Pocztówka z Soczi: Bramki nie ma, bo nasi grają!
Piłkarska polska podzieliła się we wskazywaniu winnych za stratę drugiego gola w meczu z Senegalem. Niestety, wśród nich są tacy, którzy winnego widzą w sędziach.
fot. Bartek Syta
Wyobraźmy sobie, że to Idrissa Gueye bezmyślnie kopie lobem w kierunku Khadima N’Diaye. Ten kompletnie nie zwraca uwagi na ustawienie kolegów i wybiega z bramki, jakby budził się w niej lew. Po drodze z zadumy wyrywa się Salif Sane, któremu pozostaje patrzeć, jak Robert Lewandowski strzela gola. Zamknijmy na pięć sekund oczy, wizualizując sobie tę sytuacje.
I co byśmy powiedzieli po tak zdobytej bramce? Kapitan kadry to geniusz i spryciarz! Świetnie przeczytał grę. Sędzia pokazał, że Lewandowski po pomocy lekarza może już wbiec na boisko, a przecież gra się dopóki arbiter pozwala.
Kontrowersji w uznaniu tego gola tyle, co w Adamie Nawałce odwagi na podejmowanie decyzji w trakcie meczu. Wprawdzie nawet wśród sędziów nie mogą dojść do jednego zdania. Jakby wszelkie przepisy i szkolenia z federacji piłkarskich podłożone zostały pod nogę od stołu. Problem polega na tym, że grała Polska z Senegalem, a nie Urugwaj z Arabią Saudyjską.
Zbigniew Boniek: Byłem przekonany, że rozjedziemy Senegal