Spokojne zwycięstwo GKS-u Bełchatów w Niepołomicach. Puszcza kończyła w ósemkę
Tym razem faworyt nie zawiódł. Podopieczni Kamila Kieresia na początku spotkaniu wykorzystali dwa błędy w defensywie Puszczy i spokojnie kontrolowali przebieg meczu. Warto podkreślić, że gospodarze kończyli zawody w ósemkę...
fot. Dariusz Śmigielski / Dziennik Łódzki
Puszcza jako pierwsza oddała strzał na bramkę i również jako pierwsza trafiła do siatki... tyle, że swojej. Wacławczyk oddał silne uderzenie zza pola karnego, Stępniowski odbił piłkę przed siebie, a Wallace niezidentyfikowanym strzałem (coś a'la półwolej) pokonał własnego bramkarza. To był chyba najgorszy scenariusz, jaki mógł sobie wyobrazić trener gospodarzy, Dariusz Wójtowicz. Stracić bramkę w pierwszych pięciu minutach, przez samobójcze trafienie z drużyną, która w ostatnich trzech meczach zdobyła zaledwie jedną bramkę...
Jedynie sześć minut potrzebowali piłkarze Kamila Kieresia, aby zdobyć drugiego gola. Wciąż zszokowanych gospodarzy dobił Maciej Wilusz – strzelec zwycięskiej bramki w lipcowym pojedynku obu drużyn. Fantastycznie z rzutu wolnego w pole karne dośrodkował mający udział przy pierwszej bramce – Kamil Wacławczyk, a wbiegający na dłuższy słupek Wilusz głową pokonał bramkarza gospodarzy.
W 17. minucie meczu Wallace miał okazję do zrehabilitowania się, ale piłkę po jego strzale głową nad poprzeczką przeniósł golkiper z Bełchatowa, Arkadiusz Malarz. Kwadrans później groźnie koło bramki niepołomiczan uderzał Renusz, ale jakość tego uderzenia mogła jedynie zobrazować pierwszą połowę.
Na drugą część gry kibice Puszczy czekali z nadzieją na lepszą grę swojego zespołu i doprowadzenie do wyrównania. Fani GKS-u liczyli, że ich zespół dotrzyma prowadzenie do końca, albo strzelił jeszcze kilka bramek. Z kolei neutralni obserwatorzy modlili się w przerwie, żeby zobaczyć chociaż troszkę ładnej dla oka piłki i emocjonujących sytuacji. Jedynie życzenia bełchatowian zostały spełnione. Choć, także po części zostali „wysłuchani” niesympatyzujący z żadną drużyną fani piłki nożnej, bo może i ładnej gry nie było, ale emocje były jak najbardziej...
W przerwie Wójtowicz dokonał dwóch zmian, ale żadna nie spełniła jego oczekiwań. Szymonik, który został wprowadzony za Mikołajczyka cudów nie zdziałał, a Nowak, który wszedł za Kałata, zapisał się w tym meczu jedynie błyskawiczną żółtą kartką.
Miały być emocje w drugiej połowie? Tak. Zatroszczyli się o nie zawodnicy z Niepołomic. Najpierw na początku drugiej części zawodów wyleciał Uwakwe za drugą żółtą kartkę. Jego los podzielili w kolejnych minutach Marcin Biernat i Wallace, który jak najszybciej musi wymazać ze swojej pamięci to spotkanie. Pierwszy z nich otrzymał żółtą kartkę najpierw za „pyskówki”, a chwilę później za faul taktyczny. Natomiast Brazylijczyk podsumował swój katastrofalny występ ostrym wejściem w Bartosiaka, za które otrzymał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę.
Chociaż GKS Bełchatów pokonał pewnie rywali, to jednak rozczarował. Grając w tak dużej przewadze liczebnej (Puszcza przez ponad 10 minut grała w "8") i plasując się w ścisłej czołówce (nie mówiąc już o byciu kandydatem do awansu), ma się obowiązek udokumentowania swoich umiejętności w postaci przynajmniej dwóch kolejnych bramek. Tak się jednak nie stało i Brunatni mają swój negatywny wkład w nudne oblicze tego meczu. Z drugiej strony podopieczni Kieresia przełamali się i wreszcie wygrali i kończą ten rok w lepszych humorach. Tego im odebrać nie można. A, jeśli chodzi o postawę Puszczy, to cytując pomeczową wypowiedź trener Dariusza Wójtowicza: No comments.