Mielec, mamy problem - czyli jak bardzo Stal tęskni za Saidem Hamuliciem
Drużyna Adama Majewskiego nie przypomina już zespołu z poprzedniej rundy. Niestety, fatalny scenariusz z wiosny ub. r. zaczyna się sprawdzać.
fot. Anna Jajkiewicz
Cztery porażki i dwa bezbramkowe remisy - gdyby zwykły kibic Stali Mielec dowiedział się tuż po zakończeniu rundy jesiennej, że właśnie tak będzie prezentował się bilans biało-niebieskich po sześciu spotkaniach wiosennej kampanii, mógłby nie dowierzać. W pierwszej części sezonu zespół trenera Majewskiego był prawdziwą rewelacją rozgrywek, efektowne zwycięstwa z Lechem Poznań, Cracovią czy Pogonią Szczecin utkwiły w głowach wielu sympatyków. Dziś mają oni powody do niepokoju, bo drużyna, której kibicują nie potrafi wygrać meczu w 2023 roku, przez co pikuje w dół ekstraklasowej tabeli.
Lebedyński i Sappinen nie potrafią strzelić bramki
Dużym problemem od pierwszego meczu wiosny okazuje się skuteczność. Do tej pory jedyną bramkę dla Stali zdobył w tej rundzie nowo pozyskany Japończyk Koki Hinokio, który trafił do siatki w przegranym przez Stal 1:2 spotkaniu z Cracovią. Ekipie z Solskiego brakuje napastnika z prawdziwego zdarzenia, takiego jak choćby Said Hamulić, który niestety po jednej udanej rundzie szybko zdecydował się opuścić Mielec i przeniósł się do francuskiej Tuluzy. Jesienny zastępca (Mikołaj Lebedyński) i następca (Rauno Sappinen) bośniackiego-holenderskiego snajpera mogą tylko pomarzyć o statystykach strzeleckich tego rosłego goleadora.
Obaj wymienieni napastnicy nie zdobyli w tym sezonie dla Stali nawet jednej ligowej bramki. A warto tu zaznaczyć, że 9 trafień Hamulicia z jesieni nadal daje mu wysokie, 3. miejsce w klasyfikacji najlepszych strzelców. Po rozegraniu 23. kolejek ekstraklasy lepszymi od urodzonego w holenderskim Leiderdorp 22-latka są tylko Jesus Imaz z Jagiellonii Białystok i Mikael Ishak z Lecha Poznań, którzy mają na koncie po 10 goli.
Jeden pozytyw
W Stali oprócz napastników zawodzą też piłkarze z innych formacji. Pomocnik Maciej Domański czy obrońca Arkadiusz Kasperkiewicz są w kiepskiej formie i z pewnością nie są już takimi oczywistymi wyborami Adama Majewskiego jak jeszcze kilka miesięcy temu. Zresztą, trener mielczan już kilka razy w tym sezonie pokazał, że woli stawiać na innych, będących w lepszej dyspozycji, zawodników. W ostatnim spotkaniu z Piastem Gliwice przeciętnie zagrali Alex Vallejo i Piotr Wlazło - obaj skupili się zbytnio na obronie, zapominając o dostarczaniu podań do piłkarzy ofensywnych.
Stal praktycznie nie strzela bramek, ale też mało bramek traci. Przede wszystkim jest to zasługa bramkarza Bartosza Mrozka, który w rundzie rewanżowej nadal jest jednym z liderów i jasnych punktów składu Stali. Wypożyczonemu z Lecha golkiperowi przytrafił się tylko jeden większy błąd, który kosztował mielczan porażkę (0:1 z Górnikiem), jednak poza tym przypadkiem popularny „Mroziu” prezentuje się bez większych zarzutów.
Beznadziejna seria
Biało-niebiescy czekają na przełamanie aż od listopada. Łącznie to seria siedmiu meczów bez wygranej. Po ostatniej ligowej porażce z Piastem niebezpiecznie zbliżyła się do stalowców strefa spadkowa - szesnastą Koronę do dziewiątej Stali dzieli już tylko 6 punktów. Zespół z Podkarpacia musi więc w końcu zacząć punktować. Inaczej może go czekać podobna sytuacja do tej z wiosny 2022 roku, czyli walka o ligowy byt do ostatnich kolejek.
- Pozostaje nam pracować nad powtarzalnością podbramkowych zagrożeń i liczyć, że w końcu przełożymy to na mecz - mówi trener Adam Majewski. - W ostatnim spotkaniu niektórzy zawodnicy zagrali poniżej swoich możliwości. O wyniku zadecydował trochę przypadek, czyli ręka i karny po VAR-ze. Dlatego musimy wyciągnąć wnioski i walczyć dalej. Teraz przed nami ważny mecz z Legią - zakończył coach Stali.