Benzema uratował Real Madryt, choć ten stracił w Lizbonie Bale'a. Ronaldo otrzymał złotą kartę
"Viva La France!", czyli niech żyje Francja, podsumował wtorkowy mecz w Lizbonie Sportingu z Realem Madryt jeden z dziennikarzy na pomeczowej konferencji. Trener Królewskich Zinedine Zidane uśmiechnął się, ale radosny mimo wygranej 2:1 być nie może. Głównie dlatego, że kontuzjowany jest Gareth Bale.
fot. Steven Governo
fot. Steven Governo
fot. Steven Governo
fot. Steven Governo
fot. Armando Franca
fot. Armando Franca
"Viva La France!" było trafne. Real wygrał po golach Francuzów - Raphaela Varane'a i Karima Benzemy. Ten drugi bramkę zdobył w 87. min, gdy w głowach piłkarzy z Madrytu czas leciał coraz szybciej. "Benzema nadszedł na ratunek" - napisał na okładce hiszpański dziennik "AS".
- To świetnie, że Raphael i Karim strzelili gole, jednak docenić należy całą drużynę - podsumował Zidane, jakby zapomniał o zachowaniu Fabio Ceoentrao na 10 minut przed końcem spotkania. Portugalczyk we własnym polu karnym zachował się jak bramkarz piłki ręcznej. Zrobił "pajacyka", dotykając piłki ręką. Z rzutu karnego wyrównał Adrien Silva.
- Nigdy nie oceniałem kolegów z drużyny i nie zamierzam zmieniać swoich przyzwyczajeń. Jeżeli popełnił błąd, to jest on całej drużyny, a nie tylko Fabio. Poza tym nikogo nie zabił, wygraliśmy mecz i wciąż pozostajemy w grze o pierwszej miejsce w grupie - stwierdził obrońca Realu Sergio Ramos.
Media w Hiszpanii zagranie Coentrao nazywają dziwacznym, kuriozalnym, śmiesznym. Takim, przez który o mały włos Real nie stracił punktów w Lidze Mistrzów. Drugi raz z rzędu, bo przecież w poprzedniej kolejce zremisował 3:3 w Warszawie z Legią. A przecież jakby tego było mało goście grali od 64. min z przewagą jednego zawodnika, bo czerwoną kartkę otrzymał Joao Pereira. - To skandal. Mateo Kovacić sprowokował Pereirę i sam nie został w żaden sposób ukarany - ocenił trener klubu z Lizbony Jorge Jesus.
- To tylko pokazuje, jak wymagającymi rozgrywkami jest Liga Mistrzów. Nie graliśmy źle, co więcej, w kolejnym meczu nie poddaliśmy się i walczyliśmy do końca. Dzięki temu mamy tak wspaniałą passę. Jednak gdy gra się co trzy dni, w niektórych meczach zdarzają się słabsze chwile - podsumował Zidane, którego zespół nie przegrał 30 oficjalnych meczów z rzędu.
"Słabsze chwile" to nie jedyne zmartwienie. W 58. min. boisko z powodu urazu opuścił Gareth Bale. To konsekwencja starcia z Sebastianem Coatesem na początku drugiej połowy. Niepokojące tym bardziej, że w następną sobotę Królewscy zagrają w lidze hiszpańskiej z FC Barcelona.
- Bale ma problem ze stawem skokowym. Na razie trudno cokolwiek wyrokować. Więcej będziemy wiedzieć po badaniach - poinformował Zidane. - Jest OK - rzucił Bale do dziennikarzy w strefie wywiadów, unosząc do góry kciuk. Stadion opuszczał jednak kuśtykając i z opuchlizną.
W ostatniej kolejce Ligi Mistrzów Real zagra u siebie z Borussią. Musi wygrać, jeśli chce wygrać grupę i być rozstawionym w 1/8 finału. Natomiast Sporting przyjedzie do Warszawy. Tu jeśli Legia zwycięży, wiosną będzie grać w Lidze Europy.
Dodajmy, że we wtorkowym meczu uhonorowany został Cristiano Ronaldo. Gracz Realu grał w Sportingu jako junior i w nim rozpoczął seniorską karierę. UEFA nie zgodziła się jednak, by docenić Portugalczyka przed spotkaniem. Dopiero po nim prezydent lizbońskiego klubu Bruno de Carvalho wręczył mu pamiątkową złotą kartę. Natomiast w trakcie meczu fani prezentowali różne transparenty na cześć CR7, natomiast w przerwach od gry przypominano występy mistrza Europy w biało-zielonych barwach.