Ernest Kasia: Dementujemy plotki. Trener ma u nas kredyt zaufania i z kryzysu wyjdziemy wspólnie
W czterech spotkaniach traciliśmy bramki w 95 minucie, co powinno dać do myślenia zarówno sztabowi szkoleniowemu, jak i samym piłkarzom - mówi Ernest Kasia, prezes trzecioligowych piłkarzy KS Wiązownica, którzy po siedmkiu kolejkach spotkań znajdują się w grupie spadkowej.
fot. Tomasz Strzębała
Chyba nie tak wyobrażaliście sobie początek kolejnych dla was rozgrywek na trzecioligowym froncie.
Zdecydowanie nie. Jesteśmy rozczarowani i bardzo źli. Nie ma co ukrywać, liczyliśmy; biorąc pod uwagę poprzednie rozgrywki, że teraz będziemy mieć więcej spokoju. Tymczasem okazuje się, że chyba nie. Nie zwieszamy jednak głów i patrzymy do przodu. Nie z takich sytuacji potrafiliśmy wyjść i będziemy robili wszystko, aby tak samo było i tym razem.
Trener Valerij Sokolenko może spać spokojnie? Nie macie już telefonów od szkoleniowców, którzy szukają pracy?
Dzwonić może każdy, ale to nie znaczy, że coś jest na rzeczy. Dementujemy wszelkie plotki, jeśli chodzi o kwestię naszego pierwszego trenera. Ma on u nas kredyt zaufania i wierzymy, że wspólnie z zarządem, a przede wszystkim z samymi zawodnikami, uda się szybko wyjść z tego kryzysu. Na pewno nie będziemy podejmować pochopnych decyzji. Valerij Sokolenko jeszcze w poprzednim sezonie udowodnił, że potrafi punktować i w doskonałym stylu utrzymał ligę dla Wiązownicy, mając w końcowym rozrachunku 18 punktów przewagi nad strefą spadkową.
[polecane]26757585,26751411[/polecane]
Analizował pan, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego solidny, przynajmniej na papierze, zespół nie wygrywa. Mało tego, trwoni wszystko, co wywalczy w końcówkach spotkań.
Analizę zostawiam trenerom i zawodnikom. Rzeczywiście, mamy najlepszy pod względem personalnym zespół w historii klubu i z dużymi nadziejami przystępowaliśmy do nowego sezonu. Liga jednak nie wybacza i każdy błąd bezlitośnie wykorzystuje. W czterech spotkaniach traciliśmy bramki w 95 minucie, co powinno dać do myślenia zarówno sztabowi szkoleniowemu, jak i samym piłkarzom, nadmienię przy tym, że tylko w trzech z nich do przerwy prowadziliśmy.
Macie też trochę pecha, bo połapaliście kartki i kontuzje. To jednak nie może być usprawiedliwieniem.
Bez względu na sytuację nie można usprawiedliwiać słabej postawy drużyny. Po dobrym początku przyszło pięć porażek z rzędu i nie mamy się czym chwalić. Nie będę oceniać, czy to pech, czy inne okoliczności temu towarzyszyły. Czasu nie cofniemy, tych punktów już nie ma i trzeba grać dalej. Można jedynie powiedzieć, że wszystko się zaczęło w trzeciej kolejce, dokładnie w 70. minucie meczu z Siarką Tarnobrzeg, kiedy kontuzji doznał Patryk Kapuściński i, jak się okazało, wypadł nam ze składu do końca rundy. Zaraz po tym straciliśmy bramkę na 0:1, ale nic wówczas nie zapowiadało, że ten problem będzie się tak ciągnąć. Tak jak wspomniałem, przyczyniło się do tego wiele rzeczy, ale nie chcę już do nich wracać. Gdy w składzie brakuje takich graczy jak Kapuściński, Jopek czy Tonia, to drużyna to odczuwa. Jakoś to destrukcyjnie działa na zespół.
[polecane]26751991,26750033[/polecane]
Macie plan naprawczy? Liga zaczyna się rozkręcać na dobre.
Liga rozkręca się i jest jeszcze sporo grania. Wiadomo, że jak ugrzęźniemy na dole, to będzie coraz trudniej wskoczyć do góry. Rozmawiamy z trenerami i wierzymy, że wspólnie opanujemy sytuację, a ta czarna seria się skończy. Zobaczymy, co się wydarzy w kolejnych spotkaniach. Uważam, że po 12 kolejce będziemy dużo mądrzejsi.
W najbliższej serii gier zagracie w Chełmie z Chełmianką, aktualnym wiceliderem. Dajecie jakieś ultimatum swojej drużynie?
Nie ma co patrzeć na miejsca. Trzeba walczyć w każdym meczu. Wiadomo, że są drużyny, które jeszcze przed startem rozgrywek były wymieniane w gronie faworytów, ale punktów trzeba szukać z każdym. Chełmianka ma serię trzech wygranych z rzędu, my pięciu porażek. Postaramy się to zmienić na naszą korzyść, ale żadnego ultimatum nie stawiamy. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas tam trudna przeprawa. Chłopaki chcą się przełamać, jestem przekonany, że będą gryźć trawę, a jaki będzie wynik, przekonamy się po końcowym gwizdku.