menu

Mecz Real Madryt - Sporting Lizbona ONLINE. Gdzie oglądać w telewizji? TRANSMISJA TV NA ŻYWO

14 września 2016, 15:30 | Paweł Jagla

Mecz Real Madryt - Sporting Lizbona ONLINE. Wczoraj wieczorem oficjalnie rozpoczął się jubileuszowy 25 sezon Ligi Mistrzów (liczone po zreformowaniu i zmianie nazwy w sezonie 91/92). Jak do tej pory żadnemu klubowi przez wspomniane ćwierć wieku nie udało się obronić tytułu wywalczonego sezon wcześniej. Dziś Real Madryt chce rozpocząć marsz po zapisanie się w złotymi zgłoskami w historii tej imprezy – zdobycie duodecimy (12 tryumf) i obronienie tytułu.

Real Madryt chce rozpocząć swój marsz po obronę tytułu
Real Madryt chce rozpocząć swój marsz po obronę tytułu
fot. AP Photo / Francisco Seco

Mecz Real Madryt - Sporting Lizbona ONLINE

Bayern i Manchester były o krok… Real i Barcelona o dwa

O obronę tytułu wywalczonego przed rokiem starały się największe ekipy w europejskim futbolu. Najbliżej tego osiągnięcia był Bayern Monachium i Manchester United. Podopieczni Sir Alexa Fergusona jako pierwsi mieli możliwość zapisania się w historii Ligi Mistrzów. W 2008 roku Czerwone Diabły wygrały po rzutach karnych z Chelsea 1-1 (6-5), by rok później ulec w meczu z Barceloną (0-2), po pamiętnej główce Leo Messiego.

Nieco później wynik ten mogli poprawić Bawarczycy, którzy grali w dwóch finałach pod rząd w roku 2012 i 2013. Pierwszy z finałów to porażka po rzutach karnych z Chelsea 1-1 (3-4), drugi zaś zakończył się zwycięstwem nad rewelacyjną wówczas Borussią Dortmund 2-1. Z tamtego finału wielu kibiców za pewne pamięta bramkę Robbena, którego trafienie w końcówce wyglądało na typu „od niechcenia”, a wręcz wiele osób uznało by je za typowego szczura.

O krok dalej niż Bayern i Manchester United była Barcelona i Real. Katalończycy po zwycięstwie
2:0 z United, w następnym finale nie zagrali gdyż zostali wyeliminowani przez późniejszego zwycięzcę czyli Inter Mediolan. Tamten dwumecz był jednym z najszaleńszych, a za razem był pokazem, że nie zawsze potrafi się przegrać z godnością. Włączone zraszacze na murawie Camp Nou po ostatnim gwizdku będę pamiętał chyba na zawsze. Jako fanowi hiszpańskiej piłki było mi wstyd na to patrzeć, ale to już osobna kwestia. Rok po tych wydarzeniach Duma Katalonii w finale znów spotkała się z United – również wygrała, tym razem 3-1.

Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku Realu Madryt. Królewscy wygrywali Ligę Mistrzów w 1998, 2000, 2002 czyli trzy razy z roczną przerwą. W ostatnich latach wynik ten powtórzyli wygrywając w 2014 i w zeszłej edycji czyli 2016. W tym wypadku wyglądało podobnie jak z Barceloną po zwycięstwie z Atleti i legendarnej już minucie 92 48, Real w swoim podejściu do obrony musiał uznać wyższość Juventusu. Katem Madrytczyków okazał się ich wychowanek Alvaro Maorata, który wrócił do Madrytu w letnim okienku transferowym. Zeszłoroczny finał to kolejny pojedynek z rywalem zza między i kolejny popis Mistera Final czyli Sergio Ramosa. Mimo, że bramka została zapisana Bale’owi, to faktycznie do bramki skierował ją Sergio.


Dobry start kluczem do sukcesu

W lidze Real jest na najlepszej drodze do pobicia swojego klubowego rekordu 15 zwycięstw z rzędu. Wystarczy pokonać Espanyol w najbliższej kolejce. Nie bez kozery wspomniałem o tej serii. Real w porównaniu do swoich największych rywali ma znakomitym start. Po trzech kolejkach Królewscy mają komplet punktów i 10 zdobytych bramek dzięki czemu mogą pochwalić się skutecznością 3,3 bramki na mecz. Warto również dodać, że w dwóch pierwszych meczach nie zagrał Cristiano Ronaldo ani Karim Benzema, co dobitnie świadczy od tym, że Zizou dysponuje świetnie zbilansowanym zespołem.

Liga Mistrzów to jednak inna bajka, bajka w której bezprecedensowym królem jest Cristiano bijący rekord za rekordem. W tym roku Portugalczyk również nie odpuści, tym bardziej, że wczoraj wieczorem popis strzelecki dali Messi i Suarez. CR7 ma więc przed sobą kolejne wyzwanie, które za pewno podejmie niczym Barney Stinson przybijając jednocześnie piątki kolegą z drużyny.

Droga po duodecimę dla Realu rozpoczęła się już podczas losowania. Traf chciał, że Królewskich czeka ciężki bój o pierwsze miejsce w grupie. O ile Legia nie stanowi dla Los Blancos zagrożenia to Borussia czy Sporting mogą sprawić niespodziankę urywając punkty faworyzowanym Madrytczykom. Dla Zizou dobry start w tym rozgrywkach będzie kluczowy. Zwycięstwo ze Sportingiem byłoby znakomitym bodźcem przed o wiele cięższym gatunkowo starciem z Broussią Dortmund w następnej kolejce.

Pierwsza przeszkoda na drodze po dwunasty puchar może okazać się jedną z najtrudniejszych. Portugalczycy są głodni gry w Lidze Mistrzów i za żadne skarby nie odpuszczą nawet jednego punktu, który mógłby przedłużyć ich przygodę z tymi elitarnymi rozgrywkami. Mecz ten będzie szczególny dla Ronaldo, który w Sportingu kształtował się piłkarsko zanim trafił do United. Spotkanie z były zespołem zawsze wzbudza emocję i tak pewnie będzie i tym razem.

Mozolne przełamywanie hegemonii

Jeszcze do niedawna w lidze portugalskiej panowała hegemonia FC Porto, później do głosu zaczęła dochodzić Benfica prowadzona przez Jorge Jesusa, lecz zawsze czegoś brakowało by strącić z tronu smoki. Po 6 latach pracy na Estadio da Luz Jesus postanowił zmienić otoczenie przenosząc się do odwiecznego rywala – Sportingu, wywołując tym nie małą burzę wśród kibiców. Nowy szkoleniowiec Lwów szybko przekonał do siebie kibiców zielonej części Lizbony. W swoim trenerskim debiucie wygrał Superpuchar Portugalii pokonując 0-1 swojego poprzedniego pracodawcę Benficę. W tym samym roku sięgnął również po Puchar Portugalii, w finale pokonując po karnych Bragę. Niestety tego wyniku nie udało mu się powtórzyć w zeszłym sezonie, lecz w zamian za to poprowadził Lwy do drugiego miejsca w lidze i kwalifikacji do Ligi Mistrzów.

Dziś jego podopieczni zmierzą się z Realem. Goście z Lizbony skazywani są na pożarcie, jednakże lekceważenie przeciwnika może zakończyć się tragicznie. Na chwilę obecną Sporting lideruje w lidze portugalskiej z kompletem 12 punktów i bilansem 8-1. Z pewnością portugalczycy nie odpuszczą również Ligi Mistrzów. Mimo, iż przyjdzie im się mierzyć z Realem, Borussią i Legią, to zarówno fani jak i zawodnicy drużyny ze stolicy są dobrej myśli celując w awans do kolejnej rundy.

Jorge Jesusa czeka dziś mała łamigłówka, gdyż do dyspozycji ma wszystkich piłkarzy i wybranie kadry na to spotkanie będzie nie lada wyzwaniem.

Oprawy Legii i Borussii. Czyje lepsze?


Polecamy