Sprawiedliwości stało się zadość. Legia uratowała punkt we Wrocławiu
W trzecim niedzielnym meczu Ekstraklasy wreszcie doczekaliśmy się bramek i sporych emocji. Ostatecznie Śląsk Wrocław podzielił się punktami z Legią Warszawa (1:1).
Trener Legii Henning Berg zaskoczył chyba wszystkich wyjściowym składem. Nie dość, że do Wrocławia nie zabrał lekko kontuzjowanego Orlando Sa, to jeszcze na ławce posadził powracającego po zawieszeniu Władimera Dwaliszwilego. W pierwszej jedenastce znaleźli się natomiast, sprowadzony niedawno, Ondrej Duda oraz Michał Żyro. Trener Tadeusz Pawłowski także dał szansę na debiut od pierwszych minut. Na pozycji "dziesiątki" ustawił Flavio Paixao, który został uprawiony do gry w piątek. Flavio zastąpił Mateusza Machaja i była to jedyna zmiana w porównaniu do meczu z Cracovią.
Gospodarze od pierwszego gwizdka "siedl"i na gościach wysokim pressingiem, ale walka toczyła się głównie w środku boiska. Wprawdzie w 7. minucie główkował Marco Paixao, ale był na spalonym. Pierwszą stuprocentową sytuację stworzyła jednak Legia w 9. minucie. Miroslav Radović ośmieszył na lewej stronie Adama Kokoszkę i podał płasko na siódmy metr. Duda miał przed sobą tylko Mariana Kelemena i przegrał ten pojedynek! Doświadczony bramkarz popisał się kapitalną interwencją.
W 17. minucie ponownie tą samą stroną urwał się Łukasz Broź, ale Rafał Grodzicki na raty wybił piłkę zagraną w pole bramkowe. Po chwili Radović z Dudą znaleźli się za linią obrony Śląska. Radović wystawił piłkę do debiutującego Słowaka, a ten nie trafił z pięciu metrów do pustej bramki.
Dopiero w 22. minucie zakotłowało się pod bramką gości, ale dośrodkowanie Dudu zostało wybite na rzut rożny. Po nim celny strzał zza pola karnego oddał Dalibor Stevanović, ale Dusan Kuciak nie miał z nim żadnych problemów. Miał za to z wybiciem piłki i dwukrotnie wywrócił się na niej.
Chwilę później doskonałą okazję mieli goście. Stevanović zgubił piłkę we własnym polu karnym, dopadł do niej Radović, ale i tym razem Kelemen kapitalnie obronił. W 28. minucie próbkę swoich umiejętności dali bracia Paixao. Robert Pich zgrał do Marco, ten piętą podał do Flavio, który potężnie uderzył mierząc w okienko bramki Legii. Strzał był jednak niecelny. Dwie minuty później Dudu ładnie dośrodkował do Stevanovicia, ale ten uderzył głową obok bramki.
W 37. minucie po raz kolejny po dalekim crossowym podaniu Radović znalazł się przed Kelemenem, ale haniebnie przestrzelił. W rewanżu Pich z Flavio Paixao rozklepali obronę gości, ale ostre dośrodkowanie przeciął Kuciak. W 40. minucie Tom Hateley odzyskał piłkę w środku pola i kontrę Śląska zakończył niecelnym uderzeniem Sylwester Patejuk. Chwilę później pokazał się w polu karnym gospodarzy Duda, ale skończyło się na próbie wymuszenia jedenastki.
Do końca pierwszej połowy nic ciekawego się nie wydarzyło. Pierwsze 45 minut na Stadionie Miejskim, to walka, walka i jeszcze raz walka. Groźniejsze sytuacje mieli goście, ale Śląsk też miał swoje okazje. W ekipie z Warszawy było widać większe zgranie i poukładanie, akcje gospodarzy były rwane i szarpane. Głównie jednak walka toczyła się w środkowej części boiska. Obie drużyny grały mocnym pressingiem, stąd też duża liczba strat. W Legii bardzo dobre zawody rozgrywali Vrdoljak i Radović, u gospodarzy wiele serca w grę wkładali bliźniacy Paixao i Hateley. Słabo natomiast prezentowały się boki obrony i to w tamtych sektorach wrocławianie mieli problemy. Na drugą część gry obie drużyny wyszły jednak bez zmian.
Drugą połową lepiej rozpoczął Śląsk i to on miał pierwszą sytuację bramkową. Pich bardzo przytomnie rozciągnął grę do Dudu Paraiby, a ten ograł Brozia i bardzo mocno dośrodkował wzdłuż bramki. Kuciak wybił piłkę, ale Dudu miał szansę na poprawkę. To dośrodkowanie zepsuł jednak niecelną główką Patejuk. W 53. minucie kolejna szansa dla wrocławian, ale tym razem Flavio Paixao skiksował, a do bezpańskiej piłki nie zdążył Pich.
W 56. minucie piłkę z rzutu rożnego wrzucał Dudu, a futbolówka w przedziwny sposób minęła wszystkich zawodników w polu karnym. Wyglądało to tak, jakby piłkarze byli zajęci sobą, a nie interesowała ich piłka. W 60. minucie atomowy strzał zza pola karnego oddał Pich, ale piłka przeleciała nad poprzeczką bramki Kuciaka.
W 65. minucie sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy. Bezpańską piłkę w środku pola przejął Grodzicki, poszedł z nią do przodu i rozegrał ją z Marco Paixao. W polu karnym Portugalczyk zwiódł Dossę Juniora i... nastrzelił go w łokieć. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się oczywiście Marco Paixao. 1:0 dla Śląska.
Goście momentalnie rzucili się do odrabiania strat, ale Grodzicki najpierw przytomnie wybił dośrodkowanie Radovicia, a chwilę później Michał Kucharczyk przestrzelił w doskonałej sytuacji. Kolejne minuty to ataki Legii, ale bez sytuacji bramkowych. W 77. minucie Dossa Junior mógł się zrehabilitować za karnego, ale nie dość, że jego strzał głową obronił Kelemen, to był spalony. Minutę później sam na sam z bramkarzem Śląska wyszedł Kucharczyk, ale słowacki bramkarz po raz kolejny fantastycznie obronił. W 82. minucie okazję miał Śląsk. Pich z braćmi Paixao rozegrał piłkę i wystawił przed pole karne Stevanoviciowi. Ten przestrzelił nad poprzeczką.
Niewykorzystana sytuacja zemściła się dwie minuty później. Obrońcy gospodarzy trochę zaspali, piłka trafiła do Radovicia, który odwrócił się z nią w powietrzu i zdobył pięknego gola. Mieliśmy remis i mecz rozpoczął się od początku.
Legia postanowiła pójść za ciosem, ale groźniejszą sytuację w 90. minucie gry miał Śląsk. Po dośrodkowaniu Ostrowskiego i główce Picha, Rzeźniczak uprzedził Kuciaka tak, że piłka minęła bramkarza gości i prawie wtoczyła się do bramki. Do końca wynik nie uległ jednak zmianie.