PKO Ekstraklasa. Stal Mielec wypuściła zwycięstwo z rąk. Remis z Wisłą Płock
PKO Ekstraklasa. Stali Mielec po 24 latach wróciła do najwyższej klasy rozgrywkowej. Beniaminek w Płocku był o krok od wygranej. Stal prowadziła z Wisłą 1:0, ale tuż przed końcowym gwizdkiem dała sobie wbić gola. Punkt uratował "Nafciarzom" Mateusz Szwoch.
fot. K_kapica_afk
PKO Ekstraklasa. Wisła Płock - Stal Mielec 1:1
- Jesteśmy realistami. W każdym meczu będziemy starali się grać o zwycięstwo, a co z tego wyjdzie zobaczymy na koniec sezonu mówił przed meczem w Płocku trener PGE Stali Mielec Dariusz Skrzypczak.
Początek meczu mógł napawać optymizmem. Mielczanie nie przestraszyli się debiutu w ekstraklasie, grali na całego, chcieli prowadzić grę i atakować bramkę rywala. Tym samym na pierwsze minuty meczu patrzyło się naprawdę przyjemnie, bo gospodarze wcale nie chcieli pozostawiać dłużni wobec aktywnych piłkarzy PGE Stali.
Podopieczni Dariusza Skrzypczaka najbardziej nastraszyli swoich przeciwników w 10.minucie. Szybką kontrę napędził Andreja Prokić, podał do Grzegorza Tomasiewicza, a ten wystawił piłkę w okolice pola karnego do Petteriego Forsella. Fiński internacjonał Forsell uderzył po krótkim roku, ale na posterunku był bramkarz Krzysztof Kamiński.
Gospodarze odpowiadali niezłymi okazjami Adamczyka i Kocyły, ale obie próby nie trafiały w światło bramki bronionej przez Rafała Strączka. 21-letni golkiper najwięcej pracy miał przy dośrodkowaniach z rzutów rożnych. Na przedpolu spisywał się jednak bardzo dobrze. Ostatnią ciekawą sytuacją boiskową był celny strzał Forsella. Z nim jednak dość łatwo poradził sobie Krzysztof Kamiński, pewnie łapiąc piłkę.
Z perspektywy kibiców PGE Stali Mielec pierwszą połowę należało ocenić raczej pozytywnie. Drużyna nie przestraszyła się ekstraklasy, starała się grać wysoko pressingiem, rozgrywała piłkę od bramki, nie grała tylko górą na tzw. "chaos". Wszystko w poczynaniach podopiecznych Dariusza Skrzypczaka wyglądało na zaplanowane i przemyślane.
Trener mielczan nie do końca był jednak ze wszystkiego zadowolony, bo już w przerwie zmienił występującego na prawej obronie Wojciecha Lisowskiego. W jego miejsce został desygnowany debiutujący w mieleckich barwach Marcin Flis. W drugiej połowie od razu ruszyli do ataków gospodarze. Dawid Kocyła zagrywał piłkę wzdłuż pola karnego, ale żaden z zawodników Wisły nie zdołał przeciąć lotu futbolówki.
Później nieźle poszarżował Adamczyk, ale znów w polu karnym zabrakło piłkarza, który oddałby celny strzał na bramkę strzeżoną Rafała Strączka. Taka już jest piłka, że gdy wydaje się, że zaraz jedna drużyna strzeli gola, to tego gola strzela jednak drużyna, która była w odwrocie. Tak właśnie było w tym przypadku, bo to PGE Stal Mielec strzeliła bramkę w momencie przewagi Wisły.
Gol dla Stali padł po nie lada zamieszaniu. Najpierw jak z armaty huknął Petteri Forsell, ale z jego uderzeniem poradził sobie Kamiński. Tylko jednak na chwilę, bo do odbitej przez niego piłki dopadł Maciej Domański, ale jego dobitkę też obronił Kamiński. Piłka jednak w końcu dotarła do Prokicia, który z trzech metrów huknął do właściwie pustej bramki i zdobył dla Stali pierwszego gola.
Wisła Płock przez dłuższy czas nie mogła się podnieść, a pod koniec meczu mogła otrzymać drugi cios. Podanie od Mateusza Matrasa do Pawła Tomczyka, który znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, jednak znów świetnie obronił Kamiński. Tomczyk trochę "wyrzucił" się ze światła bramki kiepskim przyjęciem i ułatwił zadanie Kamińskiemu.
Jak się okazało, PKO BP Ekstraklasa nie wybacza błędów. Kilkadziesiąt sekund po niewykorzystanej sytuacji przez Tomczyka było już 1:1. Pawlak zacentrował w pole karne, gdzie znalazł się Mateusz Szwoch i głową wpakował futbolówkę do siatki.
Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie i oba zespoły podzieliły się punktami.
Piłkarz meczu: Mateusz Szwoch
Atrakcyjność meczu: 4/10
EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy