Surma
Błękitni Stargard – Stal Stalowa Wola 1:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Przemysław Brzeziański 63
Błękitni: Rzepecki – Rogala Ż, Ogrodowski, Baranowski Ż, Patrzykąt – Shimmura, Gawron – Starzycki (90+5. Ostrowski), Cywiński Ż (85. Karmański), A. Kwiatkowski – Brzeziański (79. Kurbiel)
Stal: Frątczak – Waszkiewicz, Czajkowski, Janiszewski, Sobotka (79. Stasiak)– Dadok (72. Mroziński), Stelmach – Żyliński, Trąbka Ż (70. Trubeha Ż), Dziubiński Ż (58. Łętocha) – Kitliński
Sędziował: Piotr Idzik (Poznań)
Faworytem sobotniego spotkania byli podopieczni Krzysztofa Łętochy podbudowani efektownym zwycięstwem z łódzkim Widzewem (3:0). Za „Stalówką” przemawiała również statystyka. Piłkarze ze Stargardu nie potrafili wygrać żadnego z czterech dotychczasowych domowych pojedynków z naszym zespołem. Na dodatek, także w tym sezonie nie sięgnęli jeszcze po pełną pulę przed własną publicznością.
Mecz w Stargardzie toczył się w trudnych warunkach atmosferycznych (upał) i wyraźnie wpłynęło na jego jakość. W pierwszych 45 minutach gra toczyła się głównie w środku pola, spięć pod obiema bramkami było bardzo niewiele. Jako pierwsi groźniej zaatakowali goście. Mariusz Rzepecki poradził sobie jednak z uderzeniem Michała Trąbki. Stalowowolanie poszli za ciosem i po kilku minutach w polu karnym Rzepeckiego znowu zrobiło się gorąco. Kapitalną indywidualną akcją popisał się, wyrastający powoli na nową gwiazdę zespołu, Robert Dadok, ale po wymanewrowaniu rywali nie zdołał oddać strzału. U miejscowych szarpać próbował Przemysław Brzeziański, ale defensywa Stali spisywała się bez większego zarzutu.
Pierwsza odsłona zakończyła się małą kontrowersją. W polu karnym gości przewrócił się Adrian Kwiatkowski, ale arbiter nie zdecydował się wskazać na „wapno”.
Od początku drugiej połowy tempo spotkania znowu zachwycać nie mogło, ale nieco lepsze wrażenie sprawiali piłkarze Błękitnych. Lekką przewagę udokumentowali golem. Aktywny Brzeziański dopiął swego i mimo trudnej pozycji, „na raty” pokonał Frątczaka. A po kolejnych kilku minutach nie tylko mógł, ale powinien to uczynić ponownie. Będąc w doskonałej sytuacji pomylił się o centymetry.
Po okresie dominacji rywali piłkarze Krzysztofa Łętochy nie tylko otrząsnęli się, ale ruszyli do odrabiania strat. Na kwadrans przed końcem idealną okazję do wyrównania miał Sebastian Łętocha, który nie wykorzystał koszmarnego błędu Rzepeckiego i nie skierował piłki do praktycznie pustej już bramki. Na więcej w tym meczu przyjezdnych stać już jednak nie było. Stargardzianie umiejętnie kontrolowali grę i oddalali zagrożenie od własnego pola karnego, a Stali nie pomogło nawet pięć doliczonych przez arbitra minut do regulaminowego czasu pojedynku.