Stadion w Bielsku-Białej leży Piastowi. Sokołowski uratował honor Podbeskidzia
Po rozgromieniu GKS-u Bełchatów w Pucharze Polski (5:0), zawodnicy Piasta Gliwice zawitali do Bielska-Białej i rozbili kolejnego rywala. Podbeskidzie zainkasowało cztery gole, a odpowiedziało dwoma trafieniami Marka Sokołowskiego.
Przed wizytą w Bielsku-Białej Piast miał na swoim koncie tylko jedno wyjazdowe zwycięstwo. W tym sezonie większość swojego dorobku punktowego podopieczni Angela Pereza Garcii gromadzili przed własną publicznością, ale w poniedziałek mieli doskonałą szansę na to, by podreperować swoje statystyki z obcych boisk. Gliwiczanie na ogół bardzo dobrze radzili sobie bowiem na stadionie Podbeskidzia (5 zwycięstw w 9 meczach), które w dodatku było tym razem osłabione brakiem kilku podstawowych zawodników. Za kartki pauzowali Damian Chmiel, Maciej Iwański, Anton Sloboda i Adam Deja.
Braki kadrowe nie mogły tłumaczyć jednak postawy „Górali”, którzy dali się kompletnie zdominować Piastowi. Wyglądało to tak, jakby na stadionie przy Rychlińskiego doszło do pojedynku drużyn z różnych klas rozgrywkowych. Bielszczanie grali nieskładnie, chaotycznie, a jedyne groźniejsze sytuacje pod bramką rywali tworzyli po stałych fragmentach gry. Na tle gości wyglądali jak przypadkowa zbieranina piłkarzy, którzy spotkali się ze sobą pierwszy raz.
Piast przyjechał w Beskidy po efektownym zwycięstwie w Pucharze Polski nad GKS-em Bełchatów (5:0). Zanosiło się na to, że piłkarze Garcii zamierzają powtórzyć wynik ze środy, bo gdyby do przerwy zaaplikowali gospodarzom cztery gole, to ci nie mogliby mieć do losu większych pretensji. Dwóch znakomitych szans nie wykorzystał dobrze dysponowany, ale nieskuteczny pod bramką Sasza Żivec. Słoweniec najpierw przegrał pojedynek sam na sam z Peskoviciem po minięciu całej linii obrony Podbeskidzia, a później oddał minimalnie niecelny strzał głową po efektownej kontrze swojego zespołu. Jeszcze bliżej szczęścia był aktywny na lewym skrzydle Gerard Badia. Hiszpan z bliskiej odległości huknął w spojenie słupka z poprzeczką.
Koledzy nie mieli jednak wielkich pretensji do Hiszpana, bo wówczas Piast prowadził już dwoma bramkami. W 18. minucie swoje szóste trafienie w tym sezonie zaliczył Kamil Wilczek, który wykorzystał znakomite podanie z głębi pola Kornela Osyry, zabawił się w polu karnym z Pietrasiakiem i Koniecznym, a strzałem tuż przy słupku zmieścił piłkę w siatce. Dziesięć minut później na strzał z dystansu zdecydował się Konstantin Vassiljev. Reprezentant Estonii od początku meczu był wiodącą postacią w ofensywie gliwiczan, ale nie docenili tego piłkarze Podbeskidzia, którzy pozostawili 30-letniego pomocnika bez krycia. Vassiljev huknął na bramkę z ponad 20 metrów wprost w Peskovicia, a ten zamiast odbić piłkę, próbował ją złapać. Skutek był opłakany – Słowak przepuścił futbolówkę przez ręce i ta przekroczyła linię bramkową, ku zaskoczeniu samego strzelca.
Leszek Ojrzyński już przed upływem godziny gry dokonał trzech zmian, ale nie przełożyło się na to na większą jakość w grze bielszczan. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie, a Piast wcale nie ograniczył się do pilnowania korzystnego wyniku. W 63. minucie po precyzyjnym dośrodkowaniu Vassiljeva z rzutu rożnego Osyra przytomnie zgrał piłkę do Heberta, a ten celnie przymierzył głową i strzelił swojego pierwszego gola w Ekstraklasie.
Chwilę później Marek Sokołowski skutecznie egzekwował rzut karny po faulu Osyry na Demjanie, ale goście ani myśleli przerywać swój koncert gry. W 70. minucie kapitalną, szybką akcją popisało się trio Wilczek-Badia-Szeliga. Hiszpan płaskim podaniem przeszywającym defensywę Podbeskidzia wyłożył piłkę temu ostatniemu i „Górale” znów przegrywali różnicą trzech bramek.
Czwarty gol "wyssał" z meczu ostatnie emocje. Wprawdzie gospodarze zdołali w samej końcówce trafić do siatki za sprawą efektownego uderzenia Sokołowskiego zza pola karnego, ale mimo tego zwycięstwo Piasta pozostało niezagrożone. Dzięki wygranej w Bielsku-Białej gliwiczanie awansowali na pozycję lidera grupy spadkowej, wyprzedzając tym samym „Górali”, którzy tak fatalnego meczu nie rozegrali już od dawna.