menu

Kamil Grosicki: Wymodliłem zwycięstwo w karnych

26 czerwca 2016, 14:29 | Remigiusz Półtorak, St Etienne

- Nadszedł czas, żeby spełniać marzenia. Ale trzeba to robić z głową. Mamy znakomitą drużynę. Wszyscy ciężko pracujemy na to, żeby napisać swoją historię - mówi po meczu ze Szwajcarią skrzydłowy reprezentacji Polski Kamil Grosicki.

Grosicki toczył zacięte boje z Lichtsteinerem
Grosicki toczył zacięte boje z Lichtsteinerem
fot. Darko Bandic

Zrobiliście więcej niż oczekiwano. 1/8 finału to był plan minimum, tymczasem jesteśmy już w ćwierćfinale.
Turniej cały czas dla nas trwa i niech tak będzie jak najdłużej! Ale podchodzimy do tego spokojnie. Wiemy, że zrobiliśmy coś, z czego kibice są szczęśliwi, choć zdajemy sobie też sprawę, że jest szansa, aby osiągnąć jeszcze więcej. Mecz ze Szwajcarią pokazał, że nie ma łatwych spotkań na tych mistrzostwach. Na szczęście koledzy znakomicie strzelali jedenastki, tak jak na treningach. Jestem dumny, że mogę reprezentować tę drużynę.

Pan też był wyznaczony do strzelania karnego.
Tak. Przed meczem są ustaleni zawodnicy, którzy mają strzelać, jestem wśród nich, ale wcześniej zszedłem z boiska.

Jak były emocje przy jedenastkach? Jest Pan w stanie je opisać?
Jak się karne ogląda w telewizji, to pewnie jest… frajda. Ale na boisku wygląda to mniej wesoło. Cóż mogę powiedzieć - wymodliłem to zwycięstwo!

No właśnie. Podczas karnych klęczał Pan na murawie...
…a koledzy znakomicie je wykorzystywali.

Szalał Pan na skrzydle od początku meczu. A jak wyglądała z Pańskiej perspektywy akcja bramkowa? Po drodze było czterech rywali…
Najczęściej jak przeprowadzam akcję indywidualną, to rozglądam się, czy już ktoś jest w polu karnym. Czasami koledzy nie nadążają… Wtedy muszę spróbować coś samemu. Dobrze, że tym razem się udało, piłka odbiła się od obrońcy i mogłem podać jeszcze do Kuby. Wreszcie zapisałem się w statystykach. Jako zawodnikowi ofensywnemu jest mi to potrzebne.

Milik uchylił się w odpowiednim momencie i nie przejął tej piłki.
Widziałem kątem oka, że jest trochę wolnego miejsca i… biała koszulka, więc dograłem piłkę. Dobrze, że Kuba wykorzystał okazję. Widać, że jest w znakomitej formie.

Na początku narzuciliście szaleńcze tempo.
Mecz ma zwykle różne fazy. W pierwszej połowie rzeczywiście pokazaliśmy moc, dynamikę z przodu i kontry, bo wiemy, że po odbiorze piłki możemy szybko stworzyć zagrożenie pod bramką rywali. Mamy to wszystko opracowane. Na treningach i na odprawach trener dokładnie nam tłumaczył, gdzie możemy ich zaskoczyć. Mamy znakomitych fachowców, którzy nam wszystko pokazują, a my mamy to tylko udowodnić na boisku. Tu nie ma żadnego przypadku.

To czym mieliście zaskoczyć Szwajcarów?
Wiedzieliśmy, że po bokach będzie dużo miejsca, bo obrońcy, z mojej strony Lichtsteiner, włączają się do akcji ofensywnych. Miałem jednak świadomość, że to ja muszę narzucić mu własny styl gry. Wychodziło chyba nieźle...

W drugiej połowie Szwajcaria jednak przycisnęła.
Przegrywali, więc musieli zaatakować. Nie jesteśmy jeszcze na tyle silni - choć mam nadzieję, że będziemy - żeby grać bez przerwy na takiej intensywności jak w pierwszej połowie. Cieszę się, że gdy są trudne momenty, to potrafimy je wybronić. Do 80 minuty nam się to udawało.

Co teraz?
Nadszedł czas, żeby spełniać marzenia. Ale trzeba to robić z głową. Mamy znakomitą drużynę. Wszyscy ciężko pracujemy na to, żeby napisać swoją historię. Po części już to zrobiliśmy, ale jeszcze tej pracy trochę jest, więc będziemy walczyć.

Przed turniejem pojawiały się często opinie, że jak wyjdziecie z grupy, to może stać się wszystko.
Spokojnie, nie podniecajmy się. Do każdego meczu podchodzimy bardzo poważnie, jesteśmy skoncentrowali tylko na nim. Piszemy historię, ale tych kartek jeszcze trochę zostało. Jest bardzo dobrze, a może być fantastycznie.

Dogrywka, 120 minut gry. Fizycznie dużo was to kosztowało?
To mistrzostwa Europy, trzeba być przygotowanym na wszystko. Fizycznie, co chyba widać, jesteśmy przygotowani bardzo dobrze.

To dobrze, że kolejnym rywalem będzie Portugalia?
Z pary Chorwacja - Portugalia wolałem rzeczywiście tę drugą drużynę.