Trener Stali Rzeszów długo rozmawiał z piłkarzami. A potem z zarządem
- Jeszcze nie ostygłem po tym meczu. Musimy przełknąć gorzką pigułkę - mówi Marcin Wołowiec, trener Stali Rzeszów, która na inaugurację rundy wiosennej 2. ligi przegrała w Krośnie i spadła na 3. pozycję w tabeli.
fot. Krzysztof Kapica
Zmotywowani finansowo przez ratusz stalowcy mieli z przytupem rozpocząć rewanże, uczynić pierwszy kroczek w stronę awansu do 2 ligi, tymczasem wrócili z Krosna jak niepyszni. Wczoraj na Hetmańskiej rozprawiano na temat falstartu.
- Długo rozmawialiśmy w gronie drużyny, było też spotkanie z zarządem. Wszystko odbyło się w spokoju - zapewnia Wołowiec. - Szukamy przyczyn słabej gry, szczególnie w II połowie, gdy zawiodły cechy wolicjonalne. Najłatwiej byłoby zwalić wszystko na ciężkie boisko, ale ono było takie samo dla obu stron. Wygląda, że po zimie tej świeżości trochę brakuje - mówi Wołowiec.
Stal w 2. kolejce pauzuje, co oznacza, że ma do kolejnego meczu, także wyjazdowego (z Unia Tarnów) niemal dwa tygodnie. - Popracujemy nad taktyką, zaliczymy gierkę w wewnętrzną, bo o sparingpartnera teraz już trudno. W weekend obejrzę jakiś mecz, ale niekoniecznie Unii. Gra w Białej Podlaskiej, a widziałem ją w meczu z Garbarnią i raczej wiem, czego się spodziewać.
W sobotę biało-niebiescy będą kibicować Podhalu Nowy Targ, które zagra u siebie z KSZO. Gdyby drużyna z Ostrowca dała sobie radę, uciekałby rzeszowianom na 8 punktów.
- Nie lubię szukać ratunku w meczach bez udziału mojego zespołu drużyny. Nie ma co panikować. Jesteśmy facetami świadomymi tego, co chcą osiągnąć. Przełkniemy tę gorzką pigułkę i wierzę, że szybko obierzemy właściwy kierunek - mówi coach Stali.
W naszej drużynie z treningów wyłączony jest Jakub Zięba. W czasie meczu w Krośnie upadł tak pechowo, że trafił głową w but rywala i złamał sobie nos.
- Nastawili go Kubie w szpitalu. To podstawowy młodzieżowiec, ale musimy sobie radzić w każdych warunkach kadrowych - dodał Wołowiec.