Na bocznym torze. Tadeusz Krawiec znowu w Stali, tym razem w tej z Rzeszowa. Będzie trenerem trzecioligowca
To dobry trener, ale niech mnie pan nie pyta, jaki to człowiek - tak swego czasu Andrzej Szarmach podsumował relacje z Antonim Piechniczkiem. „Diabeł” wspominał, że na dobre podpadł trenerowi, gdy jako piłkarz Auxerre odmówił mu... „frankowego wsparcia”’ przy budowie domu.
fot. EchoDnia
Z osobowością trenera mieli niedawno problem piłkarze Stali Rzeszów. Przynajmniej niektórzy. U Bohdana Bławackiego irytować ich miała szorstkość, czepliwość, no i brak umiaru w dozowaniu treningowego wysiłku. Trener z Ukrainy do kieszeni piłkarzom z Hetmańskiej, broń Boże, nie zaglądał, ale dawał tak w kość, że podobno 80 procent piłkarzy przed meczami brała środki przeciwbólowe. Pękł nawet człowiek-skała, czyli... Damian Skała.
Duet Grzegorz Nalepa-Maciej Seroka był w Stali tymczasową opcją trenerską, toteż zawodnicy nasłuchiwali, na kogo też postawią szefowie klubu. Ostateczny wybór odebrali chyba pozytywnie, bo Tadeusz Krawiec to podobno swój chłop, który piłkarzom nie stara się niczego udowadniać. Nie musi zresztą, bo w ekstraklasie pograł parę ładnych sezonów.
Były obrońca Stali Stalowa Wola przez kilka tygodni udawał Greka, zapewniał, że kontrakt w Stali to nic pewnego, że ledwie raz spotkał się działaczami. Ściemniał, bo szło o pieniądze. Nie te na nowej umowie, ale te, które wypracował w KSZO Ostrowiec. Tak to już bywa w tej branży. Gdy piłkarz, trener znajdzie nową robotę, dotychczasowy pracodawca lubi poczuć niechęć do wypłaty zaległych poborów.
Jaki by się nowy coach miał nie okazać, mniej lub bardziej sympatyczny, na Hetmańskiej raczej nie będzie miał łatwo. Czeka go presja, ciśnienie na wynik. Działacze, kibice, z prezydentem Rzeszowa na czele, mają serdecznie dość czekania na awans do 2 ligi. Biało-niebiescy mają wiosną grać, wygrywać, gonić, przegonić Motor Lublin i fetować promocję do wyższej ligi. Jeśli, odpukać, celu nie osiągną, nie będzie miało żadnego znaczenia, jak bardzo piłkarze Stali lubią swego trenera.